Jeszcze dokładniej skryła twarz pod wielkim kapturem, nie spoglądała na horyzont widziała jedynie swoje buty zapadające się w śniegu.
~ niech strażnik zajmie się wypatrywaniem niebezpieczeństwa... w końcu chyba po to jest...~ pomyślała Celedine rozcierając ręce, w które coraz bardziej szczypał mróz. Zimne powietrze drażniło płuca, a gęsta para wydobywała się z ust. Usłyszała jakieś głosy, lecz nie zwracała na nie uwagi. Obrazy wojenne ciągle wracały, kuły w serce i przemijały...
~ jeszcze przyjdzie czas na opłakiwanie zmarłych...~ pomyślała i rozejrzała się po okolicy, lecz nie mogła zbyt długo napawać się tym widokiem. Ukryła twarz pod kapturem alby ukoić podrażnione oczy
Usłyszała odgłos walki. Odwróciła się natychmiast.
Zaklęła w duchu , nie maiła ochoty walczyć, nie teraz, teraz kiedy tak niedawno przyglądała się tragicznym agoniom znajomych...ich martwe ciała...
.~ Nie mam czasu na wspomnienia!~ skarciła się w duchu.
Najpierw przywołała wilka, który znacznie różnił się od tych atakujących. Był szaro-czarny i nieco większy. Celedine zawsze wolała pokojowe zamiary dopiero w ostateczności zaczynała walczyć. Przywołany wilk w ostatniej chwili osłonił Celedine przed zębami wroga. Kobieta odskoczyła i natychmiast rzuciła kule lodu w stronę innego. Zdjęła kaptur, aby móc bardziej skupić się na otoczeniu, była blada, miała czarne długie włosy. Światło odbijające się od śniegu przeszkadzało w orientacji. Nie wyciągał miecza, nie lubiła się nim posługiwać. Czary były dla niej postawą.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |