WÄ…tek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2007, 20:47   #1
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Tacy jak ty 3

Wszystkie trzy księżyce lśniły pełnym blaskiem. Niebo było ciche, spokojne, obsypane gęsto rozedrganymi delikatnie punkcikami gwiazd.

Miał piękne, czarne oczy, o błękitnych źrenicach, przyćmione troską, niestety.

Fromani fero anfrigna
Kideno milu nanedur
Lotde zefi sil dorna
Lotde warnem devenur
Verere neco
Elamodeo...

SpojrzaÅ‚a na oblicze peÅ‚ne niewinnoÅ›ci, piÄ™kna i, pomimo uÅ›miechu – smutku. BiaÅ‚e koraliki, podarunek od Niej, migotaÅ‚y w Å›wietle gwiazd, skrzÄ…c siÄ™ na jego czarnych wÅ‚osach jak krople rosy. MiÄ™tosiÅ‚ w dÅ‚oni kwiat czerwonej róży.

http://sleckt.deviantart.com/art/D-e...a-t-a-36551667

W ciemnościach jasne światło
Zabłysło promykiem nadziei
Pełna wiary i odwagi
Pełna blasku promieni
Ruszyłaś samotnie
Na śmierć...

W oczach twych błyszczących
Było coś dziwnego
Miałaś złe przeczucie
A jednak szłaś dalej
Ku chwale swojej
W objęcia śmierci

Choć moc twego serca
Jasna, potężna i ciepła
Zamknięta jest ona
W śmiertelnym ciele
W ostatniej chwili zwycięstwa
Śmierć zadała ci cios

Mówiłaś, że ze złem
Walczyć trzeba
Oto leżysz u mych stóp
Martwa, zwycięska, uśmiechnięta
W rozluźnionej swej dłoni
Trzymałaś śmierć

Usta twe zamknięte od krwi czerwone
Dłonie twe zaciśnięte, krwią splamione
Chciały uchwycić iskrę życia
Oczy smutne nie patrzą już
W dal z utęsknieniem
Znamię śmierci na nich

Powiedz mi
Jedno słowo jedno imię
Tego co splamił ręce
KrwiÄ… twojÄ…
A pomszczÄ™ ciÄ™
Ale wróg twój - śmierć

Za co walczyłaś
Jest niepokonane
A w co wierzyłaś
Oto dziś nastało
Imię twoje będzie wychwalane
Śmierć o nim nie zapomni...

- Nie pozwolÄ™ was skrzywdzić – odparÅ‚a z naciskiem.
Uśmiechnął się.
http://sinlinn.deviantart.com/art/gs3-39951609

„Dlaczego? Dlaczego zabiÅ‚ ciebie, a nie mnie? MiaÅ‚ walczyć ze mnÄ…, nie z tobÄ…!...”
...
„Nie znasz odpowiedzi na pytania rozpoczynajÄ…ce siÄ™ sÅ‚owem ‘dlaczego’, gdyż jesteÅ› synem chaosu. Przyczyny i skutki to nie twoje zmartwienie”
...
„ZabiÅ‚eÅ› go z zazdroÅ›ci? Z nienawiÅ›ci? Samoobrony? Bez powodu? Przez przypadek stanÄ…Å‚ na twojej drodze?... Widzisz to, Levander? Czy co dzieÅ„, co noc, musisz oglÄ…dać tÄ™, za którÄ… oddaÅ‚eÅ› życie u boku tego, który zadaÅ‚ ci Å›miertelny cios...?”

Siedziała w ciszy, patrząc gdzieś w dal. Silny, chłodny wiatr kołysał łanami wysokich traw, tworząc burzliwe fale na morzu zieleni. W zamyśleniu obserwowała ciemne chmury przesuwające się ponad wzgórzami. Coś dopadło do jej pleców i ucapiło, splatając ramiona na jej talii. Dziewczyna podskoczyła, przestraszona, wyrwana z zadumy. Odpowiedział jej rozbawiony chichot. Odetchnęła, pogłaskała obejmujące ją ramię.
- PrzestraszyÅ‚eÅ› mnie!... – przyznaÅ‚a.
- Jest czego siÄ™ bac!;3 – odparÅ‚ zadziornie, ocierajÄ…c policzkiem o jej policzek.
- Udało się?
MruknÄ…Å‚ ironicznie pod nosem.
- Słonko, jeśli chciałaś kotka i pieska, trzeba było śmiało wspomnieć o tym dawno temu. Mając więcej czasu znalazłbym coś ładniejszego; jeden ma krzywy zgryz, drugi nie zna się na modzie...
- Ich losy sÄ… ze sobÄ… sprzężone – odparÅ‚a poważnie. - Pozwólmy dziaÅ‚ać przeznaczeniu.
- Czy twoja prośba o ocalenie ich była w ramach przeznaczenia?;3
- OczywiÅ›cie – uÅ›miechnęła siÄ™ szelmowsko.
- Obyś się nie myliła...
- Verion...?
- Hm?;3 ... Ah... Nie bÄ™dÄ™ udawaÅ‚, że jest mi przykro. Znasz moje zdanie na ten temat, SÅ‚onko; powinniÅ›my obaj polec w tamtej walce. Lecz gdybyÅ›my obaj zginÄ™li... kto chroniÅ‚by ciebie, hm?;3 – przytuliÅ‚ siÄ™ do dziewczyny. – Åšmierć Lavendera nie poszÅ‚a na marne, SÅ‚onko, obiecaÅ‚em odpokutować. Jak mi idzie?
- Dobrze. Wybacz, ja tylko...
- Ja też...
* * *

Vriess; Budzisz siÄ™, nie majÄ…c pojÄ™cia co robiÅ‚eÅ› wczoraj. Macasz dÅ‚oÅ„mi ziemiÄ™ – odkrywasz, że leżysz na chÅ‚odnej trawie.

Waldorff; Gramolisz się z ziemi, wspierając się o drzewo. Dawno nie widziałeś tak grubego pnia... Nagle coś wielkości wróbla przefrunęło przed twoim nosem.
http://humandescent.deviantart.com/a...birat-19787270
I pomknęło w las.

Charlotte; Ocknęłaś się, leżąc z nogami wspartymi na czymś... ciepłym i włochatym!

Vriess; Wstajesz chwiejnie, poobijany i półprzytomny. Czujesz siÄ™ jakby przebiegÅ‚o po tobie stado Astarothów. O, o wilku mowa – pan demon ‘drzemie’ w najlepsze, rozÅ‚ożony na trawce, plecami oparty o pieÅ„ ogromnego drzewa nieopodal.

Sathem; budzisz siÄ™; coÅ› na to tobie leży. I porusza siÄ™ oO’ zeskakuje nagle z ciebie, podnosisz siÄ™ na klÄ™czki i widzisz szczupÅ‚Ä…, Å›redniego wzrostu kobietÄ™ o niebywale szmaragdowych oczach. Posiada dÅ‚ugie, krÄ™cone rude wÅ‚osy. Ubrana jest w czarnÄ… sukniÄ™ przylegajÄ…cÄ… do ciaÅ‚a. Na gÅ‚owie nosi coÅ› w rodzaju czarnego diademu.

Charlotte; fu, to jakiÅ› zwierzak! OO’ Ciemnoszara sierść, pomaraÅ„czowy... kapelusz?! Ciemnozielony pÅ‚aszcz, spodenki w zielono-biaÅ‚e paski. To jakiÅ› wilkoÅ‚ak!

Vriess; Póki co nie zauważyłeś nikogo znajomego poza Astarothem, więc zataczając się, wleczesz się powoli ku niemu. A nuż wie, co się stało. Astaroth jest pogrążony w dziwnym, głębokim śnie. Znienacka otwiera szeroko oczy, zrywa się w parodyjnej wręcz panice i odskakuje, uderzając plecami o drzewo za sobą. Przez moment wygląda, jakby zobaczył Thomasa w bikiniXD W życiu nie widziałeś takiej zgrozy wymalowanej na jego twarzy. Po chwili Astaroth rozgląda się z zagubieniem i spogląda na ciebie pytająco. Jego wierna mała chimerka ląduje mu na lewym ramieniu.
http://humandescent.deviantart.com/a...birat-19787270

Waldorff; coś poruszyło się nieopodal, usłyszałeś szelest i klasyczny trzask gałęzi. Ostrożnie idziesz w tym kierunku i z ulgą zauważasz nekromantę oraz demona. No, chwałą Moradinowi, nie jesteś sam.

