Kamisori Yoake Shiro, Twierdza Ostrza Blasku; łaźnia; godzina Hidy, koniec miesiąca Onnotangu; wiosna rok 1114. - Więc ruszajmy. Jeśli dziś nas nie przyjmie to poinformujemy służbę, że jutro rano się pojawimy. Odczekał chwilę aż Krab zdecyduje. - Czy ty Fukurou-san również idziesz z nami czy też masz inne plany. Jutro rano wyruszamy, a noc spędzimy pod gołym niebem, wszyscy powinniśmy wypocząć. Dobrej nocy Mirumoto Fukurou-san.
Gdy szli Manji co jakiś czas spoglądał w niebo, bardzo lubił zasypiać pod gołym niebem. Myśl podróży przepełniała go radością, chłodne wiosenne powietrze przywoływało wiele wspomnień. Niemal ten sam zapach powietrza, wilgotność, zbroja towarzyszyły mu w podróży z Katsumata-sensei. Myśl o sensei poruszyła lawinę wspomnień, obaw i trosk. "Jak sobie radzi ojciec-sama, co z sensei-sama, czy wciąż jestem czarną owcą w klanie, czy napotkam wielu takich co będą chcieli mnie zabić..." Odepchnął myśli, skoncentrował się na 'tu i teraz' na 'drodze nie strachu', 'nie myślenia'. Był dobrym pojedynkowiczem i wierzył w swoje zdolności i intuicję. - Jest piękna noc Akito-san, idealna na spacer przed snem. Właściwie to wątpię aby Kuni-san nas przyjął, choć nigdy nic nie wiadomo - pod mempo Skorpion uśmiechnął się obleśnie. - Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości znajdziemy czas na trening bokenami, bardzo chciałbym z Tobą poćwiczyć.
- Pamiętasz naszą walkę z Zaberu. Walczyliśmy wtedy obok siebie, chciałbym abyśmy, gdy zajdzie taka potrzeba, raz jeszcze stali ramię w ramię, byłbym zaszczycony. Manji musiał wysoko zadzierać głowę, a z daleka obaj samurajowie wyglądali jak dorosły z dzieckiem.
__________________ Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym. |