Wszystkie trzy księżyce lśniły pełnym blaskiem. Niebo było ciche, spokojne, obsypane gęsto rozedrganymi delikatnie punkcikami gwiazd.
Miał piękne, czarne oczy, o błękitnych źrenicach, przyćmione troską, niestety.
Fromani fero anfrigna
Kideno milu nanedur
Lotde zefi sil dorna
Lotde warnem devenur
Verere neco
Elamodeo...
SpojrzaÅ‚a na oblicze peÅ‚ne niewinnoÅ›ci, piÄ™kna i, pomimo uÅ›miechu – smutku. BiaÅ‚e koraliki, podarunek od Niej, migotaÅ‚y w Å›wietle gwiazd, skrzÄ…c siÄ™ na jego czarnych wÅ‚osach jak krople rosy. MiÄ™tosiÅ‚ w dÅ‚oni kwiat czerwonej róży.
http://sleckt.deviantart.com/art/D-e...a-t-a-36551667
W ciemnościach jasne światło
Zabłysło promykiem nadziei
Pełna wiary i odwagi
Pełna blasku promieni
Ruszyłaś samotnie
Na śmierć...
W oczach twych błyszczących
Było coś dziwnego
Miałaś złe przeczucie
A jednak szłaś dalej
Ku chwale swojej
W objęcia śmierci
Choć moc twego serca
Jasna, potężna i ciepła
Zamknięta jest ona
W śmiertelnym ciele
W ostatniej chwili zwycięstwa
Śmierć zadała ci cios
Mówiłaś, że ze złem
Walczyć trzeba
Oto leżysz u mych stóp
Martwa, zwycięska, uśmiechnięta
W rozluźnionej swej dłoni
Trzymałaś śmierć
Usta twe zamknięte od krwi czerwone
Dłonie twe zaciśnięte, krwią splamione
Chciały uchwycić iskrę życia
Oczy smutne nie patrzą już
W dal z utęsknieniem
Znamię śmierci na nich
Powiedz mi
Jedno słowo jedno imię
Tego co splamił ręce
KrwiÄ… twojÄ…
A pomszczÄ™ ciÄ™
Ale wróg twój - śmierć
Za co walczyłaś
Jest niepokonane
A w co wierzyłaś
Oto dziś nastało
Imię twoje będzie wychwalane
Śmierć o nim nie zapomni...
- Nie pozwolÄ™ was skrzywdzić – odparÅ‚a z naciskiem.
Uśmiechnął się.
http://sinlinn.deviantart.com/art/gs3-39951609
„Dlaczego? Dlaczego zabiÅ‚ ciebie, a nie mnie? MiaÅ‚ walczyć ze mnÄ…, nie z tobÄ…!...”
...
„Nie znasz odpowiedzi na pytania rozpoczynajÄ…ce siÄ™ sÅ‚owem ‘dlaczego’, gdyż jesteÅ› synem chaosu. Przyczyny i skutki to nie twoje zmartwienie”
...
„ZabiÅ‚eÅ› go z zazdroÅ›ci? Z nienawiÅ›ci? Samoobrony? Bez powodu? Przez przypadek stanÄ…Å‚ na twojej drodze?... Widzisz to, Levander? Czy co dzieÅ„, co noc, musisz oglÄ…dać tÄ™, za którÄ… oddaÅ‚eÅ› życie u boku tego, który zadaÅ‚ ci Å›miertelny cios...?”
Siedziała w ciszy, patrząc gdzieś w dal. Silny, chłodny wiatr kołysał łanami wysokich traw, tworząc burzliwe fale na morzu zieleni. W zamyśleniu obserwowała ciemne chmury przesuwające się ponad wzgórzami. Coś dopadło do jej pleców i ucapiło, splatając ramiona na jej talii. Dziewczyna podskoczyła, przestraszona, wyrwana z zadumy. Odpowiedział jej rozbawiony chichot. Odetchnęła, pogłaskała obejmujące ją ramię.
- PrzestraszyÅ‚eÅ› mnie!... – przyznaÅ‚a.
- Jest czego siÄ™ bac!;3 – odparÅ‚ zadziornie, ocierajÄ…c policzkiem o jej policzek.
- Udało się?
MruknÄ…Å‚ ironicznie pod nosem.
