Po tym jak Morries wypomniał Konstantinowi błędy osunął się w ciemny kąt i próbował już być niewidoczny do momenty kiedy opuszczą ten budynek. Już nie można być prawdziwym szlachciem kiedy próbuje się podziekować za uczynki zleceniodawcy. A cóż by to miało być innego niż nie pieniądze, które dostanę jako wynagrodzenie! Rzeczywiście Konstantin nie widział wielu innych rzeczy, które zostały zasłonięte przez blask monet w jego oczach. Przecież życie podróżnika opiera się na zdobywaniu skarbu, a przecież jestem szlchcicem. Z samej reguły powinienem żyć w ubóstwie. Ale tak nie jest. Dlatego muszę zarabiać i jak najszybciej wydostać się z tego śmierdzącego miasta.
Chyba wszyscy byli zdziwnieni dziwnych zachowaniem Ciszy. Konstantin zrobił dziwną minę, która akurat w tym momencie nie było najlepsza, choć zrobił to odruchowo. Cóż za drużyna mi się trafiła. Oderwał oczy od Ciszy i Morriesa, który do niej teraz przemawiał i podszedł do Elkana. Mówił spokojnym głosem tak, żeby nie skupić na siebie uwagi barda.
- I co o tym myślisz? Bo ja myslę, że co by nie było to damy rade. No i chyba jesteśmy gotowi do rozpoczęcia naszej misji - mówił do Elkana patrząc się na obraz z magicznymi przedmiotami, próbując spamiętać wszystkie szczegóły.
__________________ "Za stodołą, gdzieś na płocie,
kogut gromko pieje,
zaraz przyjdę, miła do cię,
tylko się odleję" - A.Sapkowski "Coś się kończy, coś zaczyna"
Ostatnio edytowane przez dziobon : 25-11-2007 o 08:46.
|