Khazad już od kilku dobrych chwil przysłuchiwał się temu, o czym rozprawiają podróżujący z nim ludzie. Trzymając broń w pogotowiu, wciąż czujny i skupiony na lustracji okolicy, nie zabierał głosu, gdyż nie sądził by było to potrzebne. W końcu gdy odezwał się ten człeczyna Sakrbimir i zaproponował dalszą podróż do Barnshaf, a następnie Cohen, krasnolud w końcu raczył spojrzeć na nich swym szalonym wzrokiem i rzekł:
- Mnie obojętne gdzie pojedziemy. - rzucił oschle do towarzyszy. - Jeśli kiedyś spotkaliście już na swej drodze kogoś takiego jak ja, wiecie chyba że dla mnie pieniądze nie mają żadnej wartości... Gdzie ustalicie tam z wami pojadę...
Przez chwilę khazad miał nawet zamiar powiedzieć im żeby się zamknęli wreszcie bo zdradzają ich pozycję, ale postanowił zachować to dla siebie. W końcu w tych lasach mogło siedzieć licho, które pozwoliłoby mu wypełnić własną misję. A tej okazji rosły Grimm nie mógł przepuścić...
Ostatnio edytowane przez Carnal Grief : 21-11-2007 o 20:42.
|