-Jondheeeeen! Chodź już!
Człowiek wstał z krzesła. Przejechał ręką po łysej jak kolano głowie, po czym sprawdzając instynktownie czy w lewym uchu srebrny kolczyk z kamieniem szlachetnym dodający mu zawadiackiego wyglądu, trzyma się dobrze, wszedł do gabinetu. Ciemny, brązowy, skórzany pancerz nie wydawał głośnych dźwięków w takcie chodu. Był idealnie dopasowany. Czarne skórzane buty zabezpieczały jego nogi, a jednocześnie nie były ciężkie. Górną część torsu zakrywał szeroki, można by rzec, szal, pod którym był ciemnobrązowy, bardzo podniszczony już, płaszcz z kapturem sięgający do łydek. Szal nie osłaniał jednak całkiem szyi. Tę funkcję pełnił za niego brązowy materiał imitujący bandanę. Mężczyzna wyglądał z tym, jakby dolną część twarzy miał owiniętą bandażami. Spod płaszcza dawałoby się zauważyć przypięte do pasa sakiewki oraz dwie wspaniale wykonane ostrza. Z lewej strony sztylet, z prawej rapier. -Dlaczego mnie wezwałeś, mistrzu? Kolejne zabójstwo? - spytał swoim zimnym, pozbawionym entuzjazmu głosem. Usłyszawszy dziwną, łamiącą się odpowiedź, popatrzył uważnie na pracodawcę, po czym rzekł: -Teleportacja...cóż za niecodzienny sposób podróży. Mam przez to rozumieć, iż zależy ci na szybkim dotarciu do zleceniodawcy. W dodatku nie udzieliłeś mi konkretniejszych informacji. Przypadek? A może po prostu chcesz się mnie pozbyć?
Nie czekając na odpowiedź, wybuch gniewu tudzież gwałtowne zaprzeczenie odpowiedział cały czas patrząc na pracodawcę. - Jak zawsze otwarty na niecodzienne zlecenia. mam tylko nadzieję, że nie pakujesz mnie w jakieś bagno bez wyjścia. - na twarzy Jondhena pojawił się lekki, pełen ironii uśmiech, gdy wyciągał rękę po zwój.
__________________ W takich sytuacjach, gdy warstwa nakłada się na warstwę, gdy wszystko jest fasadą, wplecioną w sieci oszustwa, prawdą jest to, co z nią uczynisz. - Artemis Entreri
Ostatnio edytowane przez Yourek : 20-11-2007 o 17:14.
|