Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2007, 18:09   #16
Beriand
 
Beriand's Avatar
 
Reputacja: 1 Beriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemu
Kar-shuk
Gdy barman zobaczył odliczającego pieniądze półośka rzekł pod nosem:
-A jednak….
Gdy schował monety do własnej sakiewki jego rozmówca powiedział:
-Właściciel karczma prowadzić Kar-shuk do półelf. Ale najpierw właściciel karczma dać Kar-shuk piwo i duże mięso...
Barman zaśmiał się głośno i odrzekł:
-Ja nie być właściciel karczma tylko okresowy pomocnik. Mogę dać tobie mięso i piwo, co mi tam.
Gdy półork zjadł barman prowadził go wąskimi uliczkami przez prawie kwadrans. Wreszcie doszli pod mały niewysoki budynek.
-To tu- powiedział barman- wszystko jest w piwnicy, nie dziw się niewielkim rozmiarem budynku- rzeczywiście Kar-shuk był zaskoczony skromnością siedziby owego wielkiego półelfa- Ja tam nie zejdę. Ten, kogo szukasz będzie zapewne na I piętrze piwnicy, na korytarzu. Zwykle ma na sobie długa szarożółta szatę z dużym kołnierzem [mój awatar go przedstawia, tylko ma mnie szpiczaste uszy]. A więc żegnaj.
Barman szybko zniknął za rogiem, a półork nie miał wyboru- wszedł do budynku i zszedł po schodach niżej. Na środku pomieszczenia w którym się znalazł stał człowiek w długim szarożółtym płaszczu i rozmawiał z barczystym krasnoludem. Po obu stronach komnaty było kilka drzwi. Z jednych z nich wyszedł elf i minąwszy barbarzyńcę poszedł na górę. Z nagłym błyskiem po prawej stronie teleportował się wysoki mag i podszedł do półelfa. Powiedział kilka słów i zniknął w błysku zaklęcia teleportacyjnego. Potem nic się nie działo, półork słyszał tylko szept opowiadającego coś krasnoluda. Najwyraźniej chwilowo nikt nie zwrócił na niego uwagi. Ale nagle z lewej teleportowała się kolejna postać.
Jak będę tu tak stał to nic nie zdziałam..
Nagle tuż przed jego nosem teleportował się półelf, zapewne druid, i zachwiał się oszołomiony przewracając zaskoczonego półorka. Kar-shuk zrzucił z siebie dziwnego przybysza i wstał.
Krasnolud obrócił się i spojrzał na nich karcącym wzrokiem, ale półelf ani na chwilę nie przerwał swojego wywodu. Niestety nie mogliście zrozumieć języka którym się posługiwali.


Jondhen Agosto
Jondhen wszedł do pokoju gildiowego maga.
- Jak się masz, Arsivasie? - rzucił chłodno na powitanie - Mam do ciebie sprawę.
Czarodziej podniósł głowę znad książki i powiedział szybko:
-Wybacz, ale nie mam teraz czasu na pogaduszki. Powiedz c…- w tym momencie mag zauważył zwój w dłoni zabójcy- Teleportacja?
Arsivas wyciągnął dłoń po zwój. A Jondhen mu go podał- miał jakiś wybór?
-Tak…. Dobra, zrobię to szybko.
I rzeczywiście po chwili oszołomiony Jondhen wylądował w dziwnym pomieszczeniu.
Przez jakiś czas nie mógł otrząsnąć się z szoku, ale po chwili odzyskał sprawność umysłu i zauważył w niedaleko siebie półelfa i krasnoluda a na schodach półośka.
No cóż, chyba spytam tą dwójkę Pomyślał zabójca i ze zdziwieniem usłyszał zgłuszone huknięcie a po obróceniu leżących na sobie półelfa i półorka. Nie przytoczę tutaj pierwszej rzeczy którą pomyślał sobie Jondhem. W każdym razie obydwie postacie wstały. Zabójca szybko zdecydował się do której pary podejść i….


Nicram Timad
Znikając druid uśmiechnął się szyderczo na myśl o minie niziołka. W każdym razie po chwili nie wiedział kim jest, gdzie jest, a na dodatek przewrócił się na kogoś. Owy ktoś szybko zrzucił go na posadzkę… nie, na schody. Nicram powoli wstał i rozejrzał się. Przed sobą miał wysokiego półorka. Był na schodach do jakiejś piwnicy, konkretnie to na samym dole tych schodów. W komnacie stał tylko jakiś dziwnie ubrany człowiek i półelfi mag rozmawiający o czymś z krasnoludem.

