Adrila szła przed siebie nie do końca wiedząc co się z nią dzieje, poprostu szła i wiele to nie wniosło. Była przygotowana na ewentualnych wrogów jednak nie to było najważniejsze. Zastanawiała się nad tym czy aby na pewno można ufać Corwei'owi, bo z każdą chwilą była tego coraz mniej pewna. Zrobili jeden postój, Falco się obudził przy kolejnym musiała opowiedzieć o śmierci Malluna. Nie było to dla niej łatwe jednak zrobiła to starając się opowiadać jak najbardziej składnie. W końcu udało im się wyjść, Peredhil prowadził, Adrila patrzyła na niego, wspominając te chwile które spędzili razem i chodciaż nie było ich wiele czuła się nimi pokrzepiona. Nagle tą ciszę przerwał jakiś dziwny ryk. Coś przeleciało nad ich głowami, a dziewczyna padła na ziemię, miała wrażenie że wszyscy zrobili to samo. Nagle znowu coś zaczęło krzyczeć, ale to nie był smok. Serce zamarło w jej piersi. Podniosła głowę i zobaczyła Peredhila w paszczy smoka, rozpaczliwie próbował się uwolnić, ale ten wrzask nie ustawał w jej uszach. Nagle przed oczami stanął jej obraz pożeranego barda. Adrila stała wyprostowana. Nie poruszyła się ani trochę. Jeśli ktoś patrzył na jej twarz mógł coś zauważyć. W tym samym momencie coś w niej pękło, kolejna osoba na któej jej zależało pożegnała się z życiem. To było już za dużo. Przerażenie i niepewność któe do niedawna gościły w jej oczach zastąpiła czysta nienawiść. Nienawiść do wszystkich smoków, strażników i czarowników, którzy mieli jakiekolwiek powiązania z tymi bestiami. To wszystko przez nie, to ich wina. Zostali wyzwani na pojedynek. Ona nie uroniła żadnej łzy. Za dużo ich wylała i to nie czas żeby jeszcze bardziej nawadniać ziemię. Wbiła wzrok w ziemię. Szybko rozejrzała się w okół. Nagle cała nienawiść, spoczeła na tym gadzie. Nie zależało już jej na życiu. Dopiero teraz ogarnęła ją chęć zemsty. Za co? Za wszystko i wszystkich. Za to co ją spotkało, za to co spotkało tych których kochała. Nie myślała racjonalnie. Pierwsze co zrobiła to ściągnęła łuk z pleców. Strzała zaraz była na cięciwie. Była spokojna, jej oddech był równy jej ruchy szybkie, ale nie chaotyczne. wycelowała w oko gada. Zaraz po tym kolejna strzała, a miejce na dwie następne zaczęła szukać wzrokiem. Chciała znależć jakiś punk, przez który strzała mogła się przebić. Kiedy go zauważyła dwie kolejne strzeły posybowały w stronę smoka. Teraz żałowała, że to nie jest coś mniejszego, np. człowiek żeby mogła się z nim zmierzyć na równi. Stała tak niewzruszona, zastanawiając się jak teraz może działać. Najpier jednak musi wiedzieć co zrobią inni, akurat reszty nie chciała narażać, a na pewno nie teraz kiedy tylko oni jej zostali.
__________________ Irokez lub glaca to powód do dumy... |