Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2007, 16:38   #36
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
- Jeśli, któryś przekroczy tą linię to krzycz, a ja strzelam. - zwrócił się Genghi to Charlotte.

- Spokojnie mały, będę wręcz wiszczeć z przerażenia. - odpowiedziała lekko drwiąco i rozejrzała się czujnie dookoła.

- Charlotte, nie musisz pilnować - ja to zrobię, obejmę obóz siecią swojego chaosu więc jeśli możesz to postaraj się usnąć, żeby nie zakłócać mi wizji - rzekł Astaroth.

- W porządku. Niech więc tak będzie. - rzekła Sukuba i usiadła obok Genghiego, na jakimś kamieniu czekając aż ten zaśnie.

Noc. Małe iskierki zapomnianego życia rozpościerały się po niebie śmierci. Blask księżyca był słabszy od niejednej z gwiazd. Wiatr kołysał nieśmiałymi gałązkami drzew wprowadzając uschnięte liście w namiętny taniec odejścia. Mgła, choć osadzona była nisko, zasłaniała tysiące niebezpiecznych niespodzianek, zarówno w oddali jak i na ziemi. Wilgotna gleba odtrącała od siebie zimnem oraz setką pełzających, wilgotnolubych robali.

Po około godzinie, bo tak wyliczyła czas sukuba, Charlotte klęknęła nad gnomem i szepnęła mu do ucha.

- Genghi, śpisz . . . ? - usłyszał cichutki i nadzwyczaj przyjemny głos. Nie drgnął. To znaczy nie obudził się, a to znaczy że na pewno spał. Jego sen musiał być naprawdę mocny. Dla Sukuby, noc była czymś co przysłaniało jej wygląd każdego, i tak naprawdę on raczej nie miał znaczenia. Dawno nie zebrała nasienia dla inkubów, widziała ich cienie, które czasem kręciły się w okół niej, ale żaden nie stanął z nią twarzą w twarz. Wiedzieli, że ona nic nie ma. Postanowiła więc zdobyć to, czego oni potrzebują. Albo przynajmniej zabawić się z irytującym wszystkich gnomem. Uśmiechnęła się wrednie pod nosem. Ukradkiem spojrzała na Astarotha. Może i troche rozproszy jego wizję, ale w jej planach była dobra zabawa.

Uklęknęła przed gnomem, siadając na nogach. Wyprostowała plecy, pierś wypięła do przodu. Dar, jaki posiadała zdecydowanie wyróżniał ją wśród innych Sukkubów.
Pomału wtargnęła do umysłu Genghiego.

- O rany, ale tu cuchnie! - powiedziała a jej głos rozniósł się po pustyej przestrzeni gnomiego umysłu. Charlotte gwałtownym ruchem przytknęła otwartą dłoń do ust.

- No dobra, jak widać, Genghi nie ma żadnego snu. Pozmieniam tu trochę - dziewczyna zaczęła roztaczać przed gnomem wizję.
W umyśle widział tę samą okolicę, w której się znajdował. Obudził się tam i dostrzegł, że coś porusza krzakami. Było równie ciemno jak w chwili której usypiał, dostrzegł na ziemi leżące dwa martwe ciała. Astaroth i Charlotte zostali brutalnie zamordowani. Reszty drużyny nigdzie nie było. Zupełnie jakby zniknęli, rozpłynęli się w otaczającej go mgle.
Genghi przeciągnął się, otworzył oczy i ziewnął. Był już rozbudzony. Wydawało się, że spał długo, lecz wciąż było ciemno, wilkołaka nie było na swoim miejscu - "dziwne". Popatrzył w bok Thomas i Charlotte również zniknęli. Na ognisko - nie było i Astarotha, krasnolud co prawda położył się najdalej, a było ciemno, lecz również myślał, że go nie ma. Nie widział też nekromanty. Wstał sięgając po topór ostrożnie i powiedział szeptem do siebie:

- O nie, nie, słyszałem za dużo opowieści traktujących o podobnym losie w ciemnym lesie... - odwrócił się nagle jakby miał tam być sprawca zniknięcia reszty drużyny - A może, może hej hej o nienienienienie zostawili mnie ! Ja im... Co to było ?

Wydawało mu się, że usłyszał jakiś szmer w krzakach. Powoli zaczął się zbliżać.

- Abazigalu chroń mnie.

Odsunął gęstwinę styliskiem topora. Leżeli tam Astaroth i Charlotte - brutalnie zamordowani. Wiedział kto był sprawcą od początku go podejrzewał. Wybiegł na środek.

- Wyłaź kocurze ! Niechaj Pierwszy Topór Lorda Inkwizytora z Trygies skróci twój niecny proceder na świecie doczesnym !

- To Twoja wina, Genginkazzon Von Armeshplaust. To Ty jesteś przyczyną ich śmierci! - w nicości dał się słyszeć Święty głos.

