Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2007, 18:52   #88
Lambert
 
Reputacja: 1 Lambert jest godny podziwuLambert jest godny podziwuLambert jest godny podziwuLambert jest godny podziwuLambert jest godny podziwuLambert jest godny podziwuLambert jest godny podziwuLambert jest godny podziwuLambert jest godny podziwuLambert jest godny podziwuLambert jest godny podziwu
Dwie postacie wyszły przed sklep Fingisa, były obserwowane. Ktoś niewątpliwie na nich zerkał. Szara, niepozorna, szczupła postać śledziła w tej chwili każdy ich ruch. Ukryty był w cieniu budynku, cień zaiste to przecież jego ojciec i noc jego matką, tak mu wpajano od maleńkości, wiedział jak stawać się niewidzialnym w blasku dnia. Nie był nowicjuszem, znał swój kunszt, znał też dziewczynkę na którą patrzył w tej chwili, znał, lecz tylko z widzenia, nie raz widział ją w różnych częściach miasta.

* * *

Rotger nie zdążył nawet powiedzieć „uważaj na siebie”, gdy małą ruszyła przed siebie w kręte ulice Rivii,parszywego, śmierdzacego miasta. Wojownik był zaskoczony z jaką gracją poruszała się Gilsha, ruszyła w uliczkę niczym driada w gęstwinę Brokilonu. Teraz uświadomił sobie że małą Gilsha jest w tym niczym właśnie driada w Brokilonie, szybka i pewna wyznaczonej sobie drogi. Wtym momencie słowa „uważaj na siebie” bardziej pasowały do postawnego blondyna. To on nie był u siebie, miasto było dla niego dużo bardziej niebezpieczne i nieprzyjazne niż dzika puszcza.

* * *

Dziewczyka biegła, szybko i pewnie, uliczką równoległą do ulicy z burdelami, wiedziała że tędy będzie najszybciej. Rysowała szybko plan w swej główce. Teraz czeka ją jeszcze przeskok przez dziure w murze i już będzie niedaleko. Biegła pewnie, nie zwalniając na pół kroku co skończyło by się bolesnym upadkiem, zapomniała o gnijących odpadach pod murem wyrzucanych tutaj z pobliskiej karczmy. Poślizgnęła się, lecz w ostatniej chwili cudem złapała równowagę, zatrzymała się i z ulgą wypuściłą powietrze z płuc jednocześnie spoglądając przed siebie na stertę przegniłych, rozkładających się odpadków jedzenia. To by był śmierdzący upadek, a wszystko z podniecenia, ważne zadanie, zdobyć jakieś informacje. Pokonałą już dziurę w murze, myślała do kogo pierwszego się udać , kto może coś wiedzieć na temat Stadta? Adda, tak Adda może coś wiedzieć.Przebiegła w kolejną uliczkę, szybko skręciła w lewo, jeszcze przez małe podwórzealchemika Didiera i przez mały niezadbany, rzadki żywopłot, dwie uliczki dalej jest plac.
Dotarłą zdyszana, wiedziała gdzie znaleźć Addę, ma stragan w pn-wsch części placu, plac jeszcze bardzo pusty, dzień targowy dopiero jutro, ale niektórzy, jak Adda stoją tu cały tydzień. Jak zwykle stała na swoim miejscu, przerzuciła właśnie pare owoców, podniosła głowę, twarz jej się rozświetlił uśmiechem. Nie była stara, aczkolwiek młoda też nie. Włosy dokładnie schowanee pod czepkiem, a w zasadzie już szarym. Ubran w znoszoną już swą długą suknię, przepasana brudnawym już fartuchem o nieokreślonej barwie. Jak zwykle powitała Gilshę uśmiechem i miłym słowem, nazywała ją księżniczką. Rozmowa nawet naturalna, lecz Glisha czasem nieumiejętnie przeskakiwała na tema Stadta. Adda z lekkim uśmiechem odpowiedziała na parę pytań. Stadt ponoć jest wysokim urzędnikiemw mieście, a ostatnio nawet chyba bardziej zbliżył się do rady królewskiej. Informacje nie były zbyt precyzyjne, Adda wciąż powtarzała „ a co ja tam wiem o tym co się dzieje tam gdzie nigdy mnie nie będzie”. Rozmowa szybko się jednak urwała, ponieważ nagle sporo ludzi zechciało zrobić zakupy akurat na jej kramie. „Jak na złość” – pomyśała Gilsha. Później obskoczyła jeszcze szybko Titta i Grippa, bliźniaków żebraków, którzy ni w ząb nie byli do siebie podobni, jedyne co mieli podobne to kiepski żart i brak prawych dłoni odrąbanych po kradzieży, przez rzeźnika Leo. Oni nie wiedzieli zbyt wiele, i nie pomogli wcale w śledztwie. Niepocieszona skierowała kroki do ostatniego, był nim kupiec, a raczej szmugler. Owym informatorem miał zostać gnom Wilibald. Niechętnie, lecz w końcu stwierdził że wie o kogo chodzi, Stadt ostatnio wywyższał się strasznie bo zasiada w radzie królewskiej do spraw finansów, zajmuje się skarbcem Rivii czy czymś podobnym. Pieniądze uderzyły mu na czerep jak to określił Wilibald. Gnom jak zwykle był opryskliwy i złośliwy, zresztą jak zwykle, dziewczynkę zastanawiało czy wszystkie gnomy takie są tzn. wredne? Był taki jak kiedyś kiedyś kiedy to Gilsha trochę dorabiała u niego jako goniec. Płacił nędznie i wciąż narzekał na nią, ale trzeba było sobie radzić jakoś w ciężkich czasach, szczególnie w zimie. Na odchodnym Gilsha pokazała mu język gdy był obrócony plecami i czmychnęła by znaleźć Rotgera.
 
__________________
.................................................. ....................

:D MOD ma zawsze racje :D
Lambert jest offline