- Słonko, jeśli chciałaś kotka i pieska, trzeba było śmiało wspomnieć o tym dawno temu. Mając więcej czasu znalazłbym coś ładniejszego; jeden ma krzywy zgryz, drugi nie zna się na modzie...
- Ich losy sÄ… ze sobÄ… sprzężone – odparÅ‚a poważnie. - Pozwólmy dziaÅ‚ać przeznaczeniu.
- Czy twoja prośba o ocalenie ich była w ramach przeznaczenia?;3
- OczywiÅ›cie – uÅ›miechnęła siÄ™ szelmowsko.
- Obyś się nie myliła...
- Verion...?
- Hm?;3 ... Ah... Nie bÄ™dÄ™ udawaÅ‚, że jest mi przykro. Znasz moje zdanie na ten temat, SÅ‚onko; powinniÅ›my obaj polec w tamtej walce. Lecz gdybyÅ›my obaj zginÄ™li... kto chroniÅ‚by ciebie, hm?;3 – przytuliÅ‚ siÄ™ do dziewczyny. – Åšmierć Lavendera nie poszÅ‚a na marne, SÅ‚onko, obiecaÅ‚em odpokutować. Jak mi idzie?
- Dobrze. Wybacz, ja tylko...
- Ja też...
* * *
Vriess; Budzisz siÄ™, nie majÄ…c pojÄ™cia co robiÅ‚eÅ› wczoraj. Macasz dÅ‚oÅ„mi ziemiÄ™ – odkrywasz, że leżysz na chÅ‚odnej trawie.
Waldorff; Gramolisz się z ziemi, wspierając się o drzewo. Dawno nie widziałeś tak grubego pnia... Nagle coś wielkości wróbla przefrunęło przed twoim nosem.
http://humandescent.deviantart.com/a...birat-19787270
I pomknęło w las.
Charlotte; Ocknęłaś się, leżąc z nogami wspartymi na czymś... ciepłym i włochatym!
Vriess; Wstajesz chwiejnie, poobijany i półprzytomny. Czujesz siÄ™ jakby przebiegÅ‚o po tobie stado Astarothów. O, o wilku mowa – pan demon ‘drzemie’ w najlepsze, rozÅ‚ożony na trawce, plecami oparty o pieÅ„ ogromnego drzewa nieopodal.
Sathem; budzisz siÄ™; coÅ› na to tobie leży. I porusza siÄ™ oO’ zeskakuje nagle z ciebie, podnosisz siÄ™ na klÄ™czki i widzisz szczupÅ‚Ä…, Å›redniego wzrostu kobietÄ™ o niebywale szmaragdowych oczach. Posiada dÅ‚ugie, krÄ™cone rude wÅ‚osy. Ubrana jest w czarnÄ… sukniÄ™ przylegajÄ…cÄ… do ciaÅ‚a. Na gÅ‚owie nosi coÅ› w rodzaju czarnego diademu.
Charlotte; fu, to jakiÅ› zwierzak! OO’ Ciemnoszara sierść, pomaraÅ„czowy... kapelusz?! Ciemnozielony pÅ‚aszcz, spodenki w zielono-biaÅ‚e paski. To jakiÅ› wilkoÅ‚ak!
Vriess; Póki co nie zauważyłeś nikogo znajomego poza Astarothem, więc zataczając się, wleczesz się powoli ku niemu. A nuż wie, co się stało.
Astaroth jest pogrążony w dziwnym, głębokim śnie. Znienacka otwiera szeroko oczy, zrywa się w parodyjnej wręcz panice i odskakuje, uderzając plecami o drzewo za sobą. Przez moment wygląda, jakby zobaczył Thomasa w bikiniXD W życiu nie widziałeś takiej zgrozy wymalowanej na jego twarzy. Po chwili Astaroth rozgląda się z zagubieniem i spogląda na ciebie pytająco. Jego wierna mała chimerka ląduje mu na lewym ramieniu.
http://humandescent.deviantart.com/a...birat-19787270 Waldorff; coś poruszyło się nieopodal, usłyszałeś szelest i klasyczny trzask gałęzi. Ostrożnie idziesz w tym kierunku i z ulgą zauważasz nekromantę oraz demona. No, chwałą Moradinowi, nie jesteś sam.
