Rozwój sytuacji zaskoczył Laszlo, nie był już w połowie tak pewien siebie jak jeszcze parę godzin temu. Wciąż brakowało mu wiedzy potrzebnej do podjęcia kluczowych decyzji. Natomiast zachowanie krzyżaków sugerowało niepokojącą pewność siebie. "Brawura? Głupota? A może ma wystarczającą wiedzę by być pewnym siebie?" - Myśli goniły w jego głowie, gdy obserwował Burkharda - "Czy da się z niego zrobić sprzymierzeńca? Za wysokie progi." - podpowiadała mu intuicja.
Potrzebował jeszcze trochę czasu. Spokojnym gestem palców prawej dłoni rozczesał wąsy i ignorując pozornie całą awanturę wywołaną bezczelnym zachowaniem rycerzy krzyżackich i zwrócił się do swojego sąsiada. - "Przepraszam że przeszkadzam w rozmyślaniach" - powiedział do Gregora, uśmiechając się przepraszająco - "nie miałem jednak zaszczytu poznać Pana, jak do tej pory."
Kierując uwagę na siedzącego obok, obserwował jednak zakonnych. - ”Pojedynek” – z całej wypowiedzi księcia usłyszał tylko tyle. I tyle wystarczyło. ”Czy krzyżak naprawdę był gotów na to co zbliżało się wielkimi krokami? Stawka właśnie została podniesiona i pora aby pierwszoplanowi gracze zadecydowali po której stronie wchodzą go gry. Mnie pozostała decyzja czy chcę grać na pierwszym planie." - rozmyślał Laszlo gdy czekał na odpowiedź towarzysza biesiady.
Myśli jego przerwało wejście nowego gościa, którego przybycie zdawała się podkreślać nawet pogoda. Deszcz stukający o okna sali przez chwilę niemal zagłuszał rozmowy i muzykę. Gość był równie tajemniczy, jak prezent który wręczył książęcej parze. Zegar inkrustowany bursztynem sprawił, że na chwile wszyscy zapomnieli o krzyżakach i zasępili się nad losem Rzeczypospolitej. ”Pojedynek! To rozwiąże wiele moich problemów” – myśli Laszlo niemal natychmiast wróciły na istotne tory.
Wieczór zaskakiwał go coraz bardziej z każdą chwilą. Zdawał się przynosić problemy których nie przewidział i rozwiązywać je chwilę później. Kątem oka dostrzegł kolejnego służącego opuszczającego sale biesiadną w ogólnym zamieszaniu. |