Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-11-2007, 22:49   #101
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Dzisiejszej nocy nikt w tym specjalnym zamkowym skrzydle nie spał spokojnie. Wydarzenia jakie miały miejsce na bankiecie, wzięcie na siebie takiego ciężaru jakim była misja odzyskania księcia i jeszcze niespodziewane zakłócenie snu, sprawiły, że mało kto czuł się dobrze następnego dnia.
Zostaliście zbudzeni wcześnie bo już około 8. Głośne pukanie do drzwi i nawoływania służących skutecznie wyciągały z łóżek tych opornych. Po szybkiej kąpieli i posiłku, które to zostały odprawione w prywatnych pokojach każdego z gości specjalnego skrzydła, zostaliście poproszeni do komnaty obrad.
Było to kilka korytarzy dalej, gdzie zostaliście kolejno zaprowadzeni przez służbę. Przestronna podłużna sala z dużym mahoniowym stołem po środku i ogromnymi oknami przez które teraz wpadało poranne światło. Na fotelu od strony okien już siedziała Namiestniczka Alusair ubrana w nowy biały galowy mundur. Krasnoludy rozmawiały o czymś w swoim języku podniecone. Ci górscy goście byli z pewnością czymś nie licho zdenerwowani, jednak starali się mówić dyskretnie. Kiedy ostatni uczestnicy wyprawy zostali umieszczeni przy stole, wszystkie rozmowy ucichły.
 
Diakonis jest offline  
Stary 22-11-2007, 20:47   #102
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Volstagh był wściekły. Nie dość, że jakiś szpieg trzeciego sortu ględził mu przez pół nocy na temat współpracy, to jeszcze służba zamkowa zmusiła go do wstania tak wcześnie rano. Nie wspominając o kąpieli. Jakby Volstagh nie kąpał się...w tym miesiącu. Dobrze, że chociaż woda była zagrzana. Niestety nie mógł się pobyczyć w wannie, bo służki zajęły się intensywnym szorowaniem jego pleców (Co akurat było miłym akcentem tej kąpieli).
Posiłek również był smaczny i gnom szybko zapchał sobie żołądek pieczoną gęsią i słodkim ciastem.
Tak więc najedzony i czyściutki, ale przy tym w ponurym nastroju gnom udał się na salę odpraw i rozejrzał się za znajomymi twarzami...Ale niewiele z nich było mu znanych. Gdy Purchawek usiadł Volstagha, gnom podrapał go pieszczotliwie po podgardlu i rzekł.- Zobaczymy kto poprowadzi tą całą grupę do boju o księcia. Mam nadzieję, że nasz dowódca będzie miał sporo oleju w głowie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 24-11-2007, 12:18   #103
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Ranek nie był tym, na co Splamiony najbardziej czekał. Zmęczony, wciąż walczący z ostatnimi efektami tej podłej trucizny Kupczyka, cały poobijany i pełen niewielkich ranek- chciałby przespać jeszcze parę następnych dni. Ale cóż począć, jeżeli przysięgał oddanie Alusair, to musiał także i wstawać na jej żądanie. Z radością zanurzył swe lepkie od potu ciało w gorącej wodzie, z mniejszą ochotą zjadł część przygotowanego posiłku- nie przepadał za jedzeniem rano, poza tym ostatnie zdarzenia nie wpływały dobrze na apetyt tego elfa.

A potem założył maskę i udał się do komnaty obrad.

Tam rozsiadł się na jednym z naprawdę wygodnych krzeseł, spod osłony maski obserwując innych zebranych w sali, szczególnie zaś wypatrując Latilien. Jeżeli bowiem wyruszy ona na wyprawę... Cóż, Splamiony doskonale wiedział, iż sumienie nie pozwoli mu odpocząć od bronienia jej. Ale tym razem będzie w pełni form, będzie tak potężny jak dawniej, jak zawsze... Wiedział to.

Czekając myślał o tym, co może go czekać. A znając ich przeciwnika, zdarzyć może się wszystko...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 26-11-2007, 01:37   #104
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Elaraldur siedział z posępną od niewyspania miną w swoim czarnym, prostym acz eleganckim dublecie, nieco kontrastującym z pobladłą twarzą. Jednak bard wciąż promieniował zdystansowanym dworskim dostojeństwem. Z wielce poważnym wyrazem twarzy lekceważąco spoglądał na niestosownie zachowujących się brodaczy. Chyba trochę zazdrościł im tego ożywionego nastroju. Sam był strasznie zaspany, wszak po nocnych wydarzeniach długo leżał wiercąc się i rozmyślając...

Dobrze chociaż, że z rana ciepła kąpiel dała mu zmyć część ciążących trosk, a jedzenie dostarczyło fizycznej przyjemności.

Elaraldur myślał też o Elii (nawet chyba śnił o niej tej nocy). Znał jej ból, wiedział jak to jest utracić kochaną osobę. Pragnął koniecznie do niej zawitać po tej rozmowie, toteż złość nagle wstąpiła w niego, że jest zmuszony tyle czekać.

Tak, w marnym nastroju i pogrążony w myślach bard czekał na pierwsze słowa Alusair.
 
Elaraldur jest offline  
Stary 27-11-2007, 16:27   #105
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Przy stole zasiedli wszyscy którzy zostali przyjęci do służby Cormyrowi na to jedno szczególne zadanie. Było zatem trzech krasnoludów, wśród nich, znany niektórym osobom Kartuz. Było dwóch egzotycznych posłów z Calimshanu. Znalazł się tam, dopiero co przyjęty na dwór, książęcy bard, Elaraldur L’Chean. Obok niego usiadł, jak kazał się mianować, rycerz Garnick Adelaid, ubrany dzisiaj już w typowo podróżny strój. Na skraju stołu siedział gnom o przeszywającym i mroźnym spojrzeniu łowcy rzepy, ze swoim nieodłącznym krukiem na ramieniu. Tą plejadę bohaterów zamykała niewielka postać zamaskowanego szermierza, która także przyciągała wzrok ciekawskich służących. Brakowało tylko jednej osoby, kapłana Kossutha, ale nie zdawało się aby Namiestniczka miała zamiar jeszcze na niego czekać. Natomiast po drugiej stronie stołu, od okna, siedziała namiestniczka Alusair, z dwoma doradcami prawdopodobnie. Jeden z nich, wysoki, postawny mężczyzna o śniadej cerze, równo przyciętej brodzie, spoglądał kolejno na wszystkich wokół. Jego postać spowijały szlachetne szaty zdobione złotem i plecioną ornamentyką. Drugą osobą towarzyszącą Namiestniczce była kobieta, ubrana w obcisły skórzany strój, pełen przypinanych kieszeni, pasków, bandolierów. Jeśli ktoś by się przypatrzył uważnie mógłby zobaczyć brud gościńca na wysokich jeździeckich butach, albo wyraźnie przyśpieszony oddech owej persony, ani chybi musiała dopiero przyjechać.


- Chciałabym zacząć od przedstawienia panom moich towarzyszy. To jest pani Marienne Leracher, która będzie przewodnikiem tej misji. Jest ona osobą kompetentną i jako jedna z niewielu zna dobrze tereny w które będziecie musieli się zapuszczać. –

Marienne skłoniła się sztywno, żołnierskim wręcz ruchem, spoglądając ostro na kolejnych członków misji.
- To jest natomiast Tosken Barsiwantz, który rola zaraz zostanie wyjaśniona. Hrabia Tosken jest członkiem Magów Bitewnych, organu do spraw magii w Cormyrze. –

Pan Barsiwantz hrabiowskim zwyczajem ledwie skłonił głowę po czym dalej wpatrywał się w twarze siedzących.


- Skoro mamy wyjaśnioną tą kwestię chciałabym przystąpić do omówienia naszego wroga...
-Zaraz, zaraz. Zanim zaczniemy tą rozmowę jest insza rzecz warta omówienia –
Rzekł gniewnie krasnolud o twarzy poznaczonej licznymi bliznami. Jego towarzysze coś do niego szeptali próbując go uspokoić, ale ten nawet nie chciał słuchać. Namiestniczka siedziała spokojnie przyglądając się wzburzonej krasnoludzkiej braci.
-Zamek miał zostać obstawiony, a efekt tego jest taki, że w nocy do mojej komnaty zakrada się jakaś gnida i składa mi jakieś propozycje szpiegowstwa. Trudno żebyście uchronili swojego księcia jak w czasie mobilizacji goście nawet nie mogą czuć się bezpiecznie.
-I cóż zrobiliście towarzyszu? - odezwał się niskim i stanowczym głosem Barsiwantz przerywając potok słów krasnoluda. Sinobrody popatrzył na niego ze zdziwieniem.
-No a co miałem zrobić? Wysłuchałem a później rzekłem mu żeby szedł przecz, ostrzem mojego topora. Magiczny to musiałbyć jakiś bo siekiera mi przez niego przeleciała jak przez cień po czym wyleciał przez balkon. – Niektórzy z zebranych ze zdziwieniem popatrzyło na krasnoluda, lecz większość nie zareagowała choćby cieniem emocji na twarzy.


-Skrzydło w którym was umieściliśmy zostało idealnie zapieczętowane i to magią silniejszą niż moglibyście sobie wyobrazić. Owszem wiadomo mi o nocnych incydentach jakie miały miejsce w waszych komnatach. Gościem jakiego każdy z was miał w nocy było stojący po mojej lewicy Hrabia Tosken Barsiwantz. Żałuję że musiałam się posłużyć takim sposobem ale było to konieczne gdy wysyłam na tak ważną misję osoby do których nie mam pełnego zaufania. Każdy z was wie jaki ruch uczynił w nocy, jaką dał odpowiedź na propozycję pana Toskena i każdy wie jakich podejrzeń może się z moich strony spodziewać. Pan Everon Dynaal przyjął propozycję bez wahania, zdradził tajemnicę Cormyru. Dzisiaj opuszcza ziemie Cormyru pozbawiony pamięci wydarzeń z całego poprzedniego tygodnia. Zatem miejcie na uwadze to jak wielkie zaufanie pokładam w was i tym samym jakim szacunkiem darzę wasze osoby.
Po tym przemówieniu Alusair twarze wszystkich wyglądały co najmniej na zmieszane. Sinobrody krasnolud parszywie się uśmiechał spoglądając na Namiestniczkę jakby chciał jej powiedzieć „Nieźleś to wykombinowała”. Szczerze mówiąc czy ktoś spodziewał się takiego obrotu wydarzeń?
 
Diakonis jest offline  
Stary 29-11-2007, 00:37   #106
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Elaraldur nie zważając na pozorny spokój na sali wstał i podparł sie rękami o stół. Był zmęczony i zmarnowany, ale jego twarz nabrała poważnego i nieco nawet dumnego wyrazu. Gest podniesienia się z krzesła zwrócił uwagę zebranych na barda, który teraz w czarnym dublecie i pobladłą, niewyrażającą jeszcze emocji twarzą wyglądał trochę jak jeden z tych wyobrażanych sobie w książkach agentów, szpiegów, którzy zawsze noszą przy sobie strunę do duszenia i fiolkę trucizny.

Część z tego może i była prawdą. Faktycznie w wewnętrznej kieszeni jego odzienia zapodziała się zwinięta struna do lutni.

Rozumiem, pani Alusair, że to poważna misja i chcecie mieć pewność co do jej uczestników - powiedział bardzo spokojnie i trochę cicho wpatrując się w oczy namiestniczki.
Rozumiem, że najszybszym i najwygodniejszym sposobem dla pani było wykorzystanie niecnego podstępu wobec nas. - tu kącik jego ust podniósł się nieco z nerwów, ale przeciętny obserwator odebrać to mógł jako "jedynie" ironiczny półuśmiech. - Proszę pamiętać jednak, że prawie wszyscy tutaj zebrani są gośćmi waszego, ba naszego dworu, bo przecież ja jestem już w tej chwili jego członkiem. Tym bardziej więc czuję się urażony złośliwymi metodami dochodzenia naszej lojalności - Zerknął prędko na boki, by zobaczyć czy może szukać poparcia wśród zebranych, czy też okażą się oni tchórzami którzy nie potrafią skrytykować niewątpliwie nieprzystojnych metod namiestniczki. - Przypominam też, że wszyscy, którzy tutaj się znajdują, jak jeden mąż przysięgali wierność i odpowiedzialną służbę. Czy nasze słowo jest nic niewarte? Czy ma nas pani za szpiegów, sprzedawczyków? - Jego głos z ostatnim zdaniem zabrzmiał trochę głośniej, ale natychmiast znów przybrał ten sam, cichy, poważny ton - takimi działaniami urągacie sobie... Ach i jestem ciekaw czy tą waszą "panią Leracher" też tak sprawdzaliście? Skąd wiecie czy stoi po naszej, przepraszam, waszej stronie?

Westchnął krótko i z jeszcze bardziej bladą twarzą usiadł opierając się głęboko o oparcie krzesła, patrząc się z zaciśniętymi ustami na Alusair. Był zły, ale bardziej na siebie, gdyż wszystko mówiło mu, że postąpił zbyt bezpośrednio. Rozejrzał się jeszcze krótko po zebranych, by zobaczyć ich reakcje. Najbardziej bał się, że sprowokuje krasnoludy, które uświadamiając sobie jak ich honor został nadwyrężony będą reagować żywiołowo. A później jemu się dostanie. Jego wzrok powędrował z powrotem na namiestniczkę.
 

Ostatnio edytowane przez Elaraldur : 29-11-2007 o 00:40.
Elaraldur jest offline  
Stary 29-11-2007, 01:30   #107
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Wszyscy uważnie wysłuchali tego co miał do powiedzenia Elaraldur. Krasnolud krzykacz znowu zaczął się turbować, mówiąc coś w swoim języku do towarzyszy. Równie poruszony wydawał się rycerz Garnick. Mimo to żaden z nich nie zdołał się odezwać przed jedną osobą na której ta przemowa zrobiła największe wrażenie.

- Nie tobie rozstrzygać bardzie o mojej wierności i oddaniu sprawie. Jestem związana z dworem rodu Obarskyr i Namiestniczką dłużej niż ktokolwiek tutaj na sali. Natomiast wielu z was przybyło z daleka, a wasze persony nie są nam znane. Waga tego przedsiewzięcia wymagało drastycznych kroków. Jak widać i w tej drużynie, wśród tych ludzi których jak Pan trafnie wspomniał ślubowało służbę i oddanie, znalazł się ktoś kto dla pieniędzy i to dość marnych sprzedał swój honor. Ja wybrałam tą metodę weryfikacji i sądzę że był to słuszny krok. –

Wśród zebranych zaległa cisza. Sinobrody zamyślił się zapewne nad sensem tych wydarzeń, rycerz Garnick też najwyraźniej się uspokoił.


- Podjąłem się służby tak jak każdy z tutaj zebranych i tym samym zgodziłem się na podporządkowanie się Namiestniczce Alusair. W aktualnej sytuacji ten sposób był jak najbardziej wskazany, chociaż była to i tak pobieżna weryfikacja. Gra dworsko-polityczna wymaga czasem drastycznych metod, a kto jak kto, ale nadworny bard powinien o tym wiedzieć prawda? –

Niespodziewane słowa posła Arahera zadziwiły zebranych. Namiestniczka z zaciekawieniem i pewną dozą zamyślenia patrzyła na calimshyckiego szlachcica, reszta zebranych zwróciła swe oczy w stronę Elaraldura.
 
Diakonis jest offline  
Stary 29-11-2007, 02:04   #108
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Elaraldur, skierował zgaszone, zaspane oczy ku mówcy i odrzekł wolno i spokojnie , nie tracąc zimnej krwi. - Zapewniam was szanowny panie, że byłem na wielu dworach, na calimshyckim akurat nie witałem, ale może u was takie sposoby są na porządku dziennym. Nie wiem też do jakich dworów was zapraszano, ale jak patrze na pana, to śmiem twierdzić, że nie było ich wiele i nie jest pan obyty na tyle by wydawać takie osądy. To powiedziawszy, Elaraldur spokojnie wygładził ubranie i odwrócił głowę od rozmówcy, jakby uznał spór za zakończony.
 
Elaraldur jest offline  
Stary 29-11-2007, 18:38   #109
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Chciałabym zacząć od przedstawienia panom moich towarzyszy. To jest pani Marienne Leracher, która będzie przewodnikiem tej misji. Jest ona osobą kompetentną i jako jedna z niewielu zna dobrze tereny w które będziecie musieli się zapuszczać. – przedstawiła kobietę namiestniczka.
"- Fajno, już mamy gdzieś jechać? A oświecą nas co do celu podróży?- " pomyślał niewyspany gnom.
Marienne skłoniła się sztywno, żołnierskim wręcz ruchem, spoglądając ostro na kolejnych członków misji.
- To jest natomiast Tosken Barsiwantz, który rola zaraz zostanie wyjaśniona. Hrabia Tosken jest członkiem Magów Bitewnych, organu do spraw magii w Cormyrze. –
Pan Barsiwantz hrabiowskim zwyczajem ledwie skłonił głowę po czym dalej wpatrywał się w twarze siedzących.
- Skoro mamy wyjaśnioną tą kwestię chciałabym przystąpić do omówienia naszego wroga...
I to było to, na co gnom czekał.

-Zaraz, zaraz. Zanim zaczniemy tą rozmowę jest insza rzecz warta omówienia –
Rzekł gniewnie krasnolud o twarzy poznaczonej licznymi bliznami. Jego towarzysze coś do niego szeptali próbując go uspokoić, ale ten nawet nie chciał słuchać. Namiestniczka siedziała spokojnie przyglądając się wzburzonej krasnoludzkiej braci.
-Zamek miał zostać obstawiony, a efekt tego jest taki, że w nocy do mojej komnaty zakrada się jakaś gnida i składa mi jakieś propozycje szpiegowstwa. Trudno żebyście uchronili swojego księcia jak w czasie mobilizacji goście nawet nie mogą czuć się bezpiecznie.
-I cóż zrobiliście towarzyszu? - odezwał się niskim i stanowczym głosem Barsiwantz przerywając potok słów krasnoluda. Sinobrody popatrzył na niego ze zdziwieniem.
-No a co miałem zrobić? Wysłuchałem a później rzekłem mu żeby szedł przecz, ostrzem mojego topora. Magiczny to musiał być jakiś bo siekiera mi przez niego przeleciała jak przez cień po czym wyleciał przez balkon. – Niektórzy z zebranych ze zdziwieniem popatrzyło na krasnoluda, lecz większość nie zareagowała choćby cieniem emocji na twarzy.
-Skrzydło w którym was umieściliśmy zostało idealnie zapieczętowane i to magią silniejszą niż moglibyście sobie wyobrazić.
- "Pałac też podobno był."- pomyślał Volstagh, ale nie odezwał się. Nie ma co sobie robić wrogów na samym początku wyprawy.
-Owszem wiadomo mi o nocnych incydentach jakie miały miejsce w waszych komnatach. Gościem jakiego każdy z was miał w nocy było stojący po mojej lewicy Hrabia Tosken Barsiwantz. Żałuję że musiałam się posłużyć takim sposobem ale było to konieczne gdy wysyłam na tak ważną misję osoby do których nie mam pełnego zaufania. Każdy z was wie jaki ruch uczynił w nocy, jaką dał odpowiedź na propozycję pana Toskena i każdy wie jakich podejrzeń może się z moich strony spodziewać. Pan Everon Dynaal przyjął propozycję bez wahania, zdradził tajemnicę Cormyru. Dzisiaj opuszcza ziemie Cormyru pozbawiony pamięci wydarzeń z całego poprzedniego tygodnia. Zatem miejcie na uwadze to jak wielkie zaufanie pokładam w was i tym samym jakim szacunkiem darzę wasze osoby. –
Po tym przemówieniu Alusair twarze wszystkich wyglądały co najmniej na zmieszane.
-"No pięknie, wyszedłem na potencjalnego zdrajcę. "- Pomyślał ponuro gnom. -"Dobrze mówiła matula, chciwość nie popłaca."
Purchawek biadolił zaś, cicho, tak by nikt go nie usłyszał.- Jesteśmy zgubieni, żegnaj rodzinne gniazdo. Co mnie podkusiło by iść na służbę do tego gnoma.

Elaraldur nie zważając na pozorny spokój na sali wstał i podparł się rękami o stół. Był zmęczony i zmarnowany, ale jego twarz nabrała poważnego i nieco nawet dumnego wyrazu. Gest podniesienia się z krzesła zwrócił uwagę zebranych na barda, który teraz w czarnym dublecie i pobladłą, niewyrażającą jeszcze emocji twarzą wyglądał trochę jak jeden z tych wyobrażanych sobie w książkach agentów, szpiegów, którzy zawsze noszą przy sobie strunę do duszenia i fiolkę trucizny.

- Rozumiem, pani Alusair, że to poważna misja i chcecie mieć pewność co do jej uczestników - powiedział bardzo spokojnie i trochę cicho wpatrując się w oczy namiestniczki.
- Rozumiem, że najszybszym i najwygodniejszym sposobem dla pani było wykorzystanie niecnego podstępu wobec nas. - tu kącik jego ust podniósł się nieco z nerwów, ale przeciętny obserwator odebrać to mógł jako "jedynie" ironiczny półuśmiech. - Proszę pamiętać jednak, że prawie wszyscy tutaj zebrani są gośćmi waszego, ba naszego dworu, bo przecież ja jestem już w tej chwili jego członkiem. Tym bardziej więc czuję się urażony złośliwymi metodami dochodzenia naszej lojalności - Zerknął prędko na boki, by zobaczyć czy może szukać poparcia wśród zebranych, czy też okażą się oni tchórzami którzy nie potrafią skrytykować niewątpliwie nieprzystojnych metod namiestniczki. - Przypominam też, że wszyscy, którzy tutaj się znajdują, jak jeden mąż przysięgali wierność i odpowiedzialną służbę. Czy nasze słowo jest nic niewarte? Czy ma nas pani za szpiegów, sprzedawczyków? - Jego głos z ostatnim zdaniem zabrzmiał trochę głośniej, ale natychmiast znów przybrał ten sam, cichy, poważny ton - takimi działaniami urągacie sobie... Ach i jestem ciekaw czy tą waszą "panią Leracher" też tak sprawdzaliście? Skąd wiecie czy stoi po naszej, przepraszam, waszej stronie?
Gnom uśmiechnął się do elfa i wystawiwszy dłoń do przodu pokazał mu kciuk w górę. Nie był jednak pewien, czy elf zobaczył ten gest poparcia.
Elaraldur westchnął krótko i z jeszcze bardziej bladą twarzą usiadł opierając się głęboko o oparcie krzesła, patrząc się z zaciśniętymi ustami na Alusair. Rozejrzał się jeszcze krótko po zebranych, by zobaczyć ich reakcje.
Krasnolud krzykacz znowu zaczął się turbować, mówiąc coś w swoim języku do towarzyszy. Równie poruszony wydawał się rycerz Garnick. Mimo to żaden z nich nie zdołał się odezwać przed jedną osobą na której ta przemowa zrobiła największe wrażenie.

- Nie tobie rozstrzygać bardzie o mojej wierności i oddaniu sprawie. Jestem związana z dworem rodu Obarskyr i Namiestniczką dłużej niż ktokolwiek tutaj na sali. Natomiast wielu z was przybyło z daleka, a wasze persony nie są nam znane. Waga tego przedsięwzięcia wymagało drastycznych kroków. Jak widać i w tej drużynie, wśród tych ludzi których jak Pan trafnie wspomniał ślubowało służbę i oddanie, znalazł się ktoś kto dla pieniędzy i to dość marnych sprzedał swój honor. Ja wybrałam tą metodę weryfikacji i sądzę że był to słuszny krok. –

Wśród zebranych zaległa cisza. Sinobrody zamyślił się zapewne nad sensem tych wydarzeń, rycerz Garnick też najwyraźniej się uspokoił.

- Podjąłem się służby tak jak każdy z tutaj zebranych i tym samym zgodziłem się na podporządkowanie się Namiestniczce Alusair. W aktualnej sytuacji ten sposób był jak najbardziej wskazany, chociaż była to i tak pobieżna weryfikacja. Gra dworsko-polityczna wymaga czasem drastycznych metod, a kto jak kto, ale nadworny bard powinien o tym wiedzieć prawda? –
Niespodziewane słowa posła Arahera zadziwiły zebranych. Namiestniczka z zaciekawieniem i pewną dozą zamyślenia patrzyła na calimshyckiego szlachcica, reszta zebranych zwróciła swe oczy w stronę Elaraldura.

Elaraldur, skierował zgaszone, zaspane oczy ku mówcy i odrzekł wolno i spokojnie , nie tracąc zimnej krwi. - Zapewniam was szanowny panie, że byłem na wielu dworach, na calimshyckim akurat nie witałem, ale może u was takie sposoby są na porządku dziennym. Nie wiem też do jakich dworów was zapraszano, ale jak patrzę na pana, to śmiem twierdzić, że nie było ich wiele i nie jest pan obyty na tyle by wydawać takie osądy.
To powiedziawszy, Elaraldur spokojnie wygładził ubranie i odwrócił głowę od rozmówcy, jakby uznał spór za zakończony.
- Szpiegów wśród nas porywacze mieć nie potrzebują.- odezwał się dla odmiany Volstagh.- Czyż przełamanie zabezpieczeń i porwanie księcia nie było dla nich dziecinną igraszką? I gdzie byli wtedy magiczni strażnicy Cormyru? Obezwładnieni. Mnie się widzi, że nie muszą korumpować naszej wyprawy i składać swoje poinformowanie w obce i niepewne ręce, jakimi nasze się zdają. Mają już wystarczającą wiedzę. Dlatego jeśli już szukać agentów to wśród pozornie lojalnych sług.
Gnom poprawił kapelusz tak, że jego cień skrył oczy dzikiego maga. Po chwili dodał.- Ale nie nasza rola tropić złych agentów...Przejdźmy więc do meritum tego zebrania. Gdzie chcesz nas pani posłać?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 29-11-2007 o 19:35.
abishai jest offline  
Stary 29-11-2007, 19:29   #110
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
***
Patrząc na posła Arahera próbujesz sobie wspomnieć go wśród ludzi na balu. Z pewnością tam był. Jednak jego usposobienie nie dało go dobrze zapamiętać. Rozmawiał z różnymi osobami, ale zdawały się to rozmowy typowo dworskie, nie wnoszące nic, a służące tylko zbadaniu rozmówcy. Poseł Araher wszędzie poruszał się ze swoim doradcą. Obaj zwali się Calimshytami, ale musiał to być wielki kraj z którego tak różni ludzie przybyli.
Szlachcic Araher, osoba w wieku około 35 lat, twarz foremna, rysy kształtne, karnacja rzekłbyś Cormyrska, wydatne kości policzkowe, krótka czarna broda równo przystrzyżona. Włosy czarne ścięte bardzo krótko w dość dziwny sposób, ale i tak prawie zawsze przykryte niewielkim zielonym turbanem. Na balu zarówno jak i w komnacie ubrany był elegancko acz z umiarem. Spodnie i marynarka przypominały raczej mundury Cormyrskich oficerów, jednak bez insygniów, ani żadnych ozdób, na pasie przepasany zielono czarną szarfą. Poseł Araher zdaje się być wciąż czymś zamyślony, jego oczy wodzą po ludziach, a na twarzy nie rysuje się nawet cień emocji. Jeśli na kimś skupia się dłużej to na Namiestniczce wyczekując na dalszy opis misji.
Jego doradca natomiast wyglądał o wiele bardziej egzotycznie. Twarz jego koloru ciemnobrązowego, włosy pół krótkie falowane brązowe, oczy ciemne, głęboko osadzone piwne. Ubrany gustownie, w typowo Calimshyckim stroju. Spodnie i koszula, haftowana złotymi nićmi, luźne, koloru ciemnej ochry. Przepasany szarfą czarną i takiż turban na głowie. Okryty lekką kamizelą koloru ciemnego brązu. Ten mężczyzna natomiast zdaje się uważnie obserwować wszystko i wszystkich, jego wzrok jest przenikliwy i wszędobylski, a nawet można powiedzieć, że wścibski. Jego ruchy są płynne, nieco nawet taneczne.

***

Poseł Areher spoglądał na Elaraldura gdy ten stosował do niego dość ciętą ripostę. Nie zareagował jednak, tylko pokiwał lekko głową, nieznacznie uśmiechając się. Jeden mógłby to odebrać za jawny znak lekceważenia osoby barda, a inny za przejaw pobłażliwości w stosunku do porywczości młodych.
 
Diakonis jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172