Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-10-2007, 21:35   #191
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Harpo Longwayfromhome

Azyl
”Rudera”

Na wpółprzytomny umysł gnoma dryfował między snem, a jawą...Myśli bezwładnie krążyły wokół twardej niczym skała, nieugiętej woli. Pragnienia mieszały się ze wspomnieniami, Widok heretyków z widokiem Lyiss. Przywrócenie życia ma olbrzymią cenę, tak wielką, że tego typu działalność była zakazana w rodzinnym świecie gnoma. W końcu, to był jeden z powodów skazania na śmierć członków Gildii Czarnego Płomienia. Czerwone oczy zabłysły na moment.
"Ale to nie jest mój świat, tu może być inaczej, łatwiej!"
Gnom wyciągnął ostrożnie sztylet, i spojrzał w klingę...Zobaczył swoje czerwone oczy, zmarszczone brwi. Jak u drapieżnika szykującego sie łowów.
Rzekł po cichu do siebie. - Czy sam siebie oszukuję? Czy ruszam w pogoń za iluzją? Czy samo wskrzeszenie rozwiąże problem?
Gnom przymknął oczy i przez chwilę pomyślał.- "Ale co innego mam robić? Mścić sie na jakimś tam czarowniku? Którego nawet nie znam za dobrze? "
Gnom nie wiedział co ów zły czarownik, którego imienia nie pamiętał, zrobił Sae i reszcie.
Ale Harpo, choć uważał za wskrzeszanie bolesnych wspomnień z przeszłości za okrutny żart, nie uważał tego za powód wystarczający do ganiania za magiem po wszelkich światach jakie istnieją. Jeśli jeszcze go spotka, to z przyjemnością pozbawi go atrybutu mężczyzny. Ale nic poza tym. Nie będzie poświęcał cennych chwil swego życia na tropienie go... Natomiast Lyiss...Może to lepszy powód do życia, niż małostkowe poczucie zemsty? Dla Harpo na pewno tak.
Wtargnięcie Valquara przerwało rozmyślania gnoma. Zanim zdążył zareagować, został przyszpilony przez półczarta i Almiritha do ściany. Wkrótce elf otoczony został przez resztę drużyny, w tym i Harpo. Gnom z obojętnym wyrazem twarzy przyglądał się temu wszystkiemu. W końcu prawie nie znał Valquara, zresztą jak i pozostałych. Wyrobił sobie pogląd na tą sprawę...Ale postanowił czekać na to co sam Valquar powie na swoją obronę i jak wyjaśni swoje zniknięcie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 07-11-2007 o 07:08.
abishai jest offline  
Stary 30-10-2007, 22:45   #192
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Elf niemalże zerwał się z posłania. "Ten sen.. taki realistyczny..." - zwykle opanowany wojownik był jeszcze w szoku, obrazy z koszmaru miał jeszcze przed oczami. Choć podczas wojaczki widział już nie jedną śmierć, to jednak nie mógł się uspokoić. "Czy to ja naprawdę zabijałem ich wszystkich?" - spojrzał z obrzydzeniem na srebrne ostrze tkwiące w pochwie obok posłania. "Narzędzie zbrodni?" Obok niego leżała maska którą wczoraj kupił. Misternie rzeźbiony kawałek hebanu, pozwalał mu transformować swoje ciało w postać białowłosego drowa. "Może ten sen to wynik noszenia maski?" Już wczoraj kiedy ją założył jego umysł zaatakowała fala nienawiści do świata i wszystkiego co dobre, może ten sen był tylko negatywną reakcją jego zdyscyplinowanego umysłu na mentalne wpływy maski.

Rozejrzał się wokół wszyscy jeszcze spali. Cicho wstał uważając by szczęk oręża nikogo nie zbudził. Rozciągnął mięśnie i zrobił kilka cichych kroków po pokoju, który służył im za tymczasową sypialnię. Nagle wszechobecną ciszę, przerywaną tylko chrapaniem Maygara, zakłócił stłumiony odgłos kroków na korytarzu.

Rękojeść klingi szybko znalazła się w dłoni. Cicho stanął za drzwiami, czekając na niezapowiedzianego gościa. Drewniane odrzwia odchyliły się bez zgrzytów. Wysoka postać powoli wchodziła do pokoju. "To Valquar - ten małomówny elf, który zniknął zeszłej nocy. Co on knuje?" - pomyślał.

Pewnym, wystudiowanym ruchem ostrze powędrowało do szyi elfa. Almirith przyłożył żelazo srebrnego miecza na wprost tętnicy szyjnej. - Ani drgnij. Jeden ruch i zalejesz ten pokój swoją krwią. Gdzie byłeś? I czy w ogóle jesteś tym za kogo się podajesz? - wojownik podniósł trochę głos by obudzić pozostałych towarzyszy.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 04-11-2007, 22:19   #193
 
Aegon's Avatar
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Valquar

Valquar, zbyt zmęczony by się szybko poruszać i bezsilny, aby zareagować, dał się zaskoczyć Almirithowi. Nawet nie zauważył, gdy reszta drużyny była już na nogach, a on sam siedział przy ścianie patrząc w twarze pozostałych.

