Tevonrel nagle obudził się na drzewie. Co tu się do cholery dzieje?!-pomyślał wściekły, gdy na dole zobaczył Futrzaka i już miał skoczyćna niego, żeby wypruć mu flaki, gdy zobaczył inne dziewne istoty. Wśród nich była ruda kobieta, dziwny cudzielec i krasnolud z wielkim młotem bojowym. Szykuje się ciekawe przedstawienie-pomyślał, wygodniej kaładąc się na gałęzi, skąd wszystko ładnie widział.
Jakieś dziwne stworzenie siedziało na gałęzi niealeko, lecz to zwierzątko kompletnie zignorował.
-To znowu ty! Czego ode mnie chcesz! Sam nie dałeś sobie ze mną rady, więc skombinowałeś sobie kumpli i teraz mnie zabijesz, tak?! Czyżbyś stracił honor, atakując trzema na jednego??-mówił Sierściuch, a Tevonrel zachichotał. Co prawda nie widział tego, do którego słowa te były adresowane, ale nie wiele go to obchodziło.
-Na bogów. Nie wiedziałem, że te podróże aż tak dają w czapę...-powiedział chudzielec, po czym przyciągnął do siebie rudowłosą.
-To wy.. ermm... Zabezpieczcie teren.... A ja odprowadzę ją w bezpieczne miejsce..-powiedział dziwny człowiek, ciągnąc gdzieś kobietę.
-Vriess w jakie bezpieczne miejsce? Jakbyś jeszcze nie zauważył jesteśmy w środku lasu, a jeszcze niedawno molestowało mnie jakieś żywe, chodzące w babcinych gaciach futro. Vriess słuchasz mnie? Ja rozumiem, że...-mówiła, a jej głos cichł powoli w oddali, a Tevonrel zaczął mieć nie lada problem, gdyż chciał podążyć za nimi, po gałęziach, ale też chciał zobaczyć Futrzaka w wersji wypchanego drewnem, podnóżka, co zapewne stanie się w obecności Krasnoluda z młotem bojowym.
-A niech to. Zostaję-pomyślał dalej przyglądając się Sierściuchowi.
-Yyy... Cześć. Czy moglibyśmy spokojnie porozmawiać? Jestem Sathem-powiedział Futrzak, a Tevonrel chichotał bezgłośnie, obserwując całe zajście i wyczekując ataku Krasnoluda. |