Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-11-2007, 21:53   #341
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Venefica przyglądała się Nassairowi zaskoczona. Dopiero po chwili dotarło do niej, że coś chce jej przekazać! Podczas wspólnej wyprawy zdążyli opracować odpowiedni system znaków, dzięki czemu milczący wojownik mógł porozumiewać się z innymi. Nie używali go jednak za często i teraz półelfka miała trudności ze zrozumieniem o co mu właściwie chodzi.

- Poczekaj, nie tak szybko! Powtórz proszę - ze skupieniem obserwowała skomplikowaną gestykulację - Co? Konrad? Nie żyje. Nie? On żyje?! - wykrzyknęła i odwracając się do leżącego na ziemi czarodzieja poszukiwała jakiejkolwiek oznaki życia. Nassair musiał odwrócić ją do siebie i znowu zacząć od początku.

- Ale nie rozumiem... Konrad żyje, ale nie tutaj? To znaczy, że może znowu ożyć, czy co? Ja się nie znam na magii! Chodzi Ci o jego duszę? Że można znowu sprowadzić ją do ciała, tak? I wtedy będzie żył! Ale nie wolno odprawiać pogrzebu? No tak, przecież jeśli go zakopiemy... ale gdzie jest jego dusza? I jak to zrobić? Hm? Ona jest zaklęta... tak jak dusza czarownicy! Rozumiem, już rozumiem! Wystarczy, że odnajdziemy jego duszę i będziemy mieć potężnego czarodzieja, który odprawi rytuał i Konrad będzie żył! - początkowa euforia Ven zaczęła powoli przygasać, topnieć jak śnieg w promieniach słońca - Ale przecież nie mamy pojęcia gdzie jest dusza Konrada... Musielibyśmy wrócić do Gett-burga, do Szkoły Magów, do Wielkiej Rady, która wysłała nas na tą misję. A zanim tam dotrzemy... Ehh... Albo ruszymy przed siebie, do Mergott i tam spróbujemy cokolwiek zrobić...

Venefica znowu oklapła i posmutniała. Cokolwiek postanowią, dla Konrada może być już za późno...
 
Milly jest offline  
Stary 10-11-2007, 13:44   #342
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

Mężczyzna patrzył na grupkę. Rzeczywiście, dobrane towarzystwo tworzyli.

- Mogę udać sie w każdym kierunku. Co prawda nie znamy się prawie, ale walczyliśmy razem i... zwyciężyli. Chyba. No i został mi tylko rapier i to co mam na grzbiecie, bo plecak zostawiłem przed walką. A nie umiem się wyżywić powietrzem. Szukam brata, mogę poszukać go i w Mergot. Tam widziano go ponoć, a zapewne więcej karczm i burdeli. Znając go hula w którymś z tamtejszych szynków. No i łatwiej o pracę i zdobycie jakichś środków do życia. Wolę podróżować z grupą, bo jak się kończą samotne eskapady poczułem lądując na tyłku w lochu tej czarownicy. Za przeproszeniem - tu skłonił się Venefice.
 
Arango jest offline  
Stary 10-11-2007, 16:53   #343
 
Nassair's Avatar
 
Reputacja: 1 Nassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwu
Nassair wysłuchał słów mężczyzny z rapierem. Po chwili skłonił mu się głową, szybko i sztywno. Znów odwrócił się do Venefiki i zaczął gestykulować dłońmi. Odczekał chwilę, by się upewnić czy młoda półelfka zrozumiała go dobrze. Ruszył następnie w stronę grupki niewysokich cienkich drzewek. Ściął kilka z nich szybkimi uderzeniami sejmitara, wyjął z torby bardzo cieniutką i jasną linkę. Przez chwile coś ciął, związywał, ostrzył. Po chwili wstał i podszedł ciągnąc za sobą szkielet noszy, brakowało tylko materiału. Położył nosze koło Konrada, zdjął swój płaszcz, płaszcz Konrada i sprytnie przekładając linkę, zrobił mocne i grube materiałowe leżysko. Położył i przywiązał doń czarodzieja. Z reszty linki wykonał naramienniki. Zarzucił je sobie na ramiona, podniósł się z noszami, tak że tylko jednym końcem dotykały ziemi. Przez chwile rozglądał sie w około, po czym wskazał ręką kierunek i ruszył w tamtą stronę.
 
