Gdy Chris i jego dwóch towarzyszy weszło za dom, ujrzeli... Szopę.
"No cóż, można i tak" - pomyślał chłopak i wzruszył ramionami.
Ledwie jednak to uczynił, drzwi budyneczku otworzyły się z hukiem i niezwykle efektownie wyjechał z niego... No właśnie... Coś w każdym razie na pewno z niego wyjechało. "- Chodźcie zobaczymy, co to za bryka." - Bryka? Byłem pewien, że to mobilny toster na dynamo... - skomentował wypowiedź kolegi Christopher uśmiechając się, a po chwili dodał - Swoją drogą, byłoby to całkiem praktyczne.
Podchodząc do pojazdu zauważył nadchodzącego, brakującego Justina - tak, pamiętał jego imię... Było wyryte chyba we wszystkich łazienkach w szkole.
- Hej - rzucił mu, wodząc wzrokiem za wypalonym papierosem, który właśnie wylądował na ulicy. Kiedy nowo przybyły znalazł się już obok, niezauważalnie się skrzywił, dotknięty "świeżym" oddechem Justina.
- Dzień dobry...
Gdy z tostera wysiadł profesor i wygłosił swoją patetyczną, acz dla odmiany nawet zachęcającą kwestię, Chris jeszcze raz przyjrzał się machinie, tym razem analizując ją pod kątem możliwych związanych z nią legendarnych wydarzeń. Przyszedł mu na myśl chyba tylko Wielki Wybuch.
Chciał spytać się o kilka rzeczy związanych z czasem trwania "zajęć", ich przebiegiem, a ewentualnie BHP, jednak westchnął i zrezygnował z nich. W końcu inni mieli wystarczającą ilość pytań, a jemu na rękę było oszczędzić jak największą część soboty.
- No... To hop! Zaczynajmy!
"A zaraz potem kończmy..." |