Na sali zapanowało niezwykłe ożywienie, przez które dźwięki muzyki już prawie nie dochodziły do uszy Lorianny. Słyszane zaś strzępy rozmów pełne były podniecenia i... żądzy krwi.
W innej sytuacji księżna zapewne pozwoliłaby się sprawie samej potoczyć, jednakże wiek jej i doświadczenie ostrzegały ją. Bo kiedyż miałby się odbyć pojedynek, jeśli nie w środku dnia? Ponieważ zaś świadkami byli wszyscy goście, wypadało, aby zgromadzili się w takim właśnie składzie na dziedzińcu. Notoryczna migrena potomków Kaina, którzy z wiadomych przyczyn nie zjawiliby się, mogłaby stać się od razu listą katowską.
Kobieta powiodła wzrokiem w kierunki Burkharda, który zdawał się być niespecjalnie przejęty, raczej... rozbawiony. Wciąż zastanawiała się ile ten człek wie i jakie siły za nim stoją. Chociaż już dawno jej piersi przestały falować, gdy napełniała je powietrzem, teraz odruchowo wciągnęła powietrze. Sytuacja wymagała podjęcia działań i przybrania stosowniej maski.
- Drodzy moi! – rzekła głośno i dobitnie. Od razu też umilkli grajkowie, kiedy wstała. - Jak powiedziałam, młody człowiek, szlachetny nasz gość Zygfryd Von Truttcheweitz winien przeprosić nas za swe słowa, co uczynił. Ma zatem moje wybaczenie, a i wierzę, że wasze również... Nie czas wszak na kłótnie i awantury!
Słowa te Lorianna wyrzekła z mocą, a jej wzrok przywodził na myśl karcąca matkę. Jej spojrzenie prześlizgnęło się po całej sali, omiatając większość twarzy, aż zatrzymało się na bratanku starego Krzyżaka.
- Mości Zygfrydzie, - zwróciła się do niego. - rozumiem twe wzburzenie, jednakże zasady wychowania i obyczaj nakazują wśród nas, aby sprawy z pospólstwem załatwiać na boku. Nikogo z tutejszych gości nie interesuje ile jaj złożyły dziś kury ani ile sera wyrobiono. To nie są rzeczy nurtujące szlachetnie urodzonych. Młody jesteś i pełen zapału, spożytkuj go jednak zamiast na niesnaski, na działanie i zabawy. Myślę, że piękne nasze córy chętnie opowiedzą ci dzisiejszej nocy o tych ziemiach, które choć obce dla cię, także mają swój urok.
Uśmiechnąwszy się lekko do najatrakcyjniejszych szlachcianek na wydaniu – Bereniki i Weroniki, księżna zwróciła się następnie do swego rycerza, który nieraz już zapewnił ja o swej lojalności - Korda. A że nie był to gołowąs, a zaprawiony w bojach i dysputach mąż, w pełni ufała, iż nie wyrwie się mimo jej słowom do walki.
- Mości Griszko, schowaj proszę miecz, a ujmij w dłoń kielich. Żywię szczerą nadzieję, że wszyscy za twym przykładem pójdą. Dziś wszak nie po to tu przybyliśmy, by się pojedynkować, lecz by znaleźć Boga w sercach, który zjednoczy nas i nasze państwo. Pijcie więc goście moi i bawcie się. Wychylmy toast za braterstwo!
To krzyknąwszy, Lorianna uniosła swoją czarkę i przechyliła, wypijając jej zawartość.
__________________ Konto zawieszone.
Ostatnio edytowane przez Mira : 20-11-2007 o 18:43.
|