__________________
And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom.

Ostatnio edytowane przez Milly : 10-11-2007 o 17:00.
Nassair jest offline  
Stary 11-11-2007, 00:21   #344
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Starzec z uwagą przysłuchiwał się dialogowi pomiędzy Veneficą a czarnym elfem. Ten ostatni bardzo go intrygował, w końcu panuje powszechna opinia, że jego szczep tak naprawdę nigdy nie istniał i czarne elfy są tylko legendą. Wyszemir widział kiedyś jednego, złapanego i zamkniętego w klatce w jednym z dalekich miast na wschodzie gdzie handlarze niewolników potrafią za odpowiednią opłatą schwytać każdego.

Ale podróżowanie z jednym z nich to już zupełnie nowe doświadczenie, czarodziej postanowił bacznie mu się przyglądać.

To, co mówił wydawało się w dużej mierze prawdopodobne - Jeżeli to prawda i dusza Konrada jest gdzieś zagubiona to oznacza również, że świat stworzony przez Białogłową, ona sama no i Lili, jeszcze istnieją. Sam nie wiem, co mogło się stać.- Rozłożył ręce w geście bezradności. Przez chwilę chodził w kółko wokół ciała maga podczas gdy elf szykował dla nieprzytomnego nosze.

- Wszystko na to wskazuje, że wiedźma w geście rozpaczy musiała zamrozić swój świat i przy okazji została w nim uwięziona dusza Konrada w końcu teleportował się jako ostatni a w każdym razie próbował. – Powiedział, ale nie widząc zrozumienia dla swojej teorii w oczach pozostałych dodał jedynie.
- Tak udanie się w kierunku Mergott to dobry pomysł – szczególnie, że kamień dusz może się tam znajdować…tego już jednak nie dodał na głos. Przeczucie i doświadczenie podpowiadało mu, że lepiej tego nie robić. – Obawiam się jednak, że jeśli nie pośpieszymy się z przywróceniem duszy staruszkowi to długo nie będzie mógł trwać w takim stanie, ale jest on i moim przyjacielem i zrobię wszystko żeby do tego nie dopuścić.

Przede wszystkim dopilnuje, żeby taki wspaniały „pojemnik” na dusze mojego mistrza nie mógł się zmarnować i w ostateczności…cóż mam nadziej, że do niej nie dojdzie. Złe myśli kłębiły się w głowie czarodzieja, przeczuwał, że na samych myślach się nie skończy. Kolejny wybuch mocnego spazmatycznego kaszlu wyrwał Wyszemira z zadumy.

- A baron się z nami nie wybiera? – Rzucił jeszcze spoglądając na Calistana, po czym ruszył za czarnym elfem.
 
mataichi jest offline  
Stary 11-11-2007, 13:13   #345
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Historie opowiadane przez współtowarzyszy pobudzały do działania. Calistan od zawsze wielbił historie o bohaterskich czynach, potężnych magach i potężnych wojownikach. Cóż, los pozwolił mu się stać jednym z nich i chociaż powoli ta rola zaczynała go męczyć, to w obecnej sytuacji trudno było o inne wyjście. A poza tym każdy krok dalej przybliża go do celu. A cel ten zdawał się w tej chwili najważniejszym w życiu Czarnego Barona.

- W moich stronach istnieje takie przysłowie- "Raz nad ogień włożonego dzika nie zdejmuj do upieczenia". I chociaż słowa godne kucharza niezbyt pasują do tak podniosłej chwili, to powiem ci tyle, mości Wyszemirze i wam wszystkim zarazem, iż Czarny Baron z przygód się nie wycofuje, a i wyprawy z zacną kompanią jeszcze nie odmówił! Gdziekolwiek więc zmierzacie, macie moją szablę.

I chociaż pomysł targania martwego czarodzieja nie wydawał mu się zbyt światłą ideą, to jeżeli istnieje możliwość przywrócenia go do życia... Cóż, zasługiwał mu wiele- teraz z chęcią spłaci dług wdzięczności.

Marszowym krokiem ruszył za drużyną.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 14-11-2007, 15:36   #346
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
A więc wyruszyli.

Od Mergott dzieliły ich mniej więcej cztery dni zdrowego marszu. Kierowali się najpierw na północ, w kierunku Gór Szarych, a gdy znaleźli się u ich podnóża odbili na zachód. Unikali głębokiej puszczy i czających się tam niebezpieczeństw. Nadłożyli trochę drogi, ale za to poruszali się bezpieczną drogą. Po drodze nie mijali zbyt wiele ludzkich siedzib. Podróż nie była łatwa, stracili sporo ekwipunku, konie, a także racje żywnościowe. Sporo czasu zeszło im na uzupełnianiu zapasów, poszukiwaniu wody, polowaniu. Choć jedzenia nie było dużo, ich pięcioosobowa grupa nie cierpiała głodu. Bardziej dało im się we znaki chłodne, górskie powietrze, a potem morskie wiatry. Dzielili się tym co mieli, nic więc dziwnego, że dość szybko zdążyli się zaprzyjaźnić i przyzwyczaić do siebie.

Nassair zwykle trzymał się na uboczu, a mimo to udzielał się również dla całej grupy. Polował i pomagał, choć sam nie chciał, aby i jemu pomagano. Nie oddał nikomu swoich noszy, najwyraźniej uważał, że tylko on jest odpowiednią osobą do transportu martwego czarodzieja.
Johann otwarcie i szczerze podchodził do każdego. No może poza Wyszemirem, ale to jedynie z uwagi na to, że miał wrodzoną niechęć do wszystkiego, co wiąże się z magią. Nie okazywał bynajmniej swojej niechęci, po prostu zachowywał uprzejmy dystans. Szczególnie zaprzyjaźnił się z Venefiką, której ofiarował swoje ciepłe, skórzane rękawiczki.
Calistan miał początkowo problemy z poruszaniem się. Poparzenia, jakich doznał w zamku czarownicy dały mu się we znaki, na szczęście eliksiry pomogły mu wrócić do pełnej sprawności. Brakowało mu jedynie jego dzielnego rumaka, który musiał przepaść gdzieś razem z tym przeklętym magicznym zamkiem.
Venefica dobrze rozumiała Barona. Ona również straciła swojego wierzchowca (no dobrze, może raczej "tragarza"), a do tego w zamkowej komnacie zostawiła właściwie wszystkie swoje rzeczy oraz ciepłe ubrania, których teraz jej brakowało.
Wyszemir - najstarszy z całej grupy - dzielnie dotrzymywał młodym kroku, jednak nie był tak sprawny i silny. Częstsze postoje były niezbędne, tym bardziej, że upolowane jedzenie strasznie szybko się kończyło. Podróż z trzema wojownikami wymagała sporych racji żywnościowych.

Wreszcie po pięciu długich dniach podróży stanęli na szczycie wzgórza i mogli podziwiać leżące poniżej miasto - Mergott:


Widok na Mergott od strony morza


Pokonanie ostatniego odcinka drogi przyszło im już bardzo łatwo. Im bardziej zbliżali się do miasta, tym bardziej uderzał ich zapach... zgnilizny, rozkładu, fekaliów i przeróżnej maści smrodów. Potężne mury okalające miasto otoczone wręcz było hałdami odchodów i odpadków. Mergott znane było z nowoczesnego systemu usuwania śmieci - specjalne otwory w murach pozwalały na masowe oczyszczanie całego miasta. Ulice w bogatszej części były dzięki temu czyste, za to teren je otaczający zdawał się być jednym wielkim śmieciowiskiem, a ponad to był siedliszczem Koczowników.
Koczownikami nazywani byli najbiedniejsi i najbardziej dzicy ludzie zamieszkujący wysypisko śmieci. Początkowo było ich niewielu, żywili się tym, co znaleźli w odpadkach, wciąż mając nadzieję, że kiedyś uda im się znaleźć swoje szczęście w Mergott. Z biegiem czasu na wysypisku zaczęły rodzić się dzieci, Koczowników przybywało, przybywało też odpadów. Teraz stanowili liczny klan rządzący się własnymi prawami, posiadający własną hierarchię a nawet tradycję! Na terenie wysypiska znaleźć można było namioty i lepianki, bawiące się dzieci, kobiety, mężczyzn i starców. Prawdziwa odpadkowa wioska.

Nasi bohaterowie zbliżając się do miasta byli świadkami ciekawego zdarzenia. Traktem w stronę Mergott podążał pewien kupiec razem ze swoją potężną matroną i dobytkiem wiezionym w sporym wozie. Nagle na drogę wybiegła banda wstrętnych, brudnych dzieciaków nieokreślonej rasy, otoczyła wóz i szarpiąc kupca razem z matroną domagały się czegoś piszcząc w sobie znanym języku. Żebrzące dzieci nie chciały się uspokoić, kupiec zapewniał, że nie ma ani pieniędzy ani jadła, a gdy ta szopka trwała już dobry kwadrans i żadna ze stron nie chciała popuścić, dzieci wpadły w istną furię. Dwójka z nich wskoczyła na wóz porywając coś ze środka, a wściekły kupiec chwycił za kuszę i klnąc na czym świat stoi próbował wycelować do któregoś z ruchliwych złodziei. Dzieci rozproszyły się a w ich rękach natychmiast pojawiły się kamienie. Korzystając z chwili, kiedy trakt znowu stał się przejezdny, kupiec pognał swoje konie i rozpędził się na krótkim odcinku tak bardzo, że ledwo zdołał zatrzymać się przed miejską bramą. Odprowadzały go piskliwe krzyki i grad kamieni.

