Słońce powoli zachodzi, wokół robi się coraz ciemniej, a milczące drzewa przemieniają się z wolna w ogromne, złowrogie posągi z pokrzywionymi łapskami i szponami, wpatrujące się w was drażniąco. Wszystko okrywa gęsty, chłodny całun mgły. W ciemnościach z ledwością możecie wypatrzyć rozgwieżdżone niebo za zasłoną gałęzi i liści.
Waldorff; BiaÅ‚e Å›wiatÅ‚o zdaje siÄ™ mieć zbawienny wpÅ‚yw na Astarotha. Demon wyraźnie zÅ‚agodniaÅ‚, jego oczy lÅ›niÄ… innym, przyjaźniejszym blaskiem. Reaguje nawet na lament nad pustÄ… flaszkÄ… i stara siÄ™ okazać dobre intencje, czÄ™stujÄ…c ciÄ™ jedynym rozweselaczem jaki posiada. Podaje ci na dÅ‚oni kilka listków, zdążyÅ‚eÅ› zauważyć, nim twojÄ… uwagÄ™ przykuÅ‚o zachowanie Vriessa, który przybyÅ‚ by „uratować”
Charlotte z łap wielkiego, złego wilka.[akcja odwleczona przez zapowiedzianą nieobecność gracza
]
Astaroth; Zerkasz spode łba na nekromantę, który ciągnie za rękę oszołomioną Charlotte. Kręcisz z politowaniem głową. Śmiertelnicy i ich wybryki, pfeh. Jak zwykle, o ironio, jesteś jedynym, który myśli trzeźwo nad aktualną sytuacją, zdaje się. Nikt poza tobą nie przejął się szczególnie zniknięciem Thomasa i Genghiego. Nie, żeby brakowało ci towarzystwa anioła, praworządnego syna Bieli, ale... no właśnie, ale. Wzdychasz pod nosem. Ogłaszasz, że wyruszasz na poszukiwania Anioła i Pierwszego Topora Lorda Inkwizytora, po czym teleportując się, znikasz.
Waldorff, Sathem; Tevonrel; Nekromanta i Charlotte udali siÄ™ w nieznanym kierunku, w oczywistym celu
Astaroth wyruszył na poszukiwania zaginionej części drużyny i również wyemigrował.
Tevonrel; nadal na drzewie, w towarzystwie dziwnego zwierzaczka.
Sathem; Sam na sam z dwarfem...