-Mojemu panu jest niezmiernie przykro, że nie może uczestniczyć w tak zacnym przyjęciu, lecz jego zdrowie niepozwala mu opuszczać swojego pałacu.-odpowiedział Burkhardowi po czym jego uwagę skupił pan domu, książę Bolko który wzniósł toast za swoją małżonkę. Gregor podniósł kielich do góry i napił się z niego. Po chwili wnieśli na salę jedzenie na które wszyscy czekali. Anzulewicz nie jadał dużo, nie lubił obżarstwa więc i tym razem na jego talerzu nie było widać za wiele.
Kiedy już skończył zaczął rozglądać się po zgromadzonych w sali i rozmyślać co też ich tu może sprowadzać oprócz balów i rozmów.
W pewnym momencie na salę wszedł wysoki jegomość o blond włosach. Po przywitaniu się z gospodarzami wzrok mężczyzny utkwił w kierunku stolika przy którym siedział Gregor. Anzulewicz z początki myślał, że patrzy się na niego lecz po chwili zrozumiał, że chodzi Bukharda. "Czyżby jakieś powiązania z przeszłości?"-pomyślał -"Zapowiada się nie jedna awantura podczas naszego pobytu tutaj."
Z zamyślenia wyrwał go mężczyzna mówiący do wszystkich zgromadzonych.
-"Szanowne damy, szlachetni panowie. Jestem Laszlo Andras, zechciejcie wybaczyć, jednak wolą mego pana, szlachetnego Adam z Cieszyna, było abym dołączył do Was i wziął udział w balu organizowanym przez zacnego księcia Bolko."
Po wygłoszenia swojej przemowy usiadł obok Sir Gregora. Ten skłonił głowę do niego w geście przywitania i wrócił do rozmyślań. |