|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-11-2007, 22:39 | #11 |
Reputacja: 1 | Jeszcze dokładniej skryła twarz pod wielkim kapturem, nie spoglądała na horyzont widziała jedynie swoje buty zapadające się w śniegu. ~ niech strażnik zajmie się wypatrywaniem niebezpieczeństwa... w końcu chyba po to jest...~ pomyślała Celedine rozcierając ręce, w które coraz bardziej szczypał mróz. Zimne powietrze drażniło płuca, a gęsta para wydobywała się z ust. Usłyszała jakieś głosy, lecz nie zwracała na nie uwagi. Obrazy wojenne ciągle wracały, kuły w serce i przemijały... ~ jeszcze przyjdzie czas na opłakiwanie zmarłych...~ pomyślała i rozejrzała się po okolicy, lecz nie mogła zbyt długo napawać się tym widokiem. Ukryła twarz pod kapturem alby ukoić podrażnione oczy Usłyszała odgłos walki. Odwróciła się natychmiast. Zaklęła w duchu , nie maiła ochoty walczyć, nie teraz, teraz kiedy tak niedawno przyglądała się tragicznym agoniom znajomych...ich martwe ciała... .~ Nie mam czasu na wspomnienia!~ skarciła się w duchu. Najpierw przywołała wilka, który znacznie różnił się od tych atakujących. Był szaro-czarny i nieco większy. Celedine zawsze wolała pokojowe zamiary dopiero w ostateczności zaczynała walczyć. Przywołany wilk w ostatniej chwili osłonił Celedine przed zębami wroga. Kobieta odskoczyła i natychmiast rzuciła kule lodu w stronę innego. Zdjęła kaptur, aby móc bardziej skupić się na otoczeniu, była blada, miała czarne długie włosy. Światło odbijające się od śniegu przeszkadzało w orientacji. Nie wyciągał miecza, nie lubiła się nim posługiwać. Czary były dla niej postawą.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |
24-11-2007, 22:18 | #12 |
Reputacja: 1 | Luke zawsze lubił śnieg. Nie wiadomo czemu, ale miał do niego jakiś sentyment. Jakby jakaś niewidzialna więź zawsze ich łączyła. Może to i nonsens. Luke nienawidził śniegu. Brnął przez jego wielkie zaspy i miał już tego powyżej uszu. Było mu zimno. Powoli zaczął doskwierać głód. Lekko zmęczenie. Nie tak wyobrażał sobie szlachetną wyprawę. Do diaska! Oni nawet nie mieli żadnej mapy! Kręcił się nieopodal kobiety. Jedynej w ich kompani. Jego młodzieńczy honor nakazywał mu chronić kobiety. Głupie ideały jeszcze głupszego dzieciaka. Ale cóż począć, gdy się nie ma doświadczenia. Zastępuje je się ideałami. Zobaczył jak strażnik zatrzymał się, a w chwilę później ujrzał sześć wilków idących na nich powoli. Cholerne bestie. Kolejną rzeczą, którą w tej wyprawie, a po tej walce znienawidził, były wilki. Do końca swojego, acz krótkiego, życia nie zapałał do nich sympatią. Szybko, bynajmniej nie wprawnym ruchem, wyjął miecz z pochwy i zaczął nim wywijać. W stronę zbliżającego się do niego wilka puścił kulę ognia, po czym skoczył ku niemu szarżując. Parę nauk walki mieczem pozostało w żyłach chłopaka. Wiedział, że nie może dać się otoczyć. Dla tego też dostatecznie długo poczekał, aż wilki rozejdą się po innych kompanach. Wiedział, że po ataku zawsze musi być blok. Nigdy nie wiadomo z czym się walczy. Piruet, pchnięcie w okolice serca, piruet, blok. Miał nadzieje, że to wystarczy. Byleby tylko nie dać się otoczyć... |