Trudno było wywnioskować, jaki efekt wywołały na
Nassairze zapach, a potem widok miasta zbudowanego z odpadków, oraz jego mieszkańcy. Szedł jak zwykle, w ciszy i spokoju, jak wieczny wędrowiec przemierzający miejsca i czasy. Jego zachowanie nie odbiegało od normy.
Dopiero pod bramami Mergott wrócił jakby do tego świata. Najpierw popatrzał na strażnika, przekrzywiając swoim zwyczajem głowę. Potem poluźnił pasy noszy i opuścił je na ziemię. Znów odwrócił się do strażnika, robiąc niewielki wykrok w jego stronę. Jedną ręką podniósł gogle i spojrzał mu prosto w oczy. Co w tej chwili widział i co myślał żołnierz, co odbywało się pomiędzy nimi było zagadką. Głupawy wyraz twarzy żołdaka, po wysłuchanych tyradach i orędziach, zmienił się powoli. Twarz ściągnęła się do niezbyt ładnego grymasu, zbladła jeszcze bardziej, co wydawało się niemożliwe, a na czoło wystąpiły nagle kropelki potu.
Drugą ręką Nassair wyciągną za płaszcza i wysypał na blat garść złotych monet, po czym wsunął gogle na oczy, odwrócił się w stronę spisu i nakreślił piórem duży
X