[PS- jak pisze w Wordzie półośka to zmienia się na półośka, więc jeśli kiedyś tak niechcący dam do sesji to się nie dziwcie ]


Elkan, Cisza, Konstantin
- Jam jest Elkan. - odezwał się kapłan z mocą w głosie, tak żeby wszyscy wiedzieli że nie wstydzi się tego kim jest. - Dumny kapłan Heironeusa, przysłany do tego zacnego miasta z zakonu w mieście Tror, daleko na południu. Jestem tu, ponieważ tak mi zlecono i z żadnych innych, a już na pewno nie zarobkowych, powodów.
- Cisza- powiedziała mniszka- Jestem Cisza. Tyle wystarczy. Pełnego imienia nikt nie zna, więc i wy nie musicie.
-Oryginalne imię. A twoje miano już znam, Konstantinie Thorn. Kapłan, mniszka, bard…. Ciekawie żeście się dobrali. Mam nadzieję że to wystarczy. A więc powiem krótko:
Wasze zadanie dotyczy ogromnie dla mnie ważnych rzeczy. Musicie udać się do pewnego magazynu pod południową bramą, dokładny adres to Podmurze 13. I tam znajdziecie kilka ważnych dla mnie przedmiotów- księgę, pierścień i laskę. Będą one zapewne dobrze ukryte i strzeżone, ale liczę na was. Nie myślcie tylko że to słabe przedmioty i mają dla mnie tylko wartość sentymentalną. O nie! To zawierające ogromną moc i wiedzę przedmioty. Więcej nie powiem póki mi ich nie oddacie. A jeśli chodzi o….-nagle Morries urwał i przekrzywił głowę na bok. Po chwili wyszeptał zaklęcie i powiedział- Dzięki Mateo, właśnie mam ją u siebie. Chyba masz rację do tego czynu. Wiem co jej teraz zaoferować. Przyjdź szybko.- po wymówieniu tych zdań obrócił się do „swojej drużyny” i rzekł- Wybaczcie, rozmawiałem z moim przyjacielem. Być może zna go pan Elkan. W każdym razie wiem co wam zaoferować. Konstantin- 500 sztuk złota, kapłan- to jego test, a skoro nic nie chce to coś mu dam- zaśmiał się- ale potem nad tym pomyślę. A ty Ciszo….- bard popatrzył na twarze kapłana i drugiego barda zastanawiając się nad czymś- A ty Ciszo- na początek mogę dla ciebie zrobić jedną rzecz- wiem że ktoś cię szuka i mogę cię zapewnić że ten ktoś zostanie… wyeliminowany. Ale to tylko jeden z wielu. Choć najgorliwszy w poszukiwaniu ciebie. Wiedz, że nie wierzę w to, że to ty to zrobiłaś. Wybaczcie konspirację, Elkanie i ty, Konstantinie, ale to Cisza musi zadecydować czy chce wam zdradzić swoją tajemnice. Jakieś pytania?- zakończył raźno Morries.


Kersist

Góral przez chwilę przypatrywał się dziwnemu człowiekowi, a po chwili powiedział:
- Chętnie posłucham co proponuje Twój mocodawca. Prowadź więc do niego, ale bacz gdyż mam cię na oku i nie moja jucha pierwsza pocieknie jeśli to jakaś pułapka.
-To żadna pułapka! Możesz mieć mnie na oku, choć nie wydaje mi się abyś mógł mnie pokonać- złodziej popatrzył na twarz górala oczekując wybuchu złości- Chociaż mogę się mylić. Nie spotkałem wielu takich jak ty. Dlatego wpadłeś mi w oko [nie, on nie jest gejem!- to dla Qaza ].
A więc chodź za mną.- po czym szybkim krokiem ruszył w stronę rynku. Potem skręcił w lewo, w prawo, w lewo.... biedny Kersist zupełnie stracił orientację [nie tą co myślisz, Qaz!]. Po kilkunastu minutach stanęli przed małym budynkiem. Złodziej wpuścił barbarzyńcę do środka i rzekł:
-Idź dalej sam. Gdybyś chciał tu wrócić to proszę, trzymaj ten zwój. Nie bój się, będziesz mógł go użyć. Aha- i na dole NIE czeka grupa bandytów a ten zwój NIE przywoła żadnego demona. No idź.- pogonił go człowiek i odszedł.
To na pewno pułapka. Najpierw mnie prowadzi a potem puszcza samego… i daje jakiś zwój. No ale czemu by nie…. Najwyżej będę miał trochę zabawy. I druid chwycił swój nóż i ruszył schodami w dół. Zobaczył plecy półorka i jakiegoś człowieka. Ale oni go nie zauważyli….
 

Ostatnio edytowane przez Beriand : 22-11-2007 o 20:08.
Beriand jest offline