Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2007, 20:30   #109
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Joanne Roughtstorm

Gdy tylko Vay zniknął jej z pola widzenia zaczęła odliczać czas, który będzie mu potrzebny by dotrzeć na pozycję z którego będzie mógł najskuteczniej działać. Te dwadzieścia minut trwało dla niej niezwykle długo. Pulsujący ból żeber był tak perfekcyjnie dokładny jak stoper, odmierzający każdą sekundę czekania i oddzielający ją od poprzedniej. Zaś każdy głośniejszy łomot serca odznaczał kolejną minutę.. To zmęczone, zmaltretowane ciało samo w sobie działało jak dokładny szwajcarski zegarek. Za to mózg już tak idealny nie potrafił być, co być może mogło się okazać największym błędem w całej tej akcji...
Po dwudziestu minutach, tych wycierpianych chwilach walki z bólem, podniosła się z ziemi. Co w pierwszej chwili nie było chyba zbyt dobrym pomysłem, gdyż strach kierował jej ciałem... Powoli zaczął ją irytować taki stan rzeczy - umysł nie pozwalał sobie, ani na chwile zwątpienia, a ciało jakby wbrew niemu poruszało się jedynie sobie znanymi ścieżkami.
Gdy już stała w miarę stabilnie, wyprostowała się na tyle dumnie na ile pozwalały jej stłuczone żebra i włączyła latarkę. Rozejrzała się po okolicy oświetlając najpierw teren najbliżej siebie, żeby przypadkiem nie potknąć się o któreś z ciał i ruszyła wolnym, choć odrobinę chwiejnym krokiem w stronę samochodu.
Szła najostrożniej jak się dało, nie myśląc jeszcze co powie tym ludziom, których zastanie za parę metrów prawdopodobnie równie wystraszonych i niepewnych najbliższej przyszłości co ona sama. Lecz jakoś nie pochłaniało to całej jej uwagi, wierzyła może naiwnie, a może właśnie bohatersko, że dadzą rade dojść do porozumienia. W końcu obecna cywilizacja nie popadła w jak się mogło po przekroczeniu po raz pierwszy progu krypty wydawać, stan zupełnego zdziczenia...
Rought idąc, nieświadomie przyciskała łokieć do żeber, co wydawało się jej przynosić ulgę, ale jednocześnie skierowywało światło latarki na jej ciało i czyniło ją doskonale łatwym do namierzenia w otwartym terenie punktem.

Padły dwa strzały..

Z jednej strony, czy istnieją jeszcze tacy ludzie, nawet w świecie postapokaliptycznym, którzy widząc sylwetkę samotnej, wątłej, nieuzbrojonej kobiety oświetloną do tego przez nią samą jedynym jej źródłem światła, wystawiającą się na niebezpieczeństwo niczym wilczyca odkrywająca przed zwycięskim basiorem gardło w akcie pokory i zaufania - potrafią być tak nieludzcy i strzelić? Z drugiej zaś, czy ludzki strach potrafi pokonać każdą barierę?
Żadnego z tych pytań Joanne nie zdążyła sobie zadać, gdy poczuła, że pierwsza kula przeleciała gdzieś z dala niej, a to nieznośne ciało wyrwało się do przodu i straciło równowagę już w niecałe pół kroku dalej potykając się... Nie ważne o co. Nawet jeśli nic by tam nie było, pewnie sama Fortuna pchnęłaby ją do tego upadku, gdyż tylko on uratował jej życie - pocisk przeleciał jej dokładnie nad głową.

-Kurwa mać..

Były to jedyne słowa jakie udało się jej wydobyć z siebie i bynajmniej nie pochodziły ze żmudnych lekcji retoryki. Imię przylepione jej po ogromnym pożarze w krypcie przez ogół społeczeństwa, znów nabrało kolorytu. "Dziecko szczęścia" jednak nie kusiło dalej losu i wyłączyło latarkę najszybciej jak tylko potrafiło tymi nieszczęsnymi, drżącymi dłońmi. Przeleciała jej przez głowę też pewna myśl, którą w pierwszym momencie starała się zignorować : "Vay ich za chwile pozabija..."
Chwile później rzuciła, nie czekając na dźwięk kolejnego wystrzału coś na pozór mającego być prośbą o wysłuchanie, a w rzeczywistości rozkazem dla Jim'a. Starała się równocześnie jak najlepiej zapanować nad swoim głosem:

- Spokojnie! Nie strzelać! Jesteście w stanie rozmawiać?!

Zdawała sobie jednak sprawę, że gdyby pozytywna odpowiedź nie przyszła w ciągu kilku najbliższych sekund, nastąpi kolejna kaźń, której tym razem nie chciała być już przyczyną... "Może i ten świat na zewnątrz jest tak okrutny jak wygląda, ale nie znaczy to, że my mamy się tacy stać! Cztery... Trzy..."
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 23-11-2007 o 20:50.
rudaad jest offline