Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2007, 16:27   #105
Diakonis
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Przy stole zasiedli wszyscy którzy zostali przyjęci do służby Cormyrowi na to jedno szczególne zadanie. Było zatem trzech krasnoludów, wśród nich, znany niektórym osobom Kartuz. Było dwóch egzotycznych posłów z Calimshanu. Znalazł się tam, dopiero co przyjęty na dwór, książęcy bard, Elaraldur L’Chean. Obok niego usiadł, jak kazał się mianować, rycerz Garnick Adelaid, ubrany dzisiaj już w typowo podróżny strój. Na skraju stołu siedział gnom o przeszywającym i mroźnym spojrzeniu łowcy rzepy, ze swoim nieodłącznym krukiem na ramieniu. Tą plejadę bohaterów zamykała niewielka postać zamaskowanego szermierza, która także przyciągała wzrok ciekawskich służących. Brakowało tylko jednej osoby, kapłana Kossutha, ale nie zdawało się aby Namiestniczka miała zamiar jeszcze na niego czekać. Natomiast po drugiej stronie stołu, od okna, siedziała namiestniczka Alusair, z dwoma doradcami prawdopodobnie. Jeden z nich, wysoki, postawny mężczyzna o śniadej cerze, równo przyciętej brodzie, spoglądał kolejno na wszystkich wokół. Jego postać spowijały szlachetne szaty zdobione złotem i plecioną ornamentyką. Drugą osobą towarzyszącą Namiestniczce była kobieta, ubrana w obcisły skórzany strój, pełen przypinanych kieszeni, pasków, bandolierów. Jeśli ktoś by się przypatrzył uważnie mógłby zobaczyć brud gościńca na wysokich jeździeckich butach, albo wyraźnie przyśpieszony oddech owej persony, ani chybi musiała dopiero przyjechać.


- Chciałabym zacząć od przedstawienia panom moich towarzyszy. To jest pani Marienne Leracher, która będzie przewodnikiem tej misji. Jest ona osobą kompetentną i jako jedna z niewielu zna dobrze tereny w które będziecie musieli się zapuszczać. –

Marienne skłoniła się sztywno, żołnierskim wręcz ruchem, spoglądając ostro na kolejnych członków misji.
- To jest natomiast Tosken Barsiwantz, który rola zaraz zostanie wyjaśniona. Hrabia Tosken jest członkiem Magów Bitewnych, organu do spraw magii w Cormyrze. –

Pan Barsiwantz hrabiowskim zwyczajem ledwie skłonił głowę po czym dalej wpatrywał się w twarze siedzących.


- Skoro mamy wyjaśnioną tą kwestię chciałabym przystąpić do omówienia naszego wroga...
-Zaraz, zaraz. Zanim zaczniemy tą rozmowę jest insza rzecz warta omówienia –
Rzekł gniewnie krasnolud o twarzy poznaczonej licznymi bliznami. Jego towarzysze coś do niego szeptali próbując go uspokoić, ale ten nawet nie chciał słuchać. Namiestniczka siedziała spokojnie przyglądając się wzburzonej krasnoludzkiej braci.
-Zamek miał zostać obstawiony, a efekt tego jest taki, że w nocy do mojej komnaty zakrada się jakaś gnida i składa mi jakieś propozycje szpiegowstwa. Trudno żebyście uchronili swojego księcia jak w czasie mobilizacji goście nawet nie mogą czuć się bezpiecznie.
-I cóż zrobiliście towarzyszu? - odezwał się niskim i stanowczym głosem Barsiwantz przerywając potok słów krasnoluda. Sinobrody popatrzył na niego ze zdziwieniem.
-No a co miałem zrobić? Wysłuchałem a później rzekłem mu żeby szedł przecz, ostrzem mojego topora. Magiczny to musiałbyć jakiś bo siekiera mi przez niego przeleciała jak przez cień po czym wyleciał przez balkon. – Niektórzy z zebranych ze zdziwieniem popatrzyło na krasnoluda, lecz większość nie zareagowała choćby cieniem emocji na twarzy.


-Skrzydło w którym was umieściliśmy zostało idealnie zapieczętowane i to magią silniejszą niż moglibyście sobie wyobrazić. Owszem wiadomo mi o nocnych incydentach jakie miały miejsce w waszych komnatach. Gościem jakiego każdy z was miał w nocy było stojący po mojej lewicy Hrabia Tosken Barsiwantz. Żałuję że musiałam się posłużyć takim sposobem ale było to konieczne gdy wysyłam na tak ważną misję osoby do których nie mam pełnego zaufania. Każdy z was wie jaki ruch uczynił w nocy, jaką dał odpowiedź na propozycję pana Toskena i każdy wie jakich podejrzeń może się z moich strony spodziewać. Pan Everon Dynaal przyjął propozycję bez wahania, zdradził tajemnicę Cormyru. Dzisiaj opuszcza ziemie Cormyru pozbawiony pamięci wydarzeń z całego poprzedniego tygodnia. Zatem miejcie na uwadze to jak wielkie zaufanie pokładam w was i tym samym jakim szacunkiem darzę wasze osoby.
Po tym przemówieniu Alusair twarze wszystkich wyglądały co najmniej na zmieszane. Sinobrody krasnolud parszywie się uśmiechał spoglądając na Namiestniczkę jakby chciał jej powiedzieć „Nieźleś to wykombinowała”. Szczerze mówiąc czy ktoś spodziewał się takiego obrotu wydarzeń?
 
Diakonis jest offline