Podążając dokładnie tą samą drogą piątka podróżnych miała pewne obawy co do ataku małych Koczowników. Na szczęście wygląd kroczącego przodem Nassaira, a także broń przy pasie wojowników oraz poważnie wyglądający czarodziej - to wszystko sprawiło, że zza zwałów śmieci i przydrożnych krzaków błyskały jedynie złowrogie dziecięce ślepia. Nikt nie odważył się zaczepić piątki zbrojnych.

Przed bramą przywitał ich strażnik - pryszczaty młokos widać na wielkim kacu. Trzymał nogi na drewnianym stole, na czole położył brudną, mokrą szmatę, a w ręce trzymał wielki dzban sfermentowanego mleka. Najwyraźniej nie był w najlepszym nastroju. Łypnął przekrwionym okiem na przybyszy i od razu zwrócił uwagę na Nassaira i jego pakunek.

- Wy - zaskrzeczał wskazując na resztę - Wpisać się do księgi! Ty - wskazał na Nassaira - Coś Ty za jeden i co to jest?
 
Milly jest offline  
Stary 15-11-2007, 18:21   #347
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

Zmierzył pryszczatego zimnym spojrzeniem.
- Pan Topfnager jest u siebie ? A pan Klapperfoot ? (wymienił właścicieli dwóch największych składów towarów w mieście).
- Czy może pan Topfnager bawi w swej rezydencji... - pstryknął palcami usiłując sobie przypomnieć....
Za dużo miast, ale takie rzeczy kupiec musi pamiętać. Dlatego też nie zostałem kupcem - pomyślał. Jego wzrok padł na zacieki na murze i olśniło go.
- "Pod bluszczami"... no właśnie "Pod bluszczami" - powtórzył jakby się utwierdzając w tym co powiedział.
- Przybyliśmy do niego tracąc podczas burzy w Górach Szarych cały dobytek. No ruszże się człowieku i wpuść nas - huknął na strażnika - nie chcesz chyba byśmy stali w tym smrodzie - wskazał ręką na obozowiska Koczowników.
- Twój dowódca...ten taki z opaską na oku i łysy jakże mu tam... nie będzie zachwycony jak się dowie, że nas tu trzymałeś... - usiłował sobie przypomnieć jak nazywał się ten chciwy skurwiel. Zapamiętał go, bo zawsze zdzierał wyjątkowo wysoką opłatę za wjazd do miasta grożąc rewizją i konfiskatą towarów uznanych za nielegalne.

Co prawda każda karawana przemycała kontrabandę, ale tak schowaną, że taka wiecznie pijana łysa pała, ani tym bardziej jego przygłupi podwładni w życiu by jej nie znalezli. Dawało się łapówkę by uniknąć potem złośliwych szykan, nieszkodliwych ale uciążliwych i uprzykrzających handel w mieście.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 15-11-2007 o 19:12.
Arango jest offline  
Stary 20-11-2007, 16:30   #348
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
- Och, mniejsza z tym!- westchnął Czarny Baron, kładąc rękę na ramieniu Johanna i uśmiechając się dumnie- Jeżeli bowiem wciąż szanowny pan ma dylemat, czy wpuścić nas bez zbędnych formalności, to spytać się muszę, czy w razie zakazu wstępu mógłby pan posłać gońca do arcykapłana Teitzerga...

Na twarzy młodego odmalowało się zdziwienie- o kim jak o kim, ale o jednym z najwyższych kapłanów coraz to popularniejszego kultu Dębowego Ojca (który to wierzył w to, iż ich bóg to istota zamknięta w potężnym, pradawnym dębie i, wbrew pozorom, nie była to religia w sam raz dla miłośników natury- każdy jej wyznawca bowiem wyczekiwał chwili, gdy szlag trafi drzewo i ich duchowy Ojciec wydostanie się na świat, by znów zaprowadzić porządek i miłość wśród istot wszelkiej rasy) każdy w tym mieście słyszał. A mówienie o tym wiecznie zirytowanym mężczyźnie jako o swoim znajomym świadczyło o pozycji człowieka...

