Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2007, 20:39   #162
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-Tantalion ma rację, musimy wyjść poza teren miasta. Czeka nas teraz długa wędrówka przez te ścieki. Tunele ciągną się kilometrami i chyba nikt nie jest w stanie zapamiętać dokładnie plan tych podziemi.-powiedział Corwei- Veinsteelu, musimy znaleźć jakieś dobre miejsce na odpoczynek. Oczywiście dalej stąd. Musimy odpocząć, szczególnie Falco. Jest omamiony jakimiś czarami. Musi nabrać sił aby iść dalej.-dodał i nakazał wymarsz.

Szli tunelami jakieś dwie godziny. Veinsteel znał część tych kanałów, lecz był to mały skrawek całości. Od jakiegoś czasu musieli wybierać drogę po znakach, uczuciu świeżego powietrza lub porostu wedle intuicji.
W końcu dotarli do dogodnego miejsca na odpoczynek. Był to kawałek suchego podłoża w środku korytarza, nic specjalnego ale zawsze suche. Warte trzymał Corwei ślęcząc przy odurzonym Falco podając mu jakieś cucące zioła. Po około 30 min. Starzec zdawał się wracać do siebie.

-Co się dzieje... Gdzie... Corwei?-zapytał podnosząc głowę- Corwei! Jesteś przyjacielu! Udało ci się... Wam się udało!-krzyknął rozglądając się po wszystkich-Rad jestem, że was widzę. Gdzie jest ten uparty brodacz, niech go uściskam!-zaśmiał się rozglądając się dookoła. Jego uśmiech szybko zastąpiło zaniepokojenie i zmieszanie. Spojrzawszy na twarze zgromadzonych dowiedział się wszystkiego o Mallunie.
-A więc odszedł... Niech Bóg umiłuje się nad jego duszą...-po tych słowach zamilkł i nie chciał rozmawiać.

Po kolejnych 30 min ruszyli w dalszą drogę. Błądzili po korytarzach następne kilka godzin zamierając w bezruchu słysząc każdy szelest przed lub za nimi, który zawsze okazywał się zwykłym szczurem lub innym małym stworzeniem. Przyjaciele stracili już rachubę czasu, nie wiedzieli czy jest dzień czy noc. W pewnym momencie Falco zarządził przerwę. Namawiany do dalszej drogi stanowczo odmawiał, nie podając żadnej przyczyny. Bohaterowie znaleźli jakiś kawałek suchego miejsca i stanęli tam. Po chwili milczenia Falco przemówił.
-Wiedzcie, że jestem wam po stokroć wdzięczny za uratowanie życia. Nie wiem czy kiedykolwiek zdołam się wam odwdzięczyć... nie wiem. Powiedzcie mi zatem jak zginął Mallun.- Ten przykry obowiązek spoczął na Adrilli która była z nim tego dnia.
Po wysłuchaniu opowieści znowu nastała cisza, którą znowu przerwał Falco.
-Czy znaleźliście może magiczną zbrojownie?-zapytał.
-Niestety nie udało nam się.-odpowiedział Corwei.
-Z tego co słyszałem, zbrojownia znajduje się w pałacu na pierwszym piętrze, za zaryglowanymi drzwiami. Widziałem je kiedy mnie prowadzono przed która.-powiedział Falco.
Corwei niepewnie spojrzał na Veina wiedząc, że powinien go posłuchać kiedy mówił o przeszukaniu pomieszczeń. Teraz było już za późno.
Po chwili ruszyli w dalszą drogę.

***

W końcu doszli do wyjścia z tunelu. Świeże powietrze uderzyło w nich dając uczucie przyjemności. Na dworze było już zupełnie ciemno, patrząc na księżyc było około godziny trzeciej. Kiedy wyszli na zewnątrz postanowili oddalić się dalej od murów. Tym razem Perendhil postanowił prowadzić, za nim szła Adrila, dalej Falco, Tantalion, Corwei, Aquodayro i na końcu Veinsteel. Szli tak nie całą godzinę gdy nagle, przechodząc przez otwarte pole, coś dużego przeleciało nad nimi, rycząc głośno. Wszyscy byli zdezorientowani. Nikt nie spodziewał się czegoś takiego. Kolejny lot nad drużyną tym razem dużo niższy. Wszyscy padli na ziemię zasłaniając głowy. W pewnym momencie usłyszeli przeraźliwy krzyk, tym razem to nie był ten smok. Kiedy wszyscy się podnieśli zdali sobie sprawę, że brakuje barda. Gigant wylądował trzymając w łapie wierzgającego półelfa którego w jednej chwili podrzucił do góry i kłapnął pyskiem połykając biedaka.

Chmury rozwiały się odsłaniając księżyc który oświetlił czarnego smoka. Oczom bohaterów ukazał się odrażający widok gada. Był potężny, po bokach jego pyska widać było płaty rozkładającej i odpadającej skóry. Oczy głęboko osadzone w oczodołach i wielkie nozdrza dawały wrażenie jakby była to sama czaszka.

Smok spojrzał na resztę małych istot i powiedział coś bardzo niskim, powolnym i głębokim głosem, nikt nic nie rozumiał ponieważ był to język smoków. Nikt, poza Falco który wpatrywał się jakby z zafascynowaniem w Smoka.
-Wyzywa nas...-powiedział-Nigdy nie spotkałem się z czymś takim w starciu z tym gatunkiem. Czarne smoki zazwyczaj są bardzo złośliwe. Ten podchodzi do nas z ostrożnością.
Smok powiedział coś podniosłym głosem, jakby się denerwował.
-Nie mamy wyjścia... Nie damy rady uciec.-powiedział Falco i odkrzyknął do smoka w jego mowie. Wszyscy wiedzieli, że przyjęto wyzwanie.
Drużyna zbliżyła się do niego, miała okazję do pierwszego ataku.
 
Zak jest offline