-Twój piesek tak? Kto tutaj jest czyim właścicielem nie będę dochodził, ja wiem to, co chciałem wiedzieć. Uprzejmie chciałem jednak ostrzec, by nasze drogi nie krzyżowały się w niesprzyjających warunkach, gdyż do tego czasu nie będę nic do was miał. Nie interesuje mnie twoje imię, ale skoro chcesz poznać moje... jestem Astaroth-odrzekł demon, a Tevonrel tylko zachichotał.
-Czy nie będą się krzyżowały... zobaczymy-powiedział tajemnieczo, złowieszczym tonem, śmiejąc się cicho, po czym podszedł do Futrzaka.
-Oj Sierściuch, Sierściuch. Opowiem ci coś był pewien komar, który mnie denerwował. Wtedy właśnie chciałem, żebyś przyleciał...-zamilkł na chwilę, wpatrując się w księżyc.
-...ALE TY NIE PRZYLECIAŁEŚ PAJACU!!!-wrzasnął, po czym dodał.
-A pamiętasz jak mówiłem, że jak cię dopadnę poza tą blaszaną kupą złomu... TO CIĘ ROZSZARPIĘ!!!-wydarł się ponownie, skacząc ze złości jak małe dziecko.
-MASZ SZCZĘŚCIE, ŻE JESTEM SPO-KOJ-NYYYYYY!!!!!!-wydarł się na całe gardło, podskakując jeszcze gwałtowniej.
-A co do pieska, to nie obrażaj się... taka maluśka zemsta połączona z taktyką działania-rzekł, tym razem tak chicho, by tylko Sathem mógł go usłyszeć, a następnie odszedł pod inne drzewo, gdzie usiadł,
Po chwili ktoś zaczął przedzierać się przez krzaki, a Tevonrel zobaczył tam rudowłosą kobietę, chuderlaka w czarnym płaszczu,... bez buta..., jakiś Anioł i gnom.
-Interesująca gromadka...-mruknął do siebie, trzymając się z dala od wszystkich.
Rakszasa ziewnął znudzony, przyglądając się wszystkim. |