Kar-shuk
Gdy barman zobaczył odliczającego pieniądze półośka rzekł pod nosem:
-A jednak….
Gdy schował monety do własnej sakiewki jego rozmówca powiedział:
-Właściciel karczma prowadzić Kar-shuk do półelf. Ale najpierw właściciel karczma dać Kar-shuk piwo i duże mięso...
Barman zaśmiał się głośno i odrzekł:
-Ja nie być właściciel karczma tylko okresowy pomocnik. Mogę dać tobie mięso i piwo, co mi tam.
Gdy półork zjadł barman prowadził go wąskimi uliczkami przez prawie kwadrans. Wreszcie doszli pod mały niewysoki budynek.
-To tu- powiedział barman- wszystko jest w piwnicy, nie dziw się niewielkim rozmiarem budynku- rzeczywiście Kar-shuk był zaskoczony skromnością siedziby owego wielkiego półelfa- Ja tam nie zejdę. Ten, kogo szukasz będzie zapewne na I piętrze piwnicy, na korytarzu. Zwykle ma na sobie długa szarożółta szatę z dużym kołnierzem [mój awatar go przedstawia, tylko ma mnie szpiczaste uszy]. A więc żegnaj.
Barman szybko zniknął za rogiem, a półork nie miał wyboru- wszedł do budynku i zszedł po schodach niżej. Na środku pomieszczenia w którym się znalazł stał człowiek w długim szarożółtym płaszczu i rozmawiał z barczystym krasnoludem. Po obu stronach komnaty było kilka drzwi. Z jednych z nich wyszedł elf i minąwszy barbarzyńcę poszedł na górę. Z nagłym błyskiem po prawej stronie teleportował się wysoki mag i podszedł do półelfa. Powiedział kilka słów i zniknął w błysku zaklęcia teleportacyjnego. Potem nic się nie działo, półork słyszał tylko szept opowiadającego coś krasnoluda. Najwyraźniej chwilowo nikt nie zwrócił na niego uwagi. Ale nagle z lewej teleportowała się kolejna postać.
Jak będę tu tak stał to nic nie zdziałam..
Nagle tuż przed jego nosem teleportował się półelf, zapewne druid, i zachwiał się oszołomiony przewracając zaskoczonego półorka. Kar-shuk zrzucił z siebie dziwnego przybysza i wstał.
Krasnolud obrócił się i spojrzał na nich karcącym wzrokiem, ale półelf ani na chwilę nie przerwał swojego wywodu. Niestety nie mogliście zrozumieć języka którym się posługiwali.
Jondhen Agosto
Jondhen wszedł do pokoju gildiowego maga.
- Jak się masz, Arsivasie? - rzucił chłodno na powitanie - Mam do ciebie sprawę.
Czarodziej podniósł głowę znad książki i powiedział szybko:
-Wybacz, ale nie mam teraz czasu na pogaduszki. Powiedz c…- w tym momencie mag zauważył zwój w dłoni zabójcy- Teleportacja?
Arsivas wyciągnął dłoń po zwój. A Jondhen mu go podał- miał jakiś wybór?
-Tak…. Dobra, zrobię to szybko.
I rzeczywiście po chwili oszołomiony Jondhen wylądował w dziwnym pomieszczeniu.
Przez jakiś czas nie mógł otrząsnąć się z szoku, ale po chwili odzyskał sprawność umysłu i zauważył w niedaleko siebie półelfa i krasnoluda a na schodach półośka.
No cóż, chyba spytam tą dwójkę Pomyślał zabójca i ze zdziwieniem usłyszał zgłuszone huknięcie a po obróceniu leżących na sobie półelfa i półorka. Nie przytoczę tutaj pierwszej rzeczy którą pomyślał sobie Jondhem. W każdym razie obydwie postacie wstały. Zabójca szybko zdecydował się do której pary podejść i….
Nicram Timad
Znikając druid uśmiechnął się szyderczo na myśl o minie niziołka. W każdym razie po chwili nie wiedział kim jest, gdzie jest, a na dodatek przewrócił się na kogoś. Owy ktoś szybko zrzucił go na posadzkę… nie, na schody. Nicram powoli wstał i rozejrzał się. Przed sobą miał wysokiego półorka. Był na schodach do jakiejś piwnicy, konkretnie to na samym dole tych schodów. W komnacie stał tylko jakiś dziwnie ubrany człowiek i półelfi mag rozmawiający o czymś z krasnoludem.
[PS- jak pisze w Wordzie półośka to zmienia się na półośka, więc jeśli kiedyś tak niechcący dam do sesji to się nie dziwcie
]
Elkan, Cisza, Konstantin
- Jam jest Elkan. - odezwał się kapłan z mocą w głosie, tak żeby wszyscy wiedzieli że nie wstydzi się tego kim jest. - Dumny kapłan Heironeusa, przysłany do tego zacnego miasta z zakonu w mieście Tror, daleko na południu. Jestem tu, ponieważ tak mi zlecono i z żadnych innych, a już na pewno nie zarobkowych, powodów.
- Cisza- powiedziała mniszka- Jestem Cisza. Tyle wystarczy. Pełnego imienia nikt nie zna, więc i wy nie musicie.
-Oryginalne imię. A twoje miano już znam, Konstantinie Thorn. Kapłan, mniszka, bard…. Ciekawie żeście się dobrali. Mam nadzieję że to wystarczy. A więc powiem krótko:
Wasze zadanie dotyczy ogromnie dla mnie ważnych rzeczy. Musicie udać się do pewnego magazynu pod południową bramą, dokładny adres to Podmurze 13. I tam znajdziecie kilka ważnych dla mnie przedmiotów- księgę, pierścień i laskę. Będą one zapewne dobrze ukryte i strzeżone, ale liczę na was. Nie myślcie tylko że to słabe przedmioty i mają dla mnie tylko wartość sentymentalną. O nie! To zawierające ogromną moc i wiedzę przedmioty. Więcej nie powiem póki mi ich nie oddacie. A jeśli chodzi o….-nagle Morries urwał i przekrzywił głowę na bok. Po chwili wyszeptał zaklęcie i powiedział- Dzięki Mateo, właśnie mam ją u siebie. Chyba masz rację do tego czynu. Wiem co jej teraz zaoferować. Przyjdź szybko.- po wymówieniu tych zdań obrócił się do „swojej drużyny” i rzekł- Wybaczcie, rozmawiałem z moim przyjacielem. Być może zna go pan Elkan. W każdym razie wiem co wam zaoferować. Konstantin- 500 sztuk złota, kapłan- to jego test, a skoro nic nie chce to coś mu dam- zaśmiał się- ale potem nad tym pomyślę. A ty Ciszo….- bard popatrzył na twarze kapłana i drugiego barda zastanawiając się nad czymś- A ty Ciszo- na początek mogę dla ciebie zrobić jedną rzecz- wiem że ktoś cię szuka i mogę cię zapewnić że ten ktoś zostanie… wyeliminowany. Ale to tylko jeden z wielu. Choć najgorliwszy w poszukiwaniu ciebie. Wiedz, że nie wierzę w to, że to ty to zrobiłaś. Wybaczcie konspirację, Elkanie i ty, Konstantinie, ale to Cisza musi zadecydować czy chce wam zdradzić swoją tajemnice. Jakieś pytania?- zakończył raźno Morries.
Kersist
Góral przez chwilę przypatrywał się dziwnemu człowiekowi, a po chwili powiedział:
- Chętnie posłucham co proponuje Twój mocodawca. Prowadź więc do niego, ale bacz gdyż mam cię na oku i nie moja jucha pierwsza pocieknie jeśli to jakaś pułapka.
-To żadna pułapka! Możesz mieć mnie na oku, choć nie wydaje mi się abyś mógł mnie pokonać- złodziej popatrzył na twarz górala oczekując wybuchu złości- Chociaż mogę się mylić. Nie spotkałem wielu takich jak ty. Dlatego wpadłeś mi w oko [nie, on nie jest gejem!- to dla Qaza
].
A więc chodź za mną.- po czym szybkim krokiem ruszył w stronę rynku. Potem skręcił w lewo, w prawo, w lewo.... biedny Kersist zupełnie stracił orientację [nie tą co myślisz, Qaz!]. Po kilkunastu minutach stanęli przed małym budynkiem. Złodziej wpuścił barbarzyńcę do środka i rzekł:
-Idź dalej sam. Gdybyś chciał tu wrócić to proszę, trzymaj ten zwój. Nie bój się, będziesz mógł go użyć. Aha- i na dole NIE czeka grupa bandytów a ten zwój NIE przywoła żadnego demona. No idź.- pogonił go człowiek i odszedł.
To na pewno pułapka. Najpierw mnie prowadzi a potem puszcza samego… i daje jakiś zwój. No ale czemu by nie…. Najwyżej będę miał trochę zabawy. I druid chwycił swój nóż i ruszył schodami w dół. Zobaczył plecy półorka i jakiegoś człowieka. Ale oni go nie zauważyli….