„Jasne! Ja tutaj wracam, nie wiem nawet, ile czasu minęło, a oni na mnie od razu z bronią! Obyczaje podupadają… Chociaż mają pewne prawo do zastanawiania się, co robiłem.” – pomyślał.

Potem, gdy już nieco się uspokoił, zaczął mówić odgrzebując szczegóły ze swej pamięci:

Cóż, skończyliśmy na tym, że poszedłem sprawdzić pokoje w tym budynku. Właściwie nikogo, ani niczego tam nie było – trochę starych rupieci, parę szczurów – ogółem nic specjalnego. W końcu zawędrowałem do pewnego korytarza. Zdaje się, że był blisko dachu, jeśli nie tuż pod nim. Wygląda na to, że tam musiałem stracić przytomność, ponieważ nic dalej nie pamiętam. Obudziłem się niedawno na dachu z okropnym bólem głowy i ze znakiem na czole.

Trochę czasu trwało, zanim się zebrałem, ale w końcu udało mi się zejść przez klapę w dachu do korytarza, być może tego samego, gdzie straciłem przytomność. Potem postanowiłem wrócić tutaj oczekując , że jeszcze tu będziecie. I jak widać, nie przeliczyłem się. Właściwie nic więcej nie pamiętam. Moglibyście mi powiedzieć, ile czasu upłynęło od mojego zniknięcia?

Popatrzyła na towarzyszy i zamilkł widząc ich nerwowe spojrzenia. Widocznie mieli sporo wątpliwości na temat wydarzeń, które go spotkały.
 
__________________
"Gdzie pojawiła się pierwsza pierwotna komórka, tam i ja się pojawiłem. Kiedy ostatnie życie czołgać się będzie pod stygnącymi gwiazdami, tam i ja będę."

Ostatnio edytowane przez Aegon : 05-11-2007 o 16:27.
Aegon jest offline  
Stary 05-11-2007, 09:41   #194
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Sae zbudziła się - ale ta rzeczywistość nie spełniała wszystkich jej oczekiwań. Nie była wystarczająco... rzeczywista.
Niziołka miała dość wspomnień, przeszłości, rozdzierających serce obrazów które pojawiały się w snach. Chciała po prostu żyć, jak najzwyczajniej - a jej głównym celem był teraz powrót do prawdziwego świata. Ktokolwiek ich więził, ktokolwiek stwarza te iluzje - muszą się uwolnić.
Kropka.

Przetarła oczy, dostrzegła poruszenie... elf. Ucieszyła się, że wrócił - zawsze to jeden kłopot mniej. Wyglądał jednak jakoś dziwnie...
Niziołka ustawiła się w kręgu wokół Valquara i wysłuchała jego opowieści.

- Prawdopodobnie zaginąłeś zeszłego wieczoru - ale nie przywiązywałabym tu zbyt dużej wagi do czasu. Czy cokolwiek wokół nas jest prawdziwe? - w głosie skrzypaczki zabrzmiała gorycz - Nic nie pamiętasz... pokaż przynajmniej ten znak. Jeśli wszyscy zgodzimy się na taki eksperyment, mogę spróbować wywołać na powierzchnię jakieś wspomnienia naszego zaginionego towarzysza... sama jednak nie jestem pewna, czy to dobra myśl. Może lepiej poszukać napastnika lub jego śladów? Jedno jest pewne - nie możemy się rozdzielać.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 07-11-2007, 20:29   #195
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Harpo Longwayfromhome

Azyl

”Rudera”


Valquar zaczął mówić odgrzebując szczegóły ze swej pamięci:

Cóż, skończyliśmy na tym, że poszedłem sprawdzić pokoje w tym budynku. Właściwie nikogo, ani niczego tam nie było – trochę starych rupieci, parę szczurów – ogółem nic specjalnego. W końcu zawędrowałem do pewnego korytarza. Zdaje się, że był blisko dachu, jeśli nie tuż pod nim. Wygląda na to, że tam musiałem stracić przytomność, ponieważ nic dalej nie pamiętam. Obudziłem się niedawno na dachu z okropnym bólem głowy i ze znakiem na czole. Trochę czasu trwało, zanim się zebrałem, ale w końcu udało mi się zejść przez klapę w dachu do korytarza, być może tego samego, gdzie straciłem przytomność. Potem postanowiłem wrócić tutaj oczekując , że jeszcze tu będziecie. I jak widać, nie przeliczyłem się. Właściwie nic więcej nie pamiętam. Moglibyście mi powiedzieć, ile czasu upłynęło od mojego zniknięcia?
Gnomowi jakoś ta historyjka się nie kleiła. Choć Valquar wydawał się w nią wierzyć.
"- Możliwe , że ktoś mu pomieszał w pamięci o ile to nasz Valquar.-" pomyślał Harpo. Jak by się tak zastanowić, ów elf był dla rudowłosego gnoma równie obcy jak to miasto.
- Prawdopodobnie zaginąłeś zeszłego wieczoru - ale nie przywiązywałabym tu zbyt dużej wagi do czasu. Czy cokolwiek wokół nas jest prawdziwe? - wtrąciła Saenna - Nic nie pamiętasz... pokaż przynajmniej ten znak. Jeśli wszyscy zgodzimy się na taki eksperyment, mogę spróbować wywołać na powierzchnię jakieś wspomnienia naszego zaginionego towarzysza... sama jednak nie jestem pewna, czy to dobra myśl. Może lepiej poszukać napastnika lub jego śladów? Jedno jest pewne - nie możemy się rozdzielać.
- Napastnik zapewne dawno się ulotnił, szukanie jego śladów może być równie ryzykowne jak ów eksperyment.- odparł niziołce Harpo.- Ja jestem za wyszukiwaniem wspomnień, ale to ty i Valquar ryzykujecie. Więc do was należy decyzja.
Gnom spojrzał przez okno na zewnątrz.- Poza tym.. zaczyna się nowy dzień. Musimy ustalić strategię działania i cele do realizacji.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 14-11-2007, 16:59   #196
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Wśród budzonych przez Magyara towarzyszy jeden tak naprawdę nie spał. Learion obudził się wcześniej, spocony, z przyklejoną do ciała koszulą, i ręką w zębach. Spięty, zwinięty w kłębek gnom drżał, lecz milczał. Potrzeba milczenia, odruch, wręcz nakaz zdławił krzyk przerażenia w gardle i przytrzymał go tam.

Aylinn nie mógł wiedzieć skąd ma taki nawyk. Nie mógł pamiętać jak sam go w sobie wykształcał, nie mógł pamiętać nocy pełnych snów, przebudzeń, krzyków i zatroskanej rodziny.

Nie mógł pamiętać. Ale jego ciało pamiętało doskonale. Kiedy więc przyśnił mu się sen, który napełnił go przerażeniem, który tak dobrze korespondował z jego oczekiwaniami, jego cichą, skrytą nadzieją, że maska DA mu wzrok, i który zagroził mu taką właśnie ceną... Skulony, gryząc palce dłoni w skórzanej rękawiczce, dławiąc krzyk, łzy, wyciszając się, zmuszając się do wyciszenia, gnom był rozstrojony długo. Uspokoił się może chwilę przed tym, jak wrócił łowca. Posławszy Fialara ku łowcy, by ten go pilnował niezauważenie, począł delikatnie wysuwać noże z uprzęży w rękawach. Widząc akcję elfa, odprężył się. Zaufał swemu oddechowi może chwilę przed tym, jak Magyar go 'obudził', a potem patrzył za nim długą chwilę.

"Do diaska. On, bronić mnie? Ślepca? Kaleki? W imię cholera jasna czego? Opanuj się, Learionie Aylinn Sofestra Deanus Kaiser Vegarantia Blue Stradivari Raimos Keisos, na wszystkie imiona chwalące Twoje uczynki, opanuj się. Ktokolwiek nieudolnie próbuje Cię torturować powinien chyba sięgnąć po sztuczki... prawda?"

Mimo jednak chojrackich słów gnom poczuł się mały, słaby, i bardzo samotny. Do momentu, gdy podszedł doń Fialar, i powolnym, kocim ruchem otarł się o jego leżącą na ziemi rękę. Szybkim, zwinnym ruchem, gnom zgarnął kota na ręce i przycisnął go do piersi, chowając twarz w gęstym futrze.

"Jeśli Sominus zabierze mi Fialara..."

To była prawda, która napełniła ślepcowi żołądek ołowiem i sparaliżowała go strachem. Nazwał największy swój lęk po imieniu i już nie mógł go zignorować. Spojrzał po pozostałych, powstając, umieszczając sobie kota na ramieniu, zgarniając nową laskę, z ciekawą, jeszcze nierozpoznaną dotykiem gałką. Ruszył do reszty, w sam czas na ostatnie słowa ostatniego mówcy, dotychczasowego głosu rozsądku, rudowłosego gnoma imieniem Harpo.

- Napastnik zapewne dawno się ulotnił, szukanie jego śladów może być równie ryzykowne jak ów eksperyment. Ja jestem za wyszukiwaniem wspomnień, ale to ty i Valquar ryzykujecie. Więc do was należy decyzja.Poza tym... zaczyna się nowy dzień. Musimy ustalić strategię działania i cele do realizacji.

