Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2007, 18:50   #39
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Uira spoglądając na magazyn przeanalizowała sytuację...Wspomnieniami cofnęła się do ostatnich chwili. Gdyby wyzwała ta kobietę wcześniej, gdyby zaatakowała znienacka zanim jeszcze doszło do spotkanie z tym drugim Szermierzem. Ale nie co rozpamiętywać straconych szans. Z rozmyślań wyrwały ją słowa Metysa.
- Nigdy więcej mnie nie potrącaj! – wysyczał, ukazując kły i cofając się o krok.
Uira spojrzała na Metysa. Dziwaczny powód do łażenia za kimś przez pół miasta. Ruszyła kawałek po nabrzeżu i spojrzała przez ramię...W tym Metysie było coś, co powodowało że Uira widziała w nim nią duszę. Machnęła dłonią jakby chciała rzec, żeby szedł za nią. Po czym ruszyła dalej nie odwracając głowy. Kobieta skierował się do najbliższej tawerny... Dobywały się z niej dźwięki skocznej muzyki i odgłosy rozmów. Święto jakim było przybycie pielgrzymki już się rozpoczęło. Gospoda była obecnie całkiem zatłoczona. Było w niej dość gorąco, więc kobieta zsunęła kaptur i zgromiła wzrokiem ewentualnych nachalnych adoratorów. Wskazała na karcie dobry trunek i czekała...aż Metys się zjawi. Lub nie. Kobieta nie sprawdzała bowiem czy za nią idzie, czy też ruszył własną drogą. Uira spoglądała przez okno na morze zalane czerwonym blaskiem księżyca, wyglądające jak morze krwi.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline