Azyl
”Rudera”
- Jak by miał udzielić sensownej odpowiedzi to by już udzielił. Albo kiepsko kłamie, albo wierzy we własne kłamstwa. Tak czy siak nic nowego raczej nie wymyśli.- odparł pogardliwym tonem
Harpo.-
Zresztą mam sposób by sprawdzić prawdomówność naszego, cudownie odnalezionego, łowcy. Ale ten sposób musi być omówiony z dala od Valquara.
-
Masz me chętne... - zaczął
Learion tylko by przerwać słysząc mamrotanie, niewyraźnie wypowiadane słowa, przechodzące w krzyki i wrzaski. Gdy wreszcie zapadła cisza, gnom dodał, nieswoim głosem - Co się dzie... - nieludzki wrzask, odgłos upadku i tarzanie się kogoś po podłodze, do wtóru pomrukiwań i charczeń skutecznie zagłuszyły słowa gnoma, jak i komentarz
Harpo, który mówił coś o armii.
"
Croise? To on? Na me najpierwsze imię! Co mu?!"
Ale nie był to czas na zastanawianie się. Gnom zmartwiał, widząc brak reakcji, jakiejkolwiek reakcji, poza jednym Harpo, który ruszył po medyka. Wziąwszy głęboki oddech, jasnowłosy malec spróbował przekrzyczeć rumor i wybić towarzyszy z marazmu rzucając:
-
Nie puszczajcie łowcy! Magyarze! Przytrzymaj Croise'a! Saenna, spróbuj go uspokoić muzyką! Możesz?!
"
Czemu nikt nie reaguje? On cierpi!"
-
Harpo, poczekaj chwilę! Nie wiemy jeszcze po kogo iść, medyka, egzorcystę czy co... Jest tu jeszcze Harpo czy wyszedł?