A ksiądz milczał. Nie zauważył kubka, który właśnie skończył swą egzystencję, pozostawiając po sobie tylko tysiące fragmentów szkła, nie zauważył zdziwionych twarzy obu kobiet- wpatrywał się tylko z otwartymi ustami w telewizor. Poznawał ich, nie po twarzach- te jak zwykle były ocenzurowane. Poznawał każdego z wyprowadzanych z jego kamienicy braci. Niski Aleksander, niedawno raniony w nogę Bartosz... Na Boga, dlaczego ten policjant rzucił tak o ścianę kimś tak ugodowym jak bratem Michałem? Patrzył i nie wierzył. To jakiś koszmar? Czy to dzieło Złego?
I czy Bóg celowo wyprowadził go z tej kamienicy? - Ja przepraszam... Muszę zadzwonić.- rzucił tylko i poderwał się z fotela, nie zważając na to, że gorąca kawa parzyła jego stopy odziane tylko w czarne skarpety, a kawałki szkła wbijały się w skórę, raniąc ją naprawdę solidnie. Działał w jakimś amoku, po drodze do swoistego przedpokoju prawie wywracając stolik z telewizorem i wpadając na ustawiony w rogu fotel.
Wyrwał z kieszeni komórkę i wcisnął parę klawiszy. Brat Dominik, ten który jako jedyny wiedział, kim był Jerzy wcześniej, ten który przez tą wiedzę jako jedyny pomagał mu w odszukaniu jej, z pewnością wciąż cudownej, z pewnością tak bliską ojcu... - Ojciec Jerzy? Coś się stało?- odezwał się w słuchawce głos. Zawsze bowiem, gdy ojciec dzwonił do kogoś, oznaczało to jakieś problemy- w sprawach błahych wolał porozumiewać się wieczorami, podczas wspólnych wieczerzy. - Włącz radio, włącz telewizje... Przyszli po nas! Zabrali wszystkich!
- Co!?
- Wszystkich, każdego, całą dziesiątkę!
- W imię Ojca...- zaczął już Dominik, który ukojenia zawsze szukał w modlitwie - Nie "w imię Ojca", a ujmij w swą dłoń miecz! To atak, atak na najlepsze z dzieci bożych!- wykrzyczał Jerzy tak, iż z pewnością obie kobiety usłyszały jego słowa- Dzwoń gdzie się da, szukaj kogoś do pomocy... Pamiętasz Antoniego? Tego, którego kiedyś wyrwaliśmy ze strzelaniny w okolicach Placu Biskupiego, wtedy kiedy chcieli podpalać ambasadę?
- Tak... Ten z synem na szczytach komendy?
- Właśnie. Spróbuj zadzwonić, spróbuj porozmawiać, spróbuj zrobić cokolwiek... A potem poszukaj innych naszych, sam wiesz jak to zrobić, te wszystkie internety i inne maile, ktoś chyba jest jeszcze w Niemczech, mam taką nadzieję...- zwarte i lakoniczne wypowiedzi księdza przerodziły się w prawdziwą powódź słów- My musimy ich ocalić, musimy ich odbić. Chociażby siłą.
- Każda dusza w paszczy smoka czyni go potężniejszym...- westchnął rozmówca. - Tak. Działaj.- skończył Jerzy, kończąc tym samym rozmowę. - Panno Soniu...- odezwał się, wracając do pokoju- Obawiam się, iż w przeciągu najbliższej godziny może się tu pojawić parę osób. Mam nadzieję, że nie będzie to problemem...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |