Wraz z kolejnymi słowami Lorianny uśmiech dyskretnie uciekał spod nosa Burkharda. Przejrzała go? Nie, to raczej wątpliwe. O tym, czego dokonał z młodym Zygfrydem w Gnieźnie nie wiedział chyba nikt poza nimi i ich niedoszłym mordercą... Tyle, że ten ostatni niewiele mógł już mówić- ciężko bowiem gadać, będąc jedynie kupką popiołu. Tak czy inaczej księżna zniszczyła jeden z jego planów, lecz nie było to istotne dla całej partyjki szachów, które chciał tu rozegrać. Nie udało mu się strącić jednego pionka, lecz najważniejsze figury już niedługo zaczną upadać... - Zaiste, mądre słowa padły z twych ust, księżno. Lepiej bawić się, tańczyć i wino spijać, niźli walczyć ze sobą jak to czynią pogańscy wojowie na ich prymitywnych zabawach. My jednak musimy być istotami cywilizowanymi...- uśmiechnął się, jakby chciał powiedzieć "Do czasu...". Powstrzymał się jednak i powolnym krokiem zbliżył się do księżnej, skłaniając się następnie nisko. - Ktoś musi rozpocząć tą część balu, o pani, a z racji, iż książę zdaje się w tej chwili niezdolny do tańca, czyż mogę poprosić ciebie, o Lorianno?- uśmiechnął się, przeczesując dłonią włosy i wyciągając rękę w kierunku wampirzycy, tak by gdy tylko go ujmie, porwać ją w wir tańca- Bądź co bądź ciekawym będzie to sposobem na zaprezentowanie zgody między naszymi, bądź co bądź najbardziej wpływowymi w tej sali, frakcjami, czyż nie?
Oczy Burkharda jednak nie były radosne czy rozmarzone- wyrażały tylko jedno słowo. "Porozmawiajmy".
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |