Wysoki, szczupły blondyn obrócił się w stronę Cirila.
- Z pewnością dotrzemy tam zanim całkiem zapadną ciemności i połamiemy sobie karki na tych nierównościach zwanych nie wiadomo czemu drogą - powiedział.
Jazda w środku nocy nie była dla Nicholasa niczym szczególnym, podobnie jak głód i zmęczenie. Mimo tego podzielał zdanie maga - oberża mogłaby już się pojawić... Jeśli oczywiście informacje o jej istnieniu nie były nieprawdziwe...
Poklepał po karku zmęczonego długą jazdą wierzchowca i nagle zwolnił, widząc rozciągającą się przed nimi panoramę.
- Do knajpy w Immersea się nie umywa - powiedział dostrzegając nie najlepszy stan budowli. - Może w środku będzie lepiej - dodał ze słyszalnym brakiem wiary.
"Chociaż i tak lepsze to, niż nocleg w tych mgłach" - pomyślał.
Ostatni fragment drogi jak zwykle najbardziej się dłużył. Droga - choć wydawało się to niemożliwe - jeszcze gorsza od poprzedniej, nie napawała zbytnim optymizmem.
- Czy tędy już nikt nie jeździ? - zadał retoryczne pytanie.
Zwolnił jeszcze bardziej, bo stan nawierzchni nie zachęcał do szybkiej jazdy.
Zatrzymał wierzchowca niedaleko wejścia. Gdy jego wzrok padł na szyld nad wejściem uśmiechnął się lekko.
- Coś dla ciebie - powiedział do Cirila, wskazując widocznego na szyldzie ptaka. - Prawie jak powrót do domu.
- Chociaż to gniazdo nie wygląda na zbyt gościnne - dodał.
Mimo zmęczenia zsiadł z konia w sposób wskazującą na wieloletnią wprawę. Pieszczotliwie pogłaskał koński łeb i poczęstował wierzchowca ostatnim z posiadanych jabłek. Opuścił lejce wiedząc, że szkolony rumak nie ruszy się z miejsca.
Poprawił kolczugę i sprawdził, czy wiszący na plecach miecz jest łatwo dostępny. Jego szare oczy zlustrowały otoczenie.
Pokręcił głową, a na jego opalonej twarzy pojawił się cień niezadowolenia.
- Nie wygląda na to, by tu chętnie przyjmowano gości - powiedział widząc, że nikt nie wyszedł, by ich powitać.
Nieświadomie potarł ręką lewy policzek, miejsce, w którym widniała niewielka blizna. W świetle latarni złotem błysnął pierścień na serdecznym palcu, oraz, zielenią i błękitem, zapięstek.
- Hej! Jest tu kto? - podniósł głos.
Nie czekając na ewentualną odpowiedź ruszył w stronę drzwi, by je otworzyć. Lub, gdyby okazały się zamknięte, zapukać w grube deski rękojeścią długiego noża. |