Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-11-2007, 22:35   #351
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Skacowany strażnik wysłuchał najpierw Johanna. Przyglądał mu się podejrzliwie, ale kiedy wspomniał łysego dowódcę - nieco spuścił z tonu. Akurat z tym człowiekiem nie chciał mieć do czynienia, nawet jeśli miałoby się okazać, że ten kupczyk kłamie. Ale wtedy wtrącił się drugi, jego towarzysz, chwaląc się znajomością arcykapłana Teitzerga. Tego już było nadto! Może i zawracać głowy dowódcy nie można, ale żadne psie syny nie będą tu z niego robić idioty!

- Calistan de Carque.
- odpowiedział po chwili tamten, wpisując się tak samo do księgi - Miło mi poznać. To co, odsuwa się pan czy wysyła gońca?

- Taaaak? - zapytał przeciągle - I kogo jeszcze znacie, co? Calistan de Carque, Czarny Baron nie żyje! Myślisz świniopasie, żem ja jest głupek, co? I że nie wiem co gadają? Że poległ na Dennych Bagnach, oblężony przez czterdziestu zbójów, co z nich trzydziestu dziewięciu zabił jedną ręką, a ten czterdziesty wbił mu zatruty sztylet prosto w serce, bo to baba była! A wiadomo, że on może i wielki wojownik, ale i kurwiarz był co chędożył każdą. Jak mu się pokazała bez kiecki to ją chciał dźgnąć, ale nie tą szabelką co trzeba, hehehehe! - zaniósł się od wstrętnego rechotu - No pokazujże coś Ty za jeden łachudro i co tam wieziesz! - zwrócił się znowu do Nassaira.

Ciemnoskóry wojownik zdjął swoje gogle lekko odsłaniając twarz. Coś w skacowanej głowie młokosa wykluło się i pękło. Była to pewna cenna myśl, umiejętność, która dopiero co rodziła się w nim - rozpoznawanie z kim warto zadzierać od razu, a komu lepiej ustąpić i wbić później sztylet w plecy. Strażnik zrozumiał w tym momencie, że ci podróżni na pewno nie należą do tej pierwszej grupy. Brzdęk upadających na blat monet przywrócił go do rzeczywistości. Pospiesznie wrócił na swoje miejsce i pozbierał złoto, rozglądając się czy ktokolwiek mógł widzieć całe zajście. W tym czasie Wyszemir i Johann wpisali się do księgi gości, na liście kolejno pojawiły się nazwy: Wyszemir Serafin oraz Johann Krahe. Venefica nawiązała kontakt wzrokowy z Calistanem, pokręciła głową na znak, że nie warto wszczynać w tym momencie awantur i ponagliła go do przejścia przez bramę. Jako ostatnia złożyła podpis na liście - zawijas z kleksem na końcu. Księga pełna była nieczytelnych nazwisk, iksów i kleksów.

Kiedy nasi bohaterowie przeszli już przez bramę i kierowali się wgłąb miasta, odprowadzał ich nienawistny wzrok strażnika...
 
Milly jest offline  
Stary 26-11-2007, 18:59   #352
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Czarny Baron dyszał cicho. Co to miało znaczyć, czym były te słowa... Gdyby nie Venefica, u której miał w końcu pewien dług wdzięczności, Calistan bez wątpienia wyzwałby młodzika na szable. I w nagłym przypływie dobroci nie rozrąbałby go, a jedynie okaleczył, by pamiętał o tym, iż bohaterom ubliżyć nie przystoi, iż jest to najkrótsza droga do śmierci.

De Carque zrozumiał jednak co innego. Nie on był bohaterem, prawdziwymi "bohaterami" były opowieści o nim. Kto wie, może przekroczył ją tą granicę, za którą przestaje się być człowiekiem, a staje się legendą...? Lecz co teraz ma zrobić? Zmienić swe imię? Za każdym razem udowadniać swą potęgę? Nie wiedział. Bardzo jednak chciał coś z tym zrobić.

- Cóż więc...- zaczął, lecz głosem przygaszonym, nie pełnym buty i pragnienia przygód, jakim przemawiał na co dzień- Może i mój oddany znajomy, arcykapłan, będzie mnie pamiętał? Taka osoba mogłaby nam wiele pomóc na początku naszych poszukiwań, czyż nie?- spytał, spoglądając na resztę bohaterów.

