"I po pieniądzach" - pomyślał Skarbimir wspominając w jaki sposób stracili ładunek, który wieźli, bo to co jeszcze znajdowało się na wozie nie będzie raczej wiele warte. Znał wartość pieniądza i to bardzo dobrze. Właśnie dlatego ten nieszczęśliwy przypadek bardzo go zmartwił. Nigdy nie lubił tracić pieniędzy, zwłaszcza w taki sposób.
Siedział i trzymał lejce przed sobą. Był człowiekiem średniego wzrostu. Nie był siłaczem lecz był dobrze zbudowany. Włosy miał proste i czarne jak krucze pióra. Oczy ciemne i mogące przestraszyć nawet zmarłego. Posępny wyraz twarzy podkreślała mocna żuchwa i szeroki nos. Nie wyglądał na miłego i pomagało mu to w jego fachu.
Normalnie nie zajmowałby się wożeniem smakołyków, ale ostatnio nie mógł znaleźć wolnego etatu poborcy, a z czegoś musiał przecież żyć.
- Miejcie się na baczności, człeczyny! - gruby, chrapliwy głos krasnoluda przerwał ciszę. - Za chwilę może być gorąco...
Człowiek spojrzał za siebie na Khazada. Jeśli ktoś na niego napadał to byli to głównie wściekli wieśniacy, którzy nie chcieli płacić danin. Nie spotykał zbyt często w swoim życiu zwierzoludzi, jednak znał je dobrze bo przecież przez te bestie w młodości musiał opuścić rodzinny Kislev.
- Nie kracz krasnoludzie - powiedział spokojnie, choć wiedział, że ten las jest zbyt spokojny. - A tak w ogóle to przecież mamy ciebie więc nie my się czego obawiać. - Odwrócił się z powrotem i sprawdził czy ma przy sobie swoją buławę.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane,
Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 |