Isseno napił się piwa i pokiwał głową. Jego towarzysz był bardzo tolerancyjny i miły, tak, że nawet kiedy zachowywał się nietaktownie nie sprawiało to wielkiego problemu. W swoim mniemaniu lepiej mógł trafić tylko wpadając na piękną, napaloną jinnkę. Chciał podtrzymać rozmowę z askotą, ale nie mógł wymyślić żadnego ciekawego tematu. Poszedł więc po linii najmniejszego oporu.
- A więc po co przybyłeś pod Marathoont? Nie wyciągali cię chyba tutaj tylko jako przewodnika, a wątpie żebyś przybył po to by posiedzieć w czerwonym cieniu.
Andryl uśmiechnął się i pociągnął łyk z kufla. |