Bo chyba nie opuścili go wszyscy jego przyjaciele...?
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 26-11-2007, 19:59   #353
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

-Jest mi wszystko jedno gdzie się udamy, nie znam tego miejsca, więc możemy spróbować twojego arcykapłana mości umarły Czarny Baronie. –Zaśmiał się chrapowatym głosem Wyszemir- chyba, że macie inne propozycje? – Popatrzył z nadzieją na pozostałych.

,„Jeżeli ten kapłan tak bardzo lubi Calistana jak strażnik u bramy pamięta jego wygląd to zapowiadają się kłopoty” Nie mieli jednak wyjścia, nie sądził, żeby magia kapłańska i modły do bogów mogły zdziałać coś w przypadku Konrada, ale na pewno dzięki nim ich przyjaciel dłużej pociągnie bez swojej duszy.

„Gdybym tylko miał księgę swojego mistrza” Czarodziej żałował, że pozbył się potężnego przedmiotu. Była to widza na temat nekromancji, demonologii i innych okropieństw, gromadzona przez wiele, wiele pokoleń. „Na pewno znalazłby odpowiedni czar mogący sprowadzić dusze Konrada z powrotem”.

Wyszemir tak bardzo nie cierpiał magii, że ukrył ten artefakt w najbezpieczniejszym miejscu jakie tylko przyszło u do głowy. Na szczycie Smoczej Góry i choć te pradawne stworzenia od wieków tam się nie pojawiały to sama zła sława szczytu nie do zdobycia odstraszała wszelkich śmiałków. Staruszek wiedział, co było tego przyczyną…wnętrze góry wypełniały setki korytarzy wyżłobionych przez istoty tak pokraczne i złe, że nikt poza pewnie kilkoma osobami na świecie ich nie widział. Nie istniała też ich żadna oficjalna nazwa. Wyszemir nazywał je Widmami, gdyż przypominały ludzi tak zdeformowanych, że ich widok napawał obrzydzeniem.

-Jeżeli nie ma innych propozycji udajmy się w takim razie do kapłana oby pamiętał naszego przyjaciela lepiej niż strażnik. – Przy tych słowach spojrzał wymownie na Czarnego Barona, zaczynał, bowiem powoli niedowierzać historyjkom opowiadanym przez rycerza.
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 26-11-2007 o 20:17.
mataichi jest offline  
Stary 27-11-2007, 21:23   #354
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Z braku lepszej perspektywy cała czwórka ruszyła przed siebie pod przewodnictwem nieco przygaszonego Czarnego Barona. Wąskie, brukowane uliczki rozszerzały się w miarę jak zagłębiali się w miasto, a brudne fasady budynków i zaniedbane, wrzeszczące dzieci zamieniały się w kolorowe domki, bajkowe sklepy i przeróżnej maści ludzi. Rzeczywiście można tu było spotkać chyba każdego. Zdołali przejść zaledwie niewielki odcinek drogi a już mogli podziwiać różnorodne stroje, wszelakie rasy i różnej maści zawody. Tak, w Mergott można znaleźć wszystko! Można mieszkać w tym mieście całe życie i nie poznać wszystkich jego tajemnic i zakamarków - ot, cały jego urok. Jednak biada temu, kto się w nim zgubi! A o to naprawdę nietrudno...
Nie rozmawiali wiele ze sobą, zapewne każdy miał głowę zaprzątniętą swoimi sprawami. Czarny Baron rozmyślał nad własną egzystencją, Wyszemir - zastanawiał się jak dotrzeć do swojego nielegalnego dostawcy. Nassair jak zwykle milczał, taszcząc na plecach ciało martwego czarodzieja. Myśli Johanna były zaprzątnięte tylko jednym - zastanawiał się co w pierwszej kolejności zrobi swemu ukochanemu bratu, kiedy wreszcie dostanie go w swoje ręce. Venefica natomiast zastanawiała się nad przyszłością misji, która spadła na barki dwójki pozostałych przy życiu członków wyprawy. Nie było jednak sensu podejmować dalszych kroków jeśli tylko Konrad posiadał pełną wiedzę na temat Klejnotu Dusz, wiedział do kogo udać się po dotarciu do Mergott, wiedział co zrobić w przypadku cudownego odnalezienia artefaktu... Nagle Venefikę olśniła myśl, na którą nikt wcześniej nie wpadł. Podeszła do Nassaira i zaczęła mówić:

- Posłuchaj, nie mamy w tym mieście żadnych kontaktów, to czarodziej wiedział z kim mamy się tutaj spotkać. Ja nawet nie wiem czy jest tu jakaś oficjalna Rada Czarodziei... Może zanim cokolwiek zrobimy powinniśmy przeszukać Konrada? On musi mieć gdzieś przy sobie jakieś informacje, przecież liczył się z tym, że po drodze może umrzeć, a wyprawa będzie musiała ruszyć dalej. Może zatrzymajmy się w jakiejś karczmie? - powiedziała już głośniej zwracając się do wszystkich - Chyba nie będą przychylnie na nas patrzeć w tej świątyni, jeśli prosto z traktu wparujemy do nich ze zwłokami na plecach... Znajdźmy coś taniego, coś na co będzie nas stać. I tam zastanówmy się co robić. Chyba, że jesteś pewny swojego przyjaciela, Calistanie, i on zagwarantuje nam pomoc i nocleg?
 
Milly jest offline  
Stary 01-12-2007, 13:45   #355
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

Widok rzucanych na stół przez Nassaira złotych monet mocno wstrząsnął Johannem. W końcu przez całe dorosłe życie miał do czynienia z towarami, obrotem, przychodem i najbardziej nie lubianym debetem. I dręczyło pytanie - dlaczego musieli uganiać się po lesie za byle zającem, skoro ten (człowiek ? istota ?) obdarzyła przed chwilą przygłupiego strażnika małą fortuną ? Postanowił jednak o to nie pytać. Otrząsnął się z zadumy i zabrał głos.

- Panów Topfnagera i Klapperfoota znam co prawda w tym samym stopniu co arcykapłana Tzeirzerga, za wysokie progi na moje chudopacholstwo, ale znam bardzo dobrze ich urzędników . Bywałem w tym mieście kilka razy i choć o sprawach magii, czarów ( tu skrzywił się paskudnie ) niewiele mogę powiedzieć, mogę wskazać parę miejsc gdzie można się zatrzymać.

- "Pod Małpą i Żeglarzem", "Pod Ciołkiem", Pod Lunetą" -
wyliczał na palcach - "Pod rudą lalą"...eee... " Pod lalą" może nie - tu zerknął na Veneficę i z powrotem wyprostował zgięty palec.

- Wszystkie są w dzielnicy kupieckiej i portowej, ale to porządne karczmy, gdzie można dobrze zjeść i wyspać w pokojach bez robactwa. Mogę też pożyczyć trochę grosza od tutejszych kupców - zerknął spod oka na Nassaira - jeśli jest taka potrzeba.

- Ale może lepiej żeby...eee... w tym czasie Nassair odpoczął, wzbudza ...pewną...hmm...pewne zainteresowanie ?

Otaczał ich gwar wielkiego miasta, krzyki handlarzy, kłótnie kupujących i sprzedających, rozmowy przekupek, przekleństwa wozniców , wszechobecny zapach ryb i i smoły i ta nieuchwytna atmosfera wielkiego portowego, co przyciąga z całego świata do nich rzezimieszków, złodziei, ladacznice i różne typy spod ciemnej gwiazdy.
 
Arango jest offline  
Stary 03-12-2007, 20:10   #356
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Staruszek odetchnął z ulgą, wolał po stokroć udać się do zwyczajnej karczmy niż do arcykapłana, który mógł nie pamiętać Barona bądź, co gorsza żywić do niego jakiś uraz, o którym Calistan nie wspomniał.

- Oboje macie racje – zgodził się z Veneficą i Johanem – powinniśmy udać się do jakiejś karczmy, „Pod Lunetą" brzmi zachęcająco. – Uśmiechnął się i mrugnął do Johanna, który chyba ciągle miał do niego uraz…nie do niego, do magii.

-A co do pieniędzy to nie powinniśmy się tym kłopotać prawda? – Bez żadnych oporów zwrócił się do Nassaira. Przechodzili akurat koło straganu z owocami i wykorzystując moment nieuwagi kupca Staruszek jednym szybkim ruchem ręki zwinął jedno jabłko i od razu zabrał się za pierwszy posiłek tego dnia. Widząc zdziwienie na twarzach towarzyszy odrzekł jedynie.