- Cele do realizacji są proste, Harpo. Po pierwsze, musimy współdziałać. Zatem musimy znaleźć sposób, by móc zaufać Valquarowi, albo musimy mieć go pod ciągłą strażą. Wolę to pierwsze i wydaje mi się, że taki sposób mam. Kiedy ta sprawa spadnie nam z głowy, musimy odblokować nasze magiczne moce. Inaczej niektórzy z nas są balastem dla innych. Musimy więc zarejestrować naszych magów, a przynajmniej dokonać takiej próby. Mamy już ekwipunek, mamy przebrania, kolejną rzeczą po magii - optymistycznie zakładając, że ją zdobędziemy - jest informacja. Nie o Azylu. Tę należy zdobywać już teraz, w trakcie realizacji poprzednich celów. Azyl, moi drodzy, powinniśmy zacząć traktować jako nasze najnowsze pole walki. Jest jasne, że nasi wrogowie już tu są, a niektóre figury dokonały już ruchów, jeśli wybaczycie szachowe metafory. Pozostaje więc ustalić, czy jesteśmy pionkami czy czymś więcej. I tu widzę miejsce do dyskusji, nie zdziwię się jeśli ktoś powie, że od tego powinniśmy zacząć.

Gnom zaczął obracać laską w powietrzu, koncentrując się jednak na swojej wypowiedzi, nieświadom chyba nawet tego ruchu.

- Sominus, lub ktokolwiek inny z jego frakcji, zesłał mi dziś sen. Nie wiem jak pozostałym z Was, lecz ja zwykle takich snów nie miewam, a biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia mniemam, że bezpieczniej jest założyć, że to nie wytwór moich koszmarów ale działanie kogoś z zewnątrz. Ciekawi mnie, czy ktoś z Was też miał dziś nieprzyjemny sen w nocy? Możemy łatwo sprawdzić, czy się mylę. Może to też być specyfika Azylu, ale jeśli tak, jest niezwykle wyrafinowana jak na system ochronny miasta. - Ton gnoma zdradzał sceptycyzm do ostatniego pomysłu, a mała istota mówiła dalej - Mówię o tym dlatego, że osobiście zdziwiłbym się, jeśli szukanie wspomnień dałoby cokolwiek. Sominus zdaje się mieć sporą wprawę w manipulacji nimi.

Gnom nie zrobił żadnego gestu w stronę Airuinath. Nie miał zamiaru przyczyniać jej bólu. Wiedział, że ona sama dość gorzko pomyśli o zdolnościach Sominusa w tej materii. Poza tym, interesowało go co innego. "Spojrzał" więc na Valquara, mówiąc:

- Do tego stopnia, że doświadczony łowca opowiada historyjkę, że idąc niedaleko dachu stracił przytomność. Valquarze, zastanów się. Cenię Twój kunszt bardziej niż to, chyba nie chcesz powiedzieć, że się pośliznąłeś i wyrżnąłeś głową w posadzkę? Gdyby to opowiadał ślepiec to może bym się zastanawiał, ale elfi łowcy mają pewną renomę. ZRĘCZNYCH. O ich inteligencji nie słyszałem aż takich pochwał, ale słysząc opowieść 'szedłem niedaleko dachu a potem obudziłem się na nim, ze znakiem na czole', wypowiedzianą tak lekko, po wydarzeniach ostatnich paru dni, zaczynam w nią powątpiewać. Albo sam nie myślisz co mówisz i co Cię spotkało, łowco, albo próbujesz obrazić naszą domyślność. Ślepy jestem, nie głupi, Valquarze. Ale w imię, żeś moim towarzyszem wytłumaczę Ci, co się moim zdaniem stało. Napadnięto Cię, ogłuszono, i oszczędzono. Skoro nałożyli Ci znak na czoło, to mniemam, że poderżnięcie Ci gardła nie sprawiłoby by im najmniejszego problemu. Skoro tego nie zrobili, to albo im nie przeszkadzałeś, albo po nałożeniu znaku im przestałeś przeszkadzać, albo działasz z nimi - i myślę - gnom uśmiechnął się szeroko, ale jakoś tak niesympatycznie - że w Twoim najlepszym interesie leży wyeliminowanie tej możliwości jak najszybciej. Są też możliwości nieco innej natury. Na przykład ta, że po nałożeniu znaku, zacząłeś być im przydatny.

Zwracając się do reszty grupy, gnom rzekł:

- I fakt, że nie jestem w stanie wyeliminować tej możliwości, każe mi wpierw zająć się tym, czy możemy ufać Valquarowi, a potem zebraniu informacji o nas samych i tego, co nas łączy z Sominusem, poza ślepym trafem. Jeśli cokolwiek.

- Valquarze, z przyjemnością wysłucham jakiejś spójnej i sensownej odpowiedzi.

Prychnięcie, głośniejszy oddech, albo po prostu zapach poinformował gnoma, że Magyar się przesunął. Gnom wzdrygnął się, nawiedzony scenką tłamszonego, bitego półczarta z jego snu. "Niemożliwe. On by nigdy mnie nie bronił. Po co? Jestem słaby. Oni gardzą słabością. To się nie zdarzy. Nawet jeśli maska da mi wzrok. Jeśli? Maska nie da mi wzroku i tak się skończy."

Zapakowana maska zdawała się palić gnoma, który nie odpakował swego prezentu od momentu, gdy dostał go w ręce. Niewielki pakunek wciąż spoczywał na biodrze, a zabawy laską zaczynały się i ustawały co chwila.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 19-11-2007, 18:45   #197
 
Fitter Happier's Avatar
 
Reputacja: 1 Fitter Happier nie jest za bardzo znany
I była tylko ciemność.

Magyar budził towarzyszy potrząsając ich ciałami silną ręką. Nic na to nie dało się poradzić, wszyscy podrywali się nagle, przecierali oczy. Znamienne, że perlisty pot skrywał ich czoła, mieszając się z kurzem i pyłem wielodniowej drogi zlepiał włosy i rozmazywał brud na zarumienionych trudnym snem twarzach.
Magyar energicznie budził towarzyszy.
Ale nie każdy dał się obudzić.

Potrząsnąwszy Croisem, półczart zostawił go w spokoju. Właściwie nikt nie zauważył, że człowiek otworzył oczy i patrząc nieprzytomnie przed siebie, osunał się delikatnie po ścianie.

Wiem, że jestem przytomny. Wiem to. To nie może dziać się naprawdę.

Najpierw zapachy. Ostra, nieprzyjemnie słodkawa woń stęchlizny, wirująca w nosie kurzawa. Zapachy ciał towarzyszy. Perfumy Airuinath. I silny, uderzający zapach lęku. Lęk. Jakim cudem mógł go nazwać?
Wszystko ostre i wyraźne - jak wystrzępione jesienne liście leżące na jedwabnej tkaninie - bo wszystko bardzo selektywnie wycięte z rzeczywistości. Powoli woni zaczęło pojawiać się coraz więcej, mlecznobiała mgła przed oczyma rozrzedziła się. Człowiek rozejrzał się. Wciąż nie widział wyraźnie.
Wszyscy otaczali siedzącą na ziemi postać, co dziwne Crois rozpoznał Valquara. Jego twarz wyrażała chyba obojętność.
Czy to on pachniał strachem?
Jak właściwie pachnie strach?

Crois poruszył się niespokojnie.

Wiem co to znaczy. Zdaje mi się, że doznałem oświecenia, poznałem coś, czego normalnie się nie rozpoznaje. Ale było to krótkotrwałe, szybko zginęło w mroku niepamięci. Dlatego nazywano ją chorobą proroków, właśnie dlatego.

Jakby nieświadomie, pochylił się. Perspektywa zmieniła się, uderzył rękami w podłogę. Ciężko wydziwgnął się do góry, zatoczył, oparł ramieniem o ścianę.

Zapachy i obraz. Zapachy i obraz.
Nie czuję bólu w ramieniu, które udrzyło o starą, drewnianą ścianę budynku.
Nie słyszę wypowiadanych słów, choć widzę na rozmazanych twarzach ruch warg.


Czy ktoś zwrócił na to uwagę? To powinno zaraz przejść.

Właśnie dlatego tak ją nazywali.

Nieprzytomnie zrobił kilka kroków.

Zrobiłem?

Zasłona ciszy rozerwała się w kilku miejscach. Szepty i piski, trzask drewna.

Słyszę jak wiruje kurz. Słyszę. Ja, Albert von Kreutz, nazwany tak przez morderców i ignorantów, słyszę i pamiętam co śniłem. Śniłem świat w ogniu i mojego brata. Świat w ogniu mojego brata, moich braci w ogniu.
Świat wrócił do lepkiego zielonego miejsca, do światła pod wodą z którego wyszedłem. Był tylko ogień. Był tylko ogień. I wielka kula w rękach Fritza von Kreutza, nazwanego tak przez morderców i ignorantów. Gdzie wskazał palcem, tam płonął świat. Jego puste oczy śpiewały apokalipsę.


I nagle kanonada głosów, podniesionych, cichych, szeptów nawet, wszystko to wdarło się do jego głowy.

Kula. Pozostaje kula. Zapamiętaj! Błagam, zapamiętaj...
- ...ale to ty i Valquar ryzykujecie...
A więc to ty Valquarze. To ty. Jakim cudem? Z chęcią bym... Valquarze, co bym zrobił?
- ...Inaczej niektórzy z nas są balastem dla innych. Musimy więc...
Czy jestem balastem? Tak, czy teraz stanę się balastem? Gdzie moja.. torba..?
- Są też możliwości nieco innej natury. Na przykład ta, że po nałożeniu znaku, zacząłeś być im przydatny.
Z chęcią bym cię zabił Valquarze. Zabił. Jak psa. Teraz ja mogę trzymać nóż na Twoim gardle. Wtopić w twoje ciało i patrzyć jak tryska krew. Po co? Teraz mogę. Teraz mogę. Patrzyłem na świat w ogniu, spłoniesz i ty, elfie. Spłoń teraz. Ja widziałem, widziałem wszystko. I nie powstrzymam tego co zaraz się stanie. Patrząc na kurz, słyszę jak wiruje kula ziemi, cała płonie, niewielka drzazga w pustym i martwym oku wszechświata. Gdzie on wskaże, tam zapłonie nowe źródło śmierci, a cały świat otoczy czerwona pożoga. Wskazę ja i zapłonie czerwień ognista. Jak krew. Jak krew. Czułem zapach strachu, ktoś z was się bał. Boicie się ognia? Samych siebie sie boicie! Ty Valquarze, czy ty się boisz? Czy wy się boicie? Ślepca i dwóch czartów tańczących do dźwięków skrzypiec i fletu, tańczących na ciele martwego króla? Niech go opłacze jego rycerz! Zapamiętaj, zapamiętaj! To już tak... już tak... nie..da...le..ko..

Bardziej domyślił się niż faktycznie poczuł, że odrywa się od ściany. Członki jego ciała zatańczyły bezładnie. Czuł ciepło w kciuku, nie zdawał sobie sprawy, że drżał od dłuższego czasu. Koszula lepiła mu się do ciała, dyszał ciężko. Zdał też sobie sprawę, że mówił. Najpierw bełkotał pod nosem, mruczał zdania na granicy słyszalności. Potem mówił, wreszcie krzyczał.
Ale co? Co powiedział? Co wykrzyczał?

Ale teraz to bez znaczenia. Wiedział że musi się skupić na oświeceniu, które zaraz nadejdzie. Na błogim stanie zrozumienia, połączenia z absolutem, z zielonym środkiem wszechświata głęboko pod wodą, musi to zrozumieć kiedy oczy zaleje mu gęsta mgła.
Po policzku spłynęła mu kropla potu.

W ostatnim przebłysku świadomości zorientował się, że nie wie jak nowi przyjaciele zareagują na widok jego ciała - tylko ciała, bo dusza odpłynie, dowie się wszystkiego, by tylko móc zapomnieć, oby nie zapomnieć! - na widok ciała, które w drgawkach wić się będzie po podłodze, na widok rozrzuconych rąk i nóg, na widok płynącej mu z ust białej piany.
Błagał tylko siebie, by dane mu było zapamiętać, zapamiętać tę sekundę zrozumienia, któej nigdy nie pojmował.
Powiedział coś jeszcze, ale sam siebie nie słyszał ani nie rozumiał. Zawirował i opadł na kolano. Z jego piersi wydobył się krzyk, krzyk jedyny w swoim rodzaju. On sam nigdy go nie słyszał, coś jak ciepły płyn zalewał mu uszy i ciepłym poszumem wprowadzał w bolesny i rozkoszny stan otępienia. Ale słyszał o tym krzyku, wydanym z głębi piersi, krzyku brzmiącym jak głos innego, znajdującego się wewnątrz człowieka, kogoś zupełnie innego, ukrytego, wstydliwie zepchnietego do wewnątrz, schowanego. Przerażający krzyk.


A potem świat zapłonął.

I była tylko ciemność.
 

Ostatnio edytowane przez Fitter Happier : 19-11-2007 o 18:53.
Fitter Happier jest offline  
Stary 22-11-2007, 19:45   #198
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Harpo Longwayfromhome

Azyl


”Rudera”


- Cele do realizacji są proste, Harpo. Po pierwsze, musimy współdziałać. Zatem musimy znaleźć sposób, by móc zaufać Valquarowi, albo musimy mieć go pod ciągłą strażą. Wolę to pierwsze i wydaje mi się, że taki sposób mam. Kiedy ta sprawa spadnie nam z głowy, musimy odblokować nasze magiczne moce. Inaczej niektórzy z nas są balastem dla innych. Musimy więc zarejestrować naszych magów, a przynajmniej dokonać takiej próby. Mamy już ekwipunek, mamy przebrania, kolejną rzeczą po magii - optymistycznie zakładając, że ją zdobędziemy - jest informacja. Nie o Azylu. Tę należy zdobywać już teraz, w trakcie realizacji poprzednich celów. Azyl, moi drodzy, powinniśmy zacząć traktować jako nasze najnowsze pole walki. Jest jasne, że nasi wrogowie już tu są, a niektóre figury dokonały już ruchów, jeśli wybaczycie szachowe metafory. Pozostaje więc ustalić, czy jesteśmy pionkami czy czymś więcej. I tu widzę miejsce do dyskusji, nie zdziwię się jeśli ktoś powie, że od tego powinniśmy zacząć.
Gnom zaczął obracać laską w powietrzu, koncentrując się jednak na swojej wypowiedzi, nieświadom chyba nawet tego ruchu.
Harpo przysłuchiwał się wypowiedzi Leariona z uwagą, lekko sie uśmiechnął. Zabawnym było to, że to właśnie gnomy przejęły inicjatywę w dowodzeniu. Zwłaszcza, że ani jeden ani drugi nie jest wojownikiem czy też paladynem.

- Sominus, lub ktokolwiek inny z jego frakcji, zesłał mi dziś sen. Nie wiem jak pozostałym z Was, lecz ja zwykle takich snów nie miewam, a biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia mniemam, że bezpieczniej jest założyć, że to nie wytwór moich koszmarów ale działanie kogoś z zewnątrz. Ciekawi mnie, czy ktoś z Was też miał dziś nieprzyjemny sen w nocy? Możemy łatwo sprawdzić, czy się mylę. Może to też być specyfika Azylu, ale jeśli tak, jest niezwykle wyrafinowana jak na system ochronny miasta. - Ton gnoma zdradzał sceptycyzm do ostatniego pomysłu, a mała istota mówiła dalej - Mówię o tym dlatego, że osobiście zdziwiłbym się, jeśli szukanie wspomnień dałoby cokolwiek. Sominus zdaje się mieć sporą wprawę w manipulacji nimi.
Harpo usłyszawszy te słowa wzruszył ramionami. "Learion zdecydowanie przesadza. Że też Sominus miałby nam zsyłać jakieś tam marzenia senne. Są przecież prostsze sposoby usunięcia przeciwników, jak choćby te golemy, przed którymi udało nam sie uciec do Azylu...Właściwe to jak nam sie udało im uciec?"- pomyślał.- "Jeśli zaczniemy widzieć wszędzie Sominusa to nie będzie musiał wysyłać na nas zabójców, nasza własna paranoja nas zabije"
Learion nie zrobił żadnego gestu w stronę Airuinath. Poza tym, interesowało go co innego. "Spojrzał" więc na Valquara, mówiąc:

- Do tego stopnia, że doświadczony łowca opowiada historyjkę, że idąc niedaleko dachu stracił przytomność. Valquarze, zastanów się. Cenię Twój kunszt bardziej niż to, chyba nie chcesz powiedzieć, że się pośliznąłeś i wyrżnąłeś głową w posadzkę? Gdyby to opowiadał ślepiec to może bym się zastanawiał, ale elfi łowcy mają pewną renomę. ZRĘCZNYCH. O ich inteligencji nie słyszałem aż takich pochwał, ale słysząc opowieść 'szedłem niedaleko dachu a potem obudziłem się na nim, ze znakiem na czole', wypowiedzianą tak lekko, po wydarzeniach ostatnich paru dni, zaczynam w nią powątpiewać. Albo sam nie myślisz co mówisz i co Cię spotkało, łowco, albo próbujesz obrazić naszą domyślność. Ślepy jestem, nie głupi, Valquarze. Ale w imię, żeś moim towarzyszem wytłumaczę Ci, co się moim zdaniem stało. Napadnięto Cię, ogłuszono, i oszczędzono. Skoro nałożyli Ci znak na czoło, to mniemam, że poderżnięcie Ci gardła nie sprawiłoby by im najmniejszego problemu. Skoro tego nie zrobili, to albo im nie przeszkadzałeś, albo po nałożeniu znaku im przestałeś przeszkadzać, albo działasz z nimi - i myślę - gnom uśmiechnął się szeroko, ale jakoś tak niesympatycznie - że w Twoim najlepszym interesie leży wyeliminowanie tej możliwości jak najszybciej. Są też możliwości nieco innej natury. Na przykład ta, że po nałożeniu znaku, zacząłeś być im przydatny.
Zwracając się do reszty grupy, gnom rzekł:

- I fakt, że nie jestem w stanie wyeliminować tej możliwości, każe mi wpierw zająć się tym, czy możemy ufać Valquarowi, a potem zebraniu informacji o nas samych i tego, co nas łączy z Sominusem, poza ślepym trafem. Jeśli cokolwiek.
Po czym Learion zwrócił sie do elfa.
- Valquarze, z przyjemnością wysłucham jakiejś spójnej i sensownej odpowiedzi.
- Jak by miał udzielić sensownej odpowiedzi to by już udzielił. Albo kiepsko kłamie, albo wierzy we własne kłamstwa. Tak czy siak nic nowego raczej nie wymyśli.- odparł pogardliwym tonem Harpo.- Zresztą mam sposób by sprawdzić prawdomówność naszego, cudownie odnalezionego, łowcy. Ale ten sposób musi być omówiony z dala od Valquara.

Dalszą rozmowę przerwały kroki Croisa ,jego upadek, i drgawki rzucające leżącym na ziemi ciałem .
- To tyle, jeśli chodzi o nasza niezwyciężoną armię. Do walki z Sominusem proponowałbym nowy zaciąg.- rzekł ze złośliwą ironią w głosie Harpo coraz bardziej rozłoszczony problemami piętrzącymi się niczym mury miejskie. Przeczesał nerwowym ruchem dłoni głowę.- Czy jest wśród nas medyk?...A tak. Crois chyba jest medykiem!
Gnom ruszył w kierunku wyjścia z rudery mówiąc.- Poszukam jakiegoś lekarza czy kapłana. Ten, kto ma iść ze mną, niech rusza, bo czekać nie będę.

Azyl


Poza ”Ruderą”



Będąc na zewnątrz Harpo odetchnął głęboko...Tego potrzebował. Ta atmosfera niepewności, we wszystkim szukania wrogich działań Sominusa, ten brak zdecydowania. To wszystko dusiło gnoma...Harpo potrzebował trochę czasu by odpocząć od drużyny. Przywykł do krótkiego planowania i szybkiej realizacji planów...A nie do dysput filozoficznych na temat pamięci czy snów.
Spojrzał do tyłu, chcąc sprawdzić, który to z towarzyszy drużyny został jego partnerem podczas tej wycieczki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 25-11-2007 o 00:20.
abishai jest offline  
Stary 28-11-2007, 03:30   #199
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Azyl


”Rudera”



- Jak by miał udzielić sensownej odpowiedzi to by już udzielił. Albo kiepsko kłamie, albo wierzy we własne kłamstwa. Tak czy siak nic nowego raczej nie wymyśli.- odparł pogardliwym tonem Harpo.- Zresztą mam sposób by sprawdzić prawdomówność naszego, cudownie odnalezionego, łowcy. Ale ten sposób musi być omówiony z dala od Valquara.

- Masz me chętne... - zaczął Learion tylko by przerwać słysząc mamrotanie, niewyraźnie wypowiadane słowa, przechodzące w krzyki i wrzaski. Gdy wreszcie zapadła cisza, gnom dodał, nieswoim głosem - Co się dzie... - nieludzki wrzask, odgłos upadku i tarzanie się kogoś po podłodze, do wtóru pomrukiwań i charczeń skutecznie zagłuszyły słowa gnoma, jak i komentarz Harpo, który mówił coś o armii.

"Croise? To on? Na me najpierwsze imię! Co mu?!"

Ale nie był to czas na zastanawianie się. Gnom zmartwiał, widząc brak reakcji, jakiejkolwiek reakcji, poza jednym Harpo, który ruszył po medyka. Wziąwszy głęboki oddech, jasnowłosy malec spróbował przekrzyczeć rumor i wybić towarzyszy z marazmu rzucając:

- Nie puszczajcie łowcy! Magyarze! Przytrzymaj Croise'a! Saenna, spróbuj go uspokoić muzyką! Możesz?!

"Czemu nikt nie reaguje? On cierpi!"

- Harpo, poczekaj chwilę! Nie wiemy jeszcze po kogo iść, medyka, egzorcystę czy co... Jest tu jeszcze Harpo czy wyszedł?
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro

Ostatnio edytowane przez Tammo : 28-11-2007 o 03:31. Powód: znaczniki BBCode
Tammo jest offline  
Stary 02-12-2007, 21:57   #200
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Sae przysłuchiwała się wszystkim propozycjom dalszych działań uważnie - nie planowała jednak forsować swoich własnych pomysłów. Była prawie pewna, że potrafi obudzić zagubioną pamięć, nie chciała jednak narzucać nikomu swojej woli - od zawsze przywykła raczej trzymać się na uboczu zdarzeń. Nie miała w sobie zbyt wiele z przywódcy, to wszystko.

Pomysł z podzieleniem wspomnień sennych spodobał się niziołce, skupiła się też na przywołaniu obrazów z własnego snu... tak. Miewała już podobne sny, nigdy jednak nie były tak intensywne. Być może faktycznie tkwi tu owo 'coś więcej', co może okazać się kluczem do ich tułaczki?

- Bardzo chciałabym spróbować podzielić wspomnienia, może siądziemy gdzie... - to, co działo się teraz z jednym z towarzyszy nakazało jej urwać wpół zdania. Widziała już kiedyś podobny trans... i miała nadzieję nie widzieć go nigdy wiecej.
Za jej dziecięcych lat w domu jej ojca pojawił się gość - nie pamięta go dobrze, ale doskonale poznała objawy. Z czym teraz się wiążą? Poprzednio doprowadziły do wieszczenia, które spowodowało wiele zła - oby tym razem efekt końcowy był krańcowo odmienny.

- ...możesz? - jeden z gnomów wyrwał ją z tych ponurych rozmyślań.
Faktycznie - teraz nie była już przecież małą przestraszoną dziewczynką, a przynajmniej nikt o tym nie wiedział.

Wzięła w dłoń smyczek, do podbródka przyłożyła instrument... odpłynęła. Pierwsze nuty nie wskazywały wcale na melodię spokoju - wręcz przeciwnie. Ostre, urywane - w dziwny sposób łączyły się z drgawkami pozbawionego świadomości towarzysza. Po chwili zaczęła się z nimi przeplatać cicha melodia przypominająca strużkę chłodnej wody płynącą przez rozgrzaną, pękającą z upału ziemię - to spokój wkraczał pomiędzy nuty magicznego transu.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172