Johann Zmierzył pryszczatego zimnym spojrzeniem.
- Pan Topfnager jest u siebie ? A pan Klapperfoot ? (wymienił właścicieli dwóch największych składów towarów w mieście).
- Czy może pan Topfnager bawi w swej rezydencji... - pstryknął palcami usiłując sobie przypomnieć....
Za dużo miast, ale takie rzeczy kupiec musi pamiętać. Dlatego też nie zostałem kupcem - pomyślał. Jego wzrok padł na zacieki na murze i olśniło go.
- "Pod bluszczami"... no właśnie "Pod bluszczami" - powtórzył jakby się utwierdzając w tym co powiedział.
- Przybyliśmy do niego tracąc podczas burzy w Górach Szarych cały dobytek. No ruszże się człowieku i wpuść nas - huknął na strażnika - nie chcesz chyba byśmy stali w tym smrodzie - wskazał ręką na obozowiska Koczowników.
- Twój dowódca...ten taki z opaską na oku i łysy jakże mu tam... nie będzie zachwycony jak się dowie, że nas tu trzymałeś... - usiłował sobie przypomnieć jak nazywał się ten chciwy skurwiel. Zapamiętał go, bo zawsze zdzierał wyjątkowo wysoką opłatę za wjazd do miasta grożąc rewizją i konfiskatą towarów uznanych za nielegalne.
Co prawda każda karawana przemycała kontrabandę, ale tak schowaną, że taka wiecznie pijana łysa pała, ani tym bardziej jego przygłupi podwładni w życiu by jej nie znalezli. Dawało się łapówkę by uniknąć potem złośliwych szykan, nieszkodliwych ale uciążliwych i uprzykrzających handel w mieście.
Ostatnio edytowane przez Arango : 15-11-2007 o 19:12.
|