Vriess, Astaroth, Waldorff; usłyszeliście pisk
Charlotte. PodążajÄ…c za nim znajdujecie sukkubÄ™ i... wilka w kapeluszu? OO’’
Sathem; O nie, to ta złowroga halucynacja w czerwonym żupanie!!! XD Teraz już wygląda całkiem realnie, jak czerwono-żółty koszmar, który wyłonił się z mroku zza pnia wielkiego drzewa. Są z nim też inni!... ale tamci przynajmniej nie mają mlecznobiałej skóry. Jeden z nich to człowiek, chudziutki, młodziutki, średniego wzrostu. Ubrany w długi czarny płaszcz. Na szyi nosi dwa dziwne amulety. Wygląda na bystrą, zdeterminowaną istotę, przygląda się tobie z krzywą, sarkastyczną miną.
U boku nekromanty stoi sędziwy dwarf. Wygląda na doświadczonego przez życie krasnoluda. Wzrostem i budową odpowiada standardowym wymiarom reszty swych współplemieńców. Ubrany jest w ciemno szare ubrania, podróżną szatę. Na ramieniu ma dwuręczny młot bojowy. Wierzchnim ubraniem jest ciemno brązowy płaszcz z grubej skóry sztukowanej w miejscach ruchomych lżejszą skórą. Przez piersi ma przewieszony pas skórzanej torby podróżnej. Wygląda na poczciwego, pokojowo nastawionego gościa, choć raczej nie warto drażnić kogoś, kto dźwiga ogromny bojowy młot z taką łatwością...
Vriess, Astaroth, Waldorff, Charlotte, Sathem;Bez dwóch zdań, znajdujecie się w lesie.
Wokół jest ciemno, rozbrzmiewają wszędzie dziwne głosy zwierząt. Bystro zauważacie, że brakuje
Thomasa i Genghiego.
Jest chłodnawy wieczór, słonce zaraz zajdzie. Jesteście zmęczeni i diabelnie głodni.
Astaroth; Nie do koÅ„ca wiesz, co siÄ™ staÅ‚o. PamiÄ™tasz, że obudziÅ‚eÅ› siÄ™ w dziwnym miejscu, wewnÄ…trz bardzo maÅ‚ej piramidy z fioletowych mgieÅ‚, zawieszonej w biaÅ‚awej pustce. PoznawaÅ‚eÅ› doskonale swojÄ… wÅ‚asnÄ… energiÄ™ – niÄ… wÅ‚aÅ›nie byÅ‚y kÅ‚Ä™by mgÅ‚y poruszajÄ…ce siÄ™ wokół. UsÅ‚yszaÅ‚eÅ› znajomy gÅ‚os,
„Ivjiiiidjiia hapsen-hapsen-sjooovna...!” – zaszemraÅ‚ tak jak poprzednio.
Przez mgielną ścianę piramidy przedarła się naraz czyjaś twarz, i gwałtownie zbliżyła się do twojej własnej twarzy. Miała duże, kocie oczy, płonące hipnotyzującym karmazynem i fioletem zarazem. Przypominała twarz ludzką, ale to nie był człowiek, tego byłeś pewien. Chyba postać ta miała długie włosy, ale... widziałeś j tak zaskakująco krótko... Nie pamiętasz nawet wyraźnie rysów jej twarzy, czy się uśmiechała, czy nie. Pamiętasz jedynie blask w jej niesamowitych oczach. Miałeś wrażenie, że to spojrzenie zabijało, i to dosłownie.
Tevonrel; urrghhh... nie za dobrze się czujesz... Ocknąłeś się leżąc na brzuchu na wielkiej gałęzi, z ramionami i nogami zwisającymi w dół jak u śpiącego jaguara. Z zagadkowego, chorobliwego zamroczenia wyrwał cię kobiecy pisk zgrozy dobiegający gdzieś z dołu. Obracasz obolałą głowę i spoglądasz w ciemną otchłań w dole. Znajdujesz się kilkanaście metrów nad ziemią. Widzisz z góry Sathema, rudowłosą pannę w czerni, chudzielca w czarny płaszczu i dwarfa z ogromnym młotem bojowym. Usłyszałeś dziwny pisk tuż obok siebie. Coś siedzi na gałęzi nieopodal!