Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2007, 21:03   #106
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, Twierdza Ostrza Blasku; kwatera Fukurou; ranek następnego dnia, koniec miesiąca Onnotangu; wiosna rok 1114.

Na miejscu zbiórki nie zastał jeszcze nikogo. Zapewne towarzysze załatwiali własne sprawy związane z wyprawą. Smok więc zrobił to samo i udał się do kuchni, w celu nakazania heminom przygotowania żywności na drogę. Fukurou czuł się dziwnie wchodząc w obowiązki dowódcy wyprawy. Ale czuł też się odpowiedzialny za Kraba i Skorpiona. W końcu zgodzili się na decyzję Fukurou bez większych oporów.
Załatwienie prowiantu przebiegło szybko i sprawnie. Ale nic w tym dziwnego, skoro wszyscy wiedzieli, gdzie się Fukurou wraz z towarzyszami wybiera.
Kolejną sprawą do załatwienia była stajnia. Smok miał własnego wierzchowca, na którym przybył do Kamisori Yoake Shiro, ale...Fukurou niespecjalnie się nim interesował podczas pobytu w twierdzy Kraba. Młody Smok kiepsko jeździł i nie przepadał za jazdą konną. W górach, w których się wychował, koń był zbytecznym ciężarem...Strome zbocza to nie miejsce dla końskich kopyt. Tak, góry to nie miejsce dla koni.
Dopiero, gdy zaczął swój trening w jako yojimbo zdobył niejakie doświadczenie w obchodzeniu się z końmi. Fukurou podszedł go zagrody przysadzistego siwka.
Jego imię brzmiało Subayai {Chyży} i być może był tak szybki jak brzmiało jego imię. Ale pod takim fatalnym jeźdźcem jak Smok, nie mógł nigdy udowodnić, że zasługuje na to miano. Fukurou podszedł do wierzchowca i nakrywszy mu chrapy dłonią, rzekł cicho spokojnym głosem.- Yuuzen Subayai {Spokojnie Chyży}, to ja Fukurou.-
Drugą dłonią podał do pyska Subayai słodką odmianę rzodkwi. Dzięki temu koń miał się skojarzyć smak jedzenia ze Smokiem i być mniej nerwowym podczas osiodłania i dalszej podróży. Tej sztuczki nauczyła go Kasumi-san, dawno temu. Fukurou uśmiechnął się smutno, na to wspomnienie...Pogłaskał konia po grzbiecie dłonią starając się wyczuć napięcie mięśni (kolejna sztuczka Jednorożców). Zbyt duże oznaczało, że koń jest zdenerwowany... Na szczęście Mirumoto Yomei dobrze dobrał wierzchowca pod umiejętności syna. Subayai był bardzo spokojny. Fukuro mozolił się długo z osiodłaniem wierzchowca. Ostatni raz robił to bowiem tuż przed przybyciem do Kamisori Yoake Shiro. Po czym równie niezgrabnie wdrapał się na grzbiet konia i zrobił rundkę dookoła dziedzińca. Następnie zeskoczył z konia, lekko poklepał go po grzbiecie w dowód uznania jego cierpliwości dla niezgrabności jeźdźca. I podał do zjedzenia kolejną porcję rzodkwi.
-Wyszedłbyś z wprawy, gdybyś jakąś miał Smoku.- ocenił posępnie Fukurou swe umiejętności jeździeckie.
Kolejnym punktem był posiłek, wyjątkowy pod wieloma względami...Pierwszym z nich było to w jakim stroju spożywał go Fukurou. Miał na sobie zbroję i cały ekwipunek.
W duszy słyszał żartobliwy głos siostry.- "Czyżby Smok zmienił się w zielonego Kraba?"
Dotąd bowiem, podobnie jak inne "kucyki", Smok nie jadał posiłku w zbroi. Tylko dla Krabów pancerz jest drugą skórą. Usługująca podczas posiłku Rei wyglądała inaczej niż zwykle. Mimo, że uśmiech gościł na jej twarzy, Fukurou mógłby przysiąc, że płakała wcześniej.
- "Kobiety, kto je rozumie?"- pomyślał Smok. Związany z wyjazdem posiłek zgromadził tych Krabów, którzy nie mieli akurat służby, a chcieli się pożegnać z towarzyszami broni. Wśród nich byli także Hiruma Masaroichi i Hida Itachi. Nic dziwnego, że sake lało się strumieniami. Fukurou z rozrzewnieniem wspominał przeszły już, czas spędzony na Murze Kaiu. Szkoda, że się skończył. W przeciwieństwie do bushi Kraba, Fukurou starał się unikać picia sake. Trzeźwy Smok był kiepskim jeźdźcem. Ale pijany Smok byłby jeźdźcem fatalnym.
W końcu nadszedł czas wyjazdu. Fukurou wlazł na grzbiet konie z "finezją" która wywołała by spazmy śmiechu u każdego Jednorożca i wraz z towarzyszami udał się w dalszą drogę. Spojrzał przez ramię na Kamisori Yoake Shiro wiedząc, że kończy się zapewne jeden ze spokojniejszych okresów jego żywota.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 01-12-2007 o 01:15.
abishai jest offline