Vriess, Astaroth, Waldorff; usÅ‚yszeliÅ›cie pisk Charlotte. PodążajÄ…c za nim znajdujecie sukkubÄ™ i... wilka w kapeluszu? OO’’

Sathem; O nie, to ta złowroga halucynacja w czerwonym żupanie!!! XD Teraz już wygląda całkiem realnie, jak czerwono-żółty koszmar, który wyłonił się z mroku zza pnia wielkiego drzewa. Są z nim też inni!... ale tamci przynajmniej nie mają mlecznobiałej skóry. Jeden z nich to człowiek, chudziutki, młodziutki, średniego wzrostu. Ubrany w długi czarny płaszcz. Na szyi nosi dwa dziwne amulety. Wygląda na bystrą, zdeterminowaną istotę, przygląda się tobie z krzywą, sarkastyczną miną.
U boku nekromanty stoi sędziwy dwarf. Wygląda na doświadczonego przez życie krasnoluda. Wzrostem i budową odpowiada standardowym wymiarom reszty swych współplemieńców. Ubrany jest w ciemno szare ubrania, podróżną szatę. Na ramieniu ma dwuręczny młot bojowy. Wierzchnim ubraniem jest ciemno brązowy płaszcz z grubej skóry sztukowanej w miejscach ruchomych lżejszą skórą. Przez piersi ma przewieszony pas skórzanej torby podróżnej. Wygląda na poczciwego, pokojowo nastawionego gościa, choć raczej nie warto drażnić kogoś, kto dźwiga ogromny bojowy młot z taką łatwością...

Vriess, Astaroth, Waldorff, Charlotte, Sathem;Bez dwóch zdań, znajdujecie się w lesie.



Wokół jest ciemno, rozbrzmiewają wszędzie dziwne głosy zwierząt. Bystro zauważacie, że brakuje Thomasa i Genghiego.
Jest chłodnawy wieczór, słonce zaraz zajdzie. Jesteście zmęczeni i diabelnie głodni.

Astaroth; Nie do koÅ„ca wiesz, co siÄ™ staÅ‚o. PamiÄ™tasz, że obudziÅ‚eÅ› siÄ™ w dziwnym miejscu, wewnÄ…trz bardzo maÅ‚ej piramidy z fioletowych mgieÅ‚, zawieszonej w biaÅ‚awej pustce. PoznawaÅ‚eÅ› doskonale swojÄ… wÅ‚asnÄ… energiÄ™ – niÄ… wÅ‚aÅ›nie byÅ‚y kÅ‚Ä™by mgÅ‚y poruszajÄ…ce siÄ™ wokół. UsÅ‚yszaÅ‚eÅ› znajomy gÅ‚os,
„Ivjiiiidjiia hapsen-hapsen-sjooovna...!” – zaszemraÅ‚ tak jak poprzednio.
Przez mgielną ścianę piramidy przedarła się naraz czyjaś twarz, i gwałtownie zbliżyła się do twojej własnej twarzy. Miała duże, kocie oczy, płonące hipnotyzującym karmazynem i fioletem zarazem. Przypominała twarz ludzką, ale to nie był człowiek, tego byłeś pewien. Chyba postać ta miała długie włosy, ale... widziałeś j tak zaskakująco krótko... Nie pamiętasz nawet wyraźnie rysów jej twarzy, czy się uśmiechała, czy nie. Pamiętasz jedynie blask w jej niesamowitych oczach. Miałeś wrażenie, że to spojrzenie zabijało, i to dosłownie.

Tevonrel; urrghhh... nie za dobrze się czujesz... Ocknąłeś się leżąc na brzuchu na wielkiej gałęzi, z ramionami i nogami zwisającymi w dół jak u śpiącego jaguara. Z zagadkowego, chorobliwego zamroczenia wyrwał cię kobiecy pisk zgrozy dobiegający gdzieś z dołu. Obracasz obolałą głowę i spoglądasz w ciemną otchłań w dole. Znajdujesz się kilkanaście metrów nad ziemią. Widzisz z góry Sathema, rudowłosą pannę w czerni, chudzielca w czarny płaszczu i dwarfa z ogromnym młotem bojowym. Usłyszałeś dziwny pisk tuż obok siebie. Coś siedzi na gałęzi nieopodal!

 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline