Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2007, 13:56   #35
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Droga z ziem dobrzyckich do Narcyzowa nie należała do długich.
Jednak niedostatki pogody nawet najkrótsza drogę potrafiły nieprzyjemnie wydłużyć.
Berenika od długich godzin zamknięta w szczelnym kokonie powozu czuła, że może jej się nie udać, w przeciwieństwie do wiosennych motyli rozwinąć swobodnie skrzydeł.
Przynajmniej w tej kolasce nie ma tych strasznych wzmocnień jak w tej ostatniej…

Na samo wspomnienie poprzedniego powozu, jaki był w posiadaniu jej ojca, a nadawał się według niego dla jego córki zadrżała.
To było po prostu okropne…

Teraz chociaż delikatny stukot kropel deszczu o dach, i szum smaganych wiatrem gałęzi drzew wśród jakich musieli jechać uspokajał ją.
Jak zawsze…

Poczuła jak droga, jaką jadą unosi się, zaczęli wjeżdżać na jakieś wzniesienie.
Szczek metalu, gwar głosów, rżenie koni - to wszystko wyrwało ze snu leciwą Martę, opiekunkę Bereniki.

Zamrugała ona oczyma, poprawiła odruchowo czepiec na głowie.
-To, duszko moja, dojechaliśmy w końcu, niech Bogu będą dzięki…

Berenika uśmiechnęła się lekko do swej piastunki.
Czuła lekkie podniecenie, słyszała jak ojciec rozmawiał na temat balu w Narcyzowie z ojcem Grzegorzem, swym doradcą.
Ponoć ojciec Grzegorz mnisie szary przybrał nie tak dawno temu, po tym jak zaraza odebrała życie jego ukochanej żonie i dzieciom…
Mieli na niej być rożne osobistości, całość miała się odbyć na zamku Bolesława, zwanego Bolkiem, syna starszego brata Ziemowita, Kazimierza II.

Gwałtownie otwierające się drzwi kolasy przerwały rozmyślania dziewczyny.
W świetle pojawiła się sylwetka Sieciecha, wysokiego sługi.
Usłużnie podstawił stopnie, by obie niewiasty mogły bezpiecznie wyjść z pojazdu.

Gdy dziewczyna postawiła stopy na wybrukowanym dziedzińcu zamkowym, pojawił się przy niej jej ojciec, Ziemowit.
Dziewczyna natychmiast skłoniła się lekko, jak należało przed ojcem.
Ten z uznaniem malującym się w oczach spojrzał na córkę.
Berenika szybko nauczyła się, że jedyne uczucia, jakie można dostrzec u ojca to te jakie pojawiają się we wzroku.
Reszta jego surowej twarzy nigdy nic nie wyrażała.
Przynajmniej ona ich tam nigdy nie dostrzegała.

W świetle pochodni błysnął na piersi ojca wyhaftowany herb, jakim się pieczętował Ziemowit.
Herb Jastrzębiec.



Dziewczyna poprawiła na głowie kaptur miękkiego, adamaszkowego płaszcza w kolorze wiosennej trawy.
Ruszyła wraz z orszakiem ojca u jego boku do wnętrza zamku.

***

Drzwi wielkiej sali rozwarły się przed wchodzącymi.
Majordomus od razu rozpoznał herb, jak i człowieka go noszącego.

- Pan ziem dobrzyńskich, Książe Brześcia, miłościwy Siemowit Dobrzyński z rodu Piastów wraz z swa córką, nadobną Bereniką!
Grajkowie ponownie zadęli w trąby.
Przy dźwiękach owej fanfary zapowiedziani goście zbliżyli się do podwyższenia, na jakim siedzieli gospodarze.
Podczas gdy ojciec uprzejmymi słowy witał się z krewniakiem i jego małżonką, Berenika trwała w odpowiedniej dla jej rangi i urodzenia, jak i godności gospodarzy ukłonie.

Uniosła się z niego z wdziękiem, gdy ojciec wymówił jej imię, by ją przedstawić.
Gładkie włosy barwy ognia spływały swobodnie na ramiona dziewczyny okryte błękitną materią pięknie skrojonej sukni, miękko okrywającej smukłą sylwetkę.
Jasna cera podkreślała niezwykła barwę włosów przytrzymanych delikatną opaską z srebrnych łańcuszków, jakie zbiegały się na czole dziewczyny otaczając błękitny kamień będący zwieńczeniem tej misternej ozdoby.
Podobnie cienkie łańcuszki tworzyły delikatny pasek wokół kibici dziewczyny, zwieszał się z niego filigranowy, niewielki, lecz pięknie wykonany krzyżyk.

Równie jak ów kamień błękitne były oczy Bereniki, co przykuwało dużo, czasem zadziwionych spojrzeń.
Na młodym, gładkim licu pięknie barwiły się panieńskie rumieńce, podkreślające tylko urodę książecej corki.

Dala dwa kroki ku podwyższeniu i ponownie się ukłoniła.

Znowu rozległ się glos jej ojca.

-Drogi bratowcu Bolku, szlachetna pani Lorianno, Bóg nie patrzy dobrze na tych, co w cudze progi z pustymi rękoma przychodzą, zechciejcie, więc w swej dobroci przyjąć te oto dary!

Na te słowa podeszło dwoje sług, kobieta i mężczyzna.
Sługa niósł sporych rozmiarów okrągławy, wysoki pakunek osłonięty cieniutką utkaną, ciemnoniebieską materią.
Ukląkłszy uniósł trzymany pakunek wysoko.
Identycznie postąpiła kobieta trzymającą równie durzy, lecz bardziej płaski instrument.

Ziemowit rzekł do księcia Bolka .
-Twa pasja do tych podniebnych wojowników jest znana, krewniaku, toteż ofiaruję ci dar jaki powinien.


Mówiąc to ściągnął materię z klatki.
Pomiędzy prętami swego więzienia prężył gniewnym ruchem, najwyraźniej nieco wystraszony nagłą jasnością sokół.
Omiatał złocistymi spojrzeniem oczu salę, nastroszywszy nieco brązowej barwy pióra.

Sługa postawili klatkę na ławie chyba specjalnie na podarki przygotowanej i nisko skłoniony wycofał się do tyłu.

Ziemowit zwrócił się z lekkim skinieniem głowy ku księżnej.
-Piękna pani, twa miłości do słodkich dźwięków muzyki, tez nie jest mi obca, toteż pozwól, bym ofiarował ci to..

Tym razem opadająca materia odsłoniła cudnej roboty harfę wykonana z lśniącego ciemnego drewna, o srebrnych strunach, inkrustowaną malachitem.
Służąca po ostrożnym złożeniu cennego ciężaru na ławie oddaliła się równie szybko i pokornie jak sługa wcześniej.

-Pani, mam nadzieje, że dźwięk tych strun będzie równie słodki jak twój głos.

Z tymi słowami pan Dobrzynia i Brześcia po raz ostatni się lekko ukłonił gospodarzą i wraz z córką udał się na swe miejsce za stołem.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay

Ostatnio edytowane przez Lhianann : 20-11-2007 o 13:59.
Lhianann jest offline