Thomas; Uniknęliście trafienia, teraz czas na odwet. Pilot samolotu siada wrogowi na ogonie. Ten najwyraźniej zdaje sobie sprawę z zagrożenia, gdyż odstawiając dziwaczne akrobacje powietrzne próbuje was wymanewrować. Nie przerywając salwy z blasterów, odpalasz torpedy protonowe.
Tevonrel; brzdęk, brzdęk – co któryś pocisk trafia w twój pojazd, potrząsając nim. Kolorowe światełka wokół monitora przed tobą migają malowniczo, lecz nie masz pojęcia co to oznacza. W każdym razie, nie jesteś zachwycony faktem bycia pod ostrzałem, więc wzywasz wsparcie w postaci Sathema. Wykrzykujesz do hełmofonu, nie wiedząc, czy Sathem cię słyszy. Za tobą rozlega się kolejny złowrogi wybuch.
- Teraz wielki Kot potrzebuje pomocy od malutkiego wilczka, tak?? – usłyszałeś szmer z słuchawek. - Może w końcu ty poczujesz, jak fajnie jest być zależnym od kogoś! - zakończył z głośnym śmiechem Sathem.
Thomas; Wróg sprytnie i złośliwie za razem wykorzystał twoją magiczną ścianę jako osłonę przed wystrzelonymi w jego kierunku torpedami. Ściany zniknęły tuż po tym, jak rakiety huknęły o ich powierzchnię wzniecając kłęby ognia.
- Zbliża się z prawej!... – powiadomił pilot. – Namierzył nas!...
Zatrzęsło pojazdem, z migającego kolorowymi lampkami panelu przed tobą sypnął snop iskier.
- Dostaliśmy!...
Maszyna wydawała dziwne, zgrzytające odgłosy.
- Osłony padły, tracimy moc...! Stery nie odpowiadają!
Astaroth; Teleportujesz się, tym razem się udało i docierasz do reszty drużyny we wnętrzu statku. Wszyscy zebrali się w dziwnym pomieszczeniu z tajemniczymi tubami, które według Vriessa są teleportem. Też coś. Ludzie próbują naśladować demony, hmpf...
Demony nie mają zapachu, ich energia nie ma temperatury, ani nie wydaje żadnych dźwięków. A jednak, kiedy spotykają się dwaj synowie chaosu, jeden drugiego jest w stanie rozpoznać, po czymś, co nie jest wonią, ale roznosi się wokół jak perfumy, po czymś, co jest swoistą temperaturą, namacalną z daleka i charakterystyczną niczym linia papilarne u ludzi, lub też po zagadkowym szmerze, szepcie, echu towarzyszącym poszczególnym demonom. Demony widzą niewidoczne, czują niewyczuwalne, i słyszą nieistniejące dźwięki. Rozglądasz się odruchowo, mając wrażenie, jakby znajomy stał tuż obok ciebie. Tak, to on... jest tutaj, czujesz to...
Tevonrel, Sathem; Osłony dużego statku zamrugały i rozpłynęły się w powietrzu. Białe światełka rozsypane punktowo wzdłuż całego kadłuba mrugały niekontrolowanie, inne pogasły. Trafiony wrogi pojazd spadał ku olbrzymowi, znacząc tor lotu chmurami dymu i iskier.
Vriess, Genghi, Waldorff, Charlotte, Astaroth;
Nekromanta uruchomił maszynerię zwaną teleportem, a następnie pospiesznie wyjaśnił wam, gdzie macie stanąć, aby ten cud techniki zadziała. Łomot potężnego uderzenia poniósł się wokół metalicznym echem, statek zadrżał w posadach. Zgasły światła, konsola pika ostrzegawczo. Popędzani przez Vriessa, jeden po drugim stajecie na podstawach dziwnych tub.
Tevonrel; Wreszcie!!! Komar z urwanymi skrzydełkami rozplasnął się na powłoce dużego statku, płonąc pięknie i efektywnie, wyrywając dziurę w brzuchu większego pojazdu. Kiedy komar wbił się w duży statek, ten przechylił się wyraźnie na bok.
- Oh loooook, I found a big, hairy spider!;3 – usłyszałeś nagle.
Po jakiemu to...?! Zdezorientowany, rozglądasz się na boki. Przysiągłbyś, że ten głos dobiegł z...
- Kici, kici...;3 – coś naraz klepnęło cię w ramię!
Podskoczyłeś nerwowo, rozglądasz się w histerycznej panice i złości zarazem. Niby z sufitu, zeskoczyła naraz głowa wisząca do góry nogami; ludzka twarz, centymetry od twojej twarzy. Słodziutki uśmieszek, długie, rozpuszczone czarne włosy. Fioletowe oczy. Kimkolwiek był ten młodzieniec, mrugnął do ciebie z rozbawieniem i rozpłynął się w powietrzu. Kiedy zniknął ci z widoku, ujrzałeś znów szybę kokpitu przed sobą i gwałtownie zbliżający się kadłub statku Averonów...
Sathem; Myśliwiec Tevonrela zboczył nagle z kursu i pomknął prosto na wielki latający pojazd Averonów. Myślałeś, że Tev chce obsypać statek salwą z dział, gradem rakiet, ale nie – on po prostu leciał prosto na ogromną maszynę, jakby chciał staranować ją własnym, mikroskopijnie małym w porównaniu do celu szturmowcem.
~~Swoją drogą, jeszcze nie próbowałem tworzyć ognia... Tego mi właśnie brakowało...~~ pomyślał wilk, i nie przejmując się Tevem, szybował prosto przed siebie.
- Cześć, Burek;3 – no nie, kolejna halucynacja!
Tym razem po postacią młodzieńca w czarnych szatach, prowokacyjnie rozłożonego na dziobie twojego myśliwca. Podpiera brodę ręką i jakby nic wpatruje się w ciebie z uroczym uśmiechem. Spojrzenie w jego niesamowite, fioletowe ślepia sprawiło, że przeszył cię zimny dreszcz.
- Chodź, wyprowadzę cię na mały spacer...;3 – kiwnął na ciebie ręką.
Wszyscy;
I tak, otchłań kosmosu rozbłysła. Czy był to promyk nadziei, czy blask gasnącej świeczki...?
KONIEC....?
cdmn - ciąg dalszy może nastąpi w "Tacy jak ty 3" !!!