Konstantin, Cisza
- Ja...- zaczęła mniszka. Jednak nie skończyła. Najwyraźniej zastanawiała się co to za mikstura, ale jednak wypiła ją.
Po chwili jednak wyciągnęła nóż i przyłożyła go do gardła Morriesa . ten jednak rzekł szybko:
-Nie radziłbym, pani.- Cisza poczuła na plecach chłód ostrza- Nie masz się czego obawiać. To nie trucizna.
-Co to jest?- spytała mniszka.
-Eh, długo by mówić. Wywar leczniczy, ot co.
Odwróciła się zakłopotana, jednocześnie zdejmując ostrze sztyletu z szyi barda.
- Przepraszam.
-Nie ma za co. Niektórzy tak reagują. To dobrze żeś ostrożna. Przyda się ktoś taki podczas tego zadania, o tak. Ale przejdźmy do rzeczy.- rzekł bard i podszedł do szafy, ale nie dane mu było skończyć, ponieważ Konstantin rzekł:
Jeżeli już mówimy o pieniądzach to powiedz, poczuł do niego niechęć. Nie mam dużego wyboru. Uważam bowiem, że trafiła mi się dogodna sytuacja i nie chcę jej stracić. Czy kompanów mam sam poszukać, czy raczej czekać aż sami się zgłoszą - mówiąc końcówkę skierował wzrok na stronę diablęta.
-Cieszę się ze uważasz zapłatę za godną, bo chyba o to ci chodzi. Czy musisz szukać? No cóż- nagle urwał, bo zauważył teleportującego się w rogu Elkana. Elkan
Elkan zaskoczony odpowiedział:
- Ja najemnikiem? Ależ mistrzu... Ja żyję by służyć Heironeusowi a nie jakimś podrzędnym gildiom... - spojrzał jeszcze raz na twarz najwyższego kapłana. - Sądzę że nie mam wyboru... - powiedział bardzo cicho, jakby do siebie. - Jestem gotów.
-I mam nadzieję że będziesz służył. Ale zanim to się stanie musimy wiedzieć, czy jesteś godny. Zresztą ta misja da wiele dobrego Ashindar. Przynajmniej według mnie, i to nie od razu. Więc skoro jesteś gotów, to cię teleportuję. Elkan, Cisza, Konstantin
Cisza na widok kapłana syknął i sięgnęła po drąg, Konstantin wyciągnął miecz. A sam Elkan opierał się oszołomiony o ścianę. Tylko Morries zachował spokój. Dokończył zdanie:
-sądzę że daleko szukać nie musisz. Pan pewnie jest kapłanem Heironeusa, tak? Powiadomiono mnie.- w tym momencie Elkan odzyskał świadomość, a pozostali schowali broń.- A więc pewnie chcecie abym wyjaśnił wam co nieco. Ah, droga pani, wybacz ze cię pominąłem…. ale ty także szukasz pracy? O kapłanie wiem, a ty co byś chciała w zamian? Nie krepuj się- dodał, widząc jej zmieszanie-Lepiej żebyśmy wiedzieli o sobie jak najwięcej. I może przedstawmy się- Ja jestem Morries. Kersist
- Takich jak ja, mówisz? – odrzekł najwyraźniej zdziwiony i rozbawiony druid- No dobra, co to za robota?
-Oh, źle mnie zrozumiałeś.-człowiek uśmiechnął się szczerze- To raczej jest propozycja długofalowa. Aczkolwiek możesz zrezygnować po pierwszym zadaniu, lub nawet przed. Ale wątpię. Mój pracodawca zapewnia świetne nagrody. Mogę cię do niego zabrać. Więc co- spytał po raz kolejny złodziej. Kar-shuk
Barbarzyńca wysłuchał barmana i odrzekł zmartwiony:
-Kar-shuk nie mieć złoto ale właściciel karczma musieć pomóc Kar-shuk. Człowiek-morderca orków zwabić orki z wioska Kar-shuk w pułapka i zabić wszystkie. Tylko Kar-shuk uciec i teraz szukać zemsta. Jak by sie czuć właściciel karczma gdyby ktoś przyjść i zabić jego rodzina? Kar-shuk móc odpracować złoto ale on potrzebować informacja o półelf. Ty musieć pomóc Kar-shuk...
To rzekłszy błagalnym wzrokiem spojrzał na barmana... Ten jednak spojrzał na niego ze zdziwieniem, zjechał wzrokiem do jego pasa i rzekł:
-A ta ukryta za płaszczem sakiewka to co? Nie ze mną te numery, „biedaku”- roześmiał się barman- Na pewno masz tam coś niecoś.
Kar-shuk uderzył się ręką w czoło. No tak! A pieniądze od Graasha?
[Półork mieć napisane w karcie 50 sz ] Nicram
-Dużo zwojów powiadasz? Więc nie zrobi CI to różnicy jeśli zabiorę sobie kilka na pamiątkę co?-druid uśmiechnął się, tym razem złośliwie. Widząc cofającego się ze strachu niziołka dodał- Zuch chłopak, będę jeszcze z ciebie ludzie...nie, raczej nie będą... Cóż zanim ruszę dalej, może mnie ugościsz i powiesz coś o tym Potężnym człeku, widzisz jestem żądny wiedzy...a nie krwi... chwilowo.
Przeczesał dłonią krótkie czarne włosy czekając dalszych reakcji niziołka.
-Pannie, źle mnnie zrozummiałeś…-mówił coraz bardziej przestraszony karzeł- Jest wiele zwojów, lecz ja mam tylko jeden. Panie, a cco ja mogę wiedzieć? Zwą go Unfindel, to pół-eelf… i jest magiem. Takim, z nnatury, nie czarodziejem. Panie trzymaj zwójjj i daj mi odejść- wydarł się Niziołek. Jondhen
-Teleportacja...cóż za niecodzienny sposób podróży. Mam przez to rozumieć, iż zależy ci na szybkim dotarciu do zleceniodawcy. W dodatku nie udzieliłeś mi konkretniejszych informacji. Przypadek? A może po prostu chcesz się mnie pozbyć?
Nie czekając na odpowiedź dodał:
- Jak zawsze otwarty na niecodzienne zlecenia. Mam tylko nadzieję, że nie pakujesz mnie w jakieś bagno bez wyjścia. - na twarzy Jondhena pojawił się lekki, pełen ironii uśmiech, gdy wyciągał rękę po zwój.
-Tak, z chęcią bym się ciebie pozbył. I zapewne to robię. Z tego co powiedział owy półelf-kurier… a zresztą. Nie mam konkretnych informacji. Możliwe że to bagno bez wyjścia, możliwe że to otwarty skarbiec… możliwe że to pułapka. Ale wątpię w to.- oczy mistrza zeszły na wyciągniętą dłoń zabójcy- hm…. Chcesz się sam teleportować? Nie sądzę. A więc zgoda- upewnił się mistrz- jeśli tak to zejdź niżej to Arsivasa i poproś o użycie zwoju.
Ostatnio edytowane przez Beriand : 20-11-2007 o 15:32.
|