- No, proszę się nie dziwić... Nigdy nie był pan w świątyni zaraz obok portu? Tak, tak, mówię o tej ogromnej, ceglanej budowli pokrytej dla niepoznaki płytami marmuru... Nad wejściem wisi zaś szabla, w połowie ułamana szabla. Pamięta pan, jakież to imię się na niej znajduje?

Sam Baron doskonale pamiętał tą przygodę- niektórzy jego przyjaciele twierdzą nawet, iż nigdy nie był tak blisko śmierci. Ale cóż, jeżeli w poszukiwaniu zaginionego reliktu z owej świątyni udał się nieomal na sam świata kraniec, czując na sobie gorąc bijący od wrót otchłani... Mało kto potrafi powrócić z takiej wyprawy.

- Calistan de Carque.- odpowiedział po chwili, widząc całkowitą niewiedzę na twarzy strażnika- Miło mi poznać. To co, odsuwa się pan czy wysyła gońca?
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 20-11-2007, 19:39   #349
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Starego czarodzieja po tylu wiosnach jakie przeżył mało już rzeczy brzydziło, ale z pewnością miasto-koczowników było jednym z nielicznych wyjątków. Wszechobecny brud i smród jaki roztaczał się na długo przed tym zanim dotarli do miasta nie miał dla Wyszemira znaczenia bywał w gorszych miejscach. To widok wiecznie nie umytych i wygłodniałych dzieci przypominał mu jego własne dzieciństwo, niewole u mistrza i modły jakie on i jego towarzysze niedoli składali do swoich bogów, żeby skrócili ich mękę.

Kolejna próba przekonania strażników tym razem w wykonaniu Calistana wyrwała czarodzieja z zadumy. Jego towarzysze na szczęście znali to miasto i co ważniejsze jego wysoko postawionych mieszkańców. Wyszemir, na trasie swojej wędrówki nigdy nie zawędrował do Mergott…staruszek zaczął pośpiesznie grzebać w swoich rzeczach, przypomniawszy sobie o pewnej liście, którą wykradł jednej z sióstr Ballis słynnej alchemiczce.

Żółta kartka papieru była poplamiona jakąś brązową substancją, ale czarodziej bez problemu potrafił się odczytać po niedbałym piśmie poprzedniej właścicielki. – To było gdzieś tutaj – wodził wzrokiem po liście i uśmiechnął się, gdy odnalazł właściwą nazwę: Mergott -pod nią widniała tylko jedna notka.

ÁINE MAIER – szmugler, przemytnik, dostawca najświeższych ingrediencji, lepiej nie pytać się o niego strażników

Szczególnie ostatnie zdanie przypadło Wyszemirowi do gustu. „Cóż dobrze wiedzieć, że ktoś taki istnieje, będę musiał skorzystać z jego usług” – Starzec niechętnie musiał przyznać, że jego składniki były na wykończeniu a nielegalne źródła były o wiele tańsze.

Tępak przy bramie zdawał się nie reagować na tłumaczenia Johanna i Calistana widać za wolno myślał i tylko utrudniał sobie i im dzień.
 
mataichi jest offline  
Stary 20-11-2007, 20:33   #350
 
Nassair's Avatar
 
Reputacja: 1 Nassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwu
Trudno było wywnioskować, jaki efekt wywołały na Nassairze zapach, a potem widok miasta zbudowanego z odpadków, oraz jego mieszkańcy. Szedł jak zwykle, w ciszy i spokoju, jak wieczny wędrowiec przemierzający miejsca i czasy. Jego zachowanie nie odbiegało od normy.
Dopiero pod bramami Mergott wrócił jakby do tego świata. Najpierw popatrzał na strażnika, przekrzywiając swoim zwyczajem głowę. Potem poluźnił pasy noszy i opuścił je na ziemię. Znów odwrócił się do strażnika, robiąc niewielki wykrok w jego stronę. Jedną ręką podniósł gogle i spojrzał mu prosto w oczy. Co w tej chwili widział i co myślał żołnierz, co odbywało się pomiędzy nimi było zagadką. Głupawy wyraz twarzy żołdaka, po wysłuchanych tyradach i orędziach, zmienił się powoli. Twarz ściągnęła się do niezbyt ładnego grymasu, zbladła jeszcze bardziej, co wydawało się niemożliwe, a na czoło wystąpiły nagle kropelki potu.
Drugą ręką Nassair wyciągną za płaszcza i wysypał na blat garść złotych monet, po czym wsunął gogle na oczy, odwrócił się w stronę spisu i nakreślił piórem duży
X
 
__________________
And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom.

Ostatnio edytowane przez Nassair : 20-11-2007 o 20:41.
Nassair jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172