-Prędzej czy później i tak by to jabłko ktoś ukradł, bywa. – Dla Wyszemira była to rzecz tak naturalna jak oddychanie wiedząc jednak, że większość ludzi nie popierała jego zdania wolał bezpiecznie zmienić temat.

-Co do magów to nie kłopocz się Venefico, choć nigdy nie byłem w tym mieście to na pewno rozpoznamy siedzibę miejscowych czarodziei. Jedna cecha łączy większość, ale nie wszystkich ludzi parających się magią. Jest to pycha, więc wielce bym się zdziwił gdyby budynek tutejszych czarowników nie górował nad resztą budowli bądź się od nich znacząco wyróżniał – Kiedyś Staruszek próbował osiąść na stałe w jednym z takich miejsc, ale tryb życia i gnuśność, jaką przejawiali mieszkający razem z nim magowie ostatecznie go do tego zraził.
 
mataichi jest offline  
Stary 03-12-2007, 21:11   #357
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Czarny Baron obojętnie przyjął decyzję wyruszenia do karczmy. Trudno zresztą było odczytać wyraz jego twarzy, gdy postawiony kołnierz i opuszczone na oczy rondo kapelusza skrywały oblicze Barona w cień. Ukrywał się przed kimś? Trudno ocenić. Chociaż po tym, jak chełpił się swą sławą na lewo i prawo, nagle zaczęło dziwić to, iż ukrywa swą tożsamość...

- I tak zostałoby ukradzione, lecz nie twymi dłońmi, mości Wyszemirze- odezwał się Calistan, gdy niemłody mag ukradł jabłko- I chociaż to jedynie jabłko, to równie dobrze to samo można rzec o klejnotach królewskich. I przez takież zachowanie istnieje tyle zła na ziemi, przez takie właśnie podejście ludzkości nigdy nie uda się osiągnąć niczego wielkiego. - stanął na drodze starca, blokując mu drogę dalej

- Oddaj to jabłko, nawet w sposób równie niezauważalny co je ukradłeś. Oddaj.- rzekł, a spod szerokiego kapelusza błysnęły tylko oczy.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 03-12-2007, 23:07   #358
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir


Starzec spojrzał na ogryzek, jaki został mu w dłoni, otarł usta i po chwili zastanowienia odrzekł.

– Masz racje źle uczyniłem, toż jest to mała cegiełka w całej piramidzie niegodziwości, które staczają nasz świat na samo dno. Moje sumienie nie dawałoby mi spokoju, uczynię, więc tak jak poleciłeś i oddam to jabłko prawowitemu właścicielowi.

Odczekał kilka sekund i równie sprawnym ruchem odłożył ogryzek na miejsce, po czym ponownie podchodząc do reszty uśmiechnął się do Calistana ukazując resztki swojego uzębienia i z radością w głosie zwrócił się do sławnego rycerza– Od razu poczułem się lepiej, dziękuje, że nawróciłeś mnie ze złej drogi młodzieńcze.

Klepnął jeszcze Czarnego Barona po ramieniu i popatrzył błagalnym wzrokiem na resztę – „Na bogów nie ciągnijcie tego tematu dłużej”- Już samo przebywanie z Calistanem było męczące, ale gdy zaczynał prawić swoje bzdety na temat honoru i sprawiedliwości, jedynym sposobem na zapewnienie sobie spokoju było przytaknięcie i postępowanie według jego widzimisie, które Wyszemir interpretował na swój sposób.
 
mataichi jest offline  
Stary 04-12-2007, 22:56   #359
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Kiedy Johann rzucił nazwę "Pod rudą lalą" po plecach półelfki przeszedł dreszcz i poczuła się nieswojo. Mężczyzna musiał to zauważyć i zaraz też wycofał się ze swojej propozycji. Widocznie musiał tam bywać. Może poznał ją? Może się zorientował? A może znał ten lokal jedynie z opowieści, które krążyły między kupcami. Nie każdy mógł sobie przecież pozwolić na usługi ognistych rudych panienek... Dziewczyna odwróciła twarz tak, aby Johann nie mógł widzieć jej wyrazu. Wtedy też Calistan zagrodził drogę staremu czarodziejowi.
Venefika początkowo patrzyła na całą scenę toczącą się pomiędzy Wyszemirem i Baronem ze zdziwieniem, aż w końcu na jej ustach wykwitł niewymuszony uśmiech. Zachowanie czarodzieja rozbawiło ją i pozwoliło odpłynąć wspomnieniom. Kiedy sytuacja zrobiła się dość napięta półelfka niby przypadkiem stanęła między panami i rzuciła szybko:

- Powinniśmy już iść zanim zrobi się jakieś zbiegowisko - pociągnęła lekko Wyszemira, by ruszył za nią - Mamy przecież dużo do zrobienia.

Nieświadomie Ven wysunęła się na prowadzenie i zadziwiająco trafnie wybierała drogę. Czy nie mówiła wcześniej, że nigdy tutaj nie była? Skąd wiedziała którędy dojść do karczmy "Pod lunetą" skoro ta leżała na jeden z rzadziej uczęszczanych ulic? Było tu ciszej i spokojniej, ale też i nie każdy podróżny tutaj docierał. Z jednej strony karczma miała mniej klientów, z drugiej strony byli to przeważnie stali goście, a do tego wiadomo było, że zawsze znajdzie się tutaj miejsce do spania i dobre jedzenie. Półelfka starała się iść na równi z Johannem, ale wprawny obserwator mógł dostrzec, że nie potrzebowała przewodnika i sama dałaby sobie radę...

Słońce przekroczyło już południe, kiedy wędrowcy dotarli na miejsce. "Pod lunetą" okazała się karczmą średniej wielkości, zbudowaną w typowo kupieckim stylu i wystroju wnętrza. Budynek był piętrowy, ze sporą ogólną salą, rozstawionymi dość swobodnie stołami i ławami oraz z równie dużą liczbą alków. Kilka osób siedziało w różnych kątach karczmy, a z wnętrza jednej z przesłoniętych zasłoną alkowy dochodziły odgłosy rozmowy, śmiechów i dobrej zabawy. Tam też nader często znikały dwie służki - wchodziły z tacami wypełnionymi kuflami i jadłem, a wracały z pustymi naczyniami. Karczmarz - postawny mężczyzna z rzadką brodą i licznymi śladami po ospie - stał za barem, leniwie polerował kufel i obserwował uważnie wchodzących do środka nowych gości.
 
Milly jest offline  
Stary 07-12-2007, 13:57   #360
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

Wchodząc odetchnął głęboko znajomym zapachem. Widać Dziobaty Yurga jak nazywano właściciela (ale po cichu i za jego plecami, raz bo potrafił być naprawdę wredny jak chciał, a dwa zawsze trzymał pod kontuarem mocną, krótką pałkę ze splecionej skóry przetykanej ołowiem) nie zwolnił kucharki Grubej Bess nazywanej Mamą. Świadczył o tym zapach potrawki z duszonych w sosie własnym "owoców morza" jednej z najlepszych jakie można dostać w porcie.

Wreszcie można będzie odpocząć, wysypać igliwie i piasek z butów, zażyć kąpieli w balii z gorąca wodą - takiej gorącej, że aż czerwienieje skóra, a nie lodowatym potoku. Aż westchnął na tę myśl.

Podszedł do kontuaru. Dziobaty podniósł na niego wzrok, zmrużył oczy i uśmiechnął kącikiem ust. Jak zwykle oznaczało to powitanie.
- Witaj Yurga. Chciałem z przyjaciółmi wynająć trzy pokoje - jakoś nie uśmiechało mu się nocować wespół z trupem w worku.
- Wezmiemy chyba "galeon" dla damy, "kabestan" i "kotwicę" dla nas.
Pokoje miały zamiast numerów tabliczki na drzwiach z wymalowanymi różnymi elementami okrętu. "Numeracja " biegła tak jak na statku - od dzioba do rufy, stąd Johann chciał wybrać trzy sąsiadujące ze sobą.

Postanowił jednak spytać się reszty.
- To pokoje leżące obok siebie, pierwszy dwuosobowy, reszta cztero. To by było razem - liczył szybko - po półtorej sztuce złota za większe i dwie za mniejsze...Pięć za jeden nocleg - podniósł pytająco brwi czekając na reakcję reszty.
 
Arango jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172