- Wiesz kim jestem. Zawsze prosiłeś mnie o to bym Cię chronił - chroniłem. Prosiłeś o siłę - wysłuchałem. Błagałeś o wiarę - byłem nią dla Ciebie. Jestem z Tobą, Ja Abazigal, jestem i chronię Cię. Czemu Ty nie ochroniłeś ICH?? Czemu zawsze jesteś dla nich ten najgorszy?? - gnom nic nie widział. Małe gwiazdki dziwnie mrugały do niego, zaś księżyc ze wstydu zniknął za szarą chmurą. Zaczął padać deszcz.

- Panie ! Panie ! Wykonywałem twoją wolę ! To ty jesteś młotem na herezję, ty zawsze tłumaczyłeś mi jak żyć ! Wierzył i wykonywałem twoją wolę ! Powiedz, jaki błąd popełniłem a poprawię się tak zawsze rozumiałem twój dogmat ! Proszę, powiedz mi co zrobiłem nie tak ?!

Genghi na chwilę zwątpił w swoją służbę, lecz tylko na chwilkę, wiedział, że Abazigal chroni i kocha wszystkich swoje sługi i, że gdyby gnom pozbył się współtowarzyszy byłby kontent, coś mu tu nie pasowało...

- Może i powinieneś ich zabić i wykończyć, ale czy nie uważasz, że są Ci oni potrzebni?! To tylko słabe demony, zabijanie słabszych jest niehonorowe! To tak jakby zgwałcić prostytutkę! Przecież lepiej zapłacić! - Charlotte cały czas bawiłą się w bycie Bogiem Gnoma, jednak tym razem stwierdziła, że troche przesadziła z tekstem, musiała to zakończyć zanim mały móźdźek gnoma zorientuje się, że to zwykły, głupi i nic nie znaczący sen.

- Zabiłeś ich . . . - kontynuował Bóg - Zabiłeś, nie pomagając. A teraz ja, nie pomogę Tobie. . . - rzekł na koniec i w okół zapanowała cisza. Cały obraz zniknął, gnom sam jeden stał w pustce ociekającej krwią. Wszędzie wisiały martwe ciała jego towarzyszy. Byli tam wszyscy, z którymi przeżył coś więcej niż zwykłe "Heloooo, I'm Lindsay Lohan! xP".

- Giń za innych!! - głos rozgniewanego Boga jak grom uderzył w jego umyśle. I tak o to, Genghi przeżył swoją pierwszą śmierć . . .

* * *

Genghi obudził się z przerażoną miną. Charlotte siedziała obok na kamieniu. Nie dało się nie zauważyć gwałtownego ruchu gnoma. Spojrzała na niego jakby obojętnie aczkolwiek z troską w głosie.

- Genghi, co się stało? - rzekła wbijając w niego swe szmaragdowe oczy. Pytanie "co się stało?" wynikało z udawanej troski. Ale za to po śnie jaki przeżył gnom, były to zapewne piękne dla niego słowa.

Dziewczyna wstała i przeciągnęła się rozkosznie. Cały poranek był piękny i w ogóle wszystko byłoby urocze gdyby nie pewna pani która niespodziewanie pojawiła się i zaczęła wyraźnie kusić Demona.

- Dziwka. - syknęła Charlotte patrząc na nią obojętnie, lecz mimo wszystko złowrogo. Demonica spojrzała na nią, syknęła coś i zaatakowała Charlotte. Cienie konarów drzew spełzły z ziemi prosto w jej zaciśniętą dłoń, rozwinęły się w linie proste i demonica zaczęła ciskać nimi niczym włóczniami!
Sukuba zrobiła kilka dobrych akrobatycznych uników. Przerzuty w tył i umiejętności akrobatyczne przydały jej się po raz pierwszy od kilku miesięcy.
Gdy skończyła stanęła lekkoatletycznym zakończeniem i w tym momencie poczuła na talii ciepłą silną dłoń. Charlotte wręcz wbiła pazury w plecy Anioła, albowiem to on gwałtownym ruchem zabrał ją z miejsca walki.
Zatrzymał się jakieś trzysta metrów dalej, na gałęzi jednego z drzew. Spojrzał dziewczynie prosto w oczy.

- Rusz się z tond a własnoręcznie Cię zabije... - syknął, a ona jak wampirzyca wtopiła się w jego usta. Wtem Anioł zniknął.
Dziewczyna usiadła sobie na gałęzi opierając się plecami o konar drzewa i spojrzała w dół.

- Szykuje się ostra jatka, Aniołeczku . . . - mruknęła słodko i przyglądała się walce, która toczyła się prawie pod nią. Nie dla niej była walka na otwartym polu . . . dla niej zaś otwierało się tysiące innych wrót.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline