Czarny Baron dyszał cicho. Co to miało znaczyć, czym były te słowa... Gdyby nie Venefica, u której miał w końcu pewien dług wdzięczności, Calistan bez wątpienia wyzwałby młodzika na szable. I w nagłym przypływie dobroci nie rozrąbałby go, a jedynie okaleczył, by pamiętał o tym, iż bohaterom ubliżyć nie przystoi, iż jest to najkrótsza droga do śmierci. De Carque zrozumiał jednak co innego. Nie on był bohaterem, prawdziwymi "bohaterami" były opowieści o nim. Kto wie, może przekroczył ją tą granicę, za którą przestaje się być człowiekiem, a staje się legendą...? Lecz co teraz ma zrobić? Zmienić swe imię? Za każdym razem udowadniać swą potęgę? Nie wiedział. Bardzo jednak chciał coś z tym zrobić. - Cóż więc...- zaczął, lecz głosem przygaszonym, nie pełnym buty i pragnienia przygód, jakim przemawiał na co dzień- Może i mój oddany znajomy, arcykapłan, będzie mnie pamiętał? Taka osoba mogłaby nam wiele pomóc na początku naszych poszukiwań, czyż nie?- spytał, spoglądając na resztę bohaterów.
Bo chyba nie opuścili go wszyscy jego przyjaciele...?
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |