Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2007, 21:32   #21
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Justin i Chris usiedli na tylnych siedzeniach DeLoreana. Nie było tu wiele miejsca, ale nie można było narzekać na niewygodę. Patrick zajął miejsce obok kierowcy - Roberta. Jednocześnie zamknęli drzwi, najwyraźniej oboje bawili się znacznie lepiej niż ich koledzy z tyłu. Po chwili silnik zawarczał, a Robert nie tracąc czasu ruszył z miejsca z piskiem opon. Samochód pracował jak marzenie, widać, że staruszek władował w niego sporo pieniędzy i musiał go nieźle podrasować. Zaledwie w ciągu kilku sekund przekroczyli 70 km/h i... wtedy zaczęło się coś dziać. Jedna z kontrolek na pulpicie zapaliła się na zielono, coś w mechanizmie umieszczonym z tyłu przełączyło się i głośno stuknęło - tak, że Justin i Chris aż podskoczyli. Samochód wyraźnie przyspieszył i w zaledwie mgnienie oka dobił do setki! Wtedy zapaliła się żółta kontrolka i z tyłu znowu coś przeskoczyło. DeLorean mknął jak strzała, pasażerowie byli niemal wgniatani w siedzenia. Od momentu przekroczenia siedemdziesiątki wszystko działo się dosłownie na przestrzeni kilku sekund. Robert nie mógł uwierzyć, że taki samochód może w przeciągu tak krótkiego czasu rozpędzić się do 130 kilometrów i wciąż przyspieszać! Co profesor mówił o tym paliwie? W jego głowie zaświtało tylko jedno - 150 kilometrów na godzinę. Zdaniem Smitha tyle "wystarczyło" żeby odbyć podróż w czasie. No to zaraz się przekonamy!

Chwilę później Justin i Chris zakryli dłońmi oczy - to, co profesorek nazywał obwodem czasowym, zaczęło wydawać niebezpieczne dźwięki, a potem rozżarzyło się i wybuchnęło oślepiającym blaskiem. Patrick zdążył zauważyć, że kontrolki na przednim panelu szaleńczo zapalały się i gasły, potem obraz przed maską samochodu rozmył się i wybuchł! Robert krzyknął i momentalnie nacisnął na hamulce. DeLoreanem szarpnęło i obróciło, wszyscy czterej chłopcy polecieli do przodu, a potem na boki, obijając się i uderzając o siebie nawzajem i o różne części samochodu. Chmura pyłu uniosła się nad pojazdem tworząc niemal zaporę dymną. Zaszokowani jeszcze przez chwilę nie ruszali się z miejsca. Wystarczająco długo, by kurz, który wzniecili gwałtownym hamowaniem, zdążył opaść i ukazać im przedziwny krajobraz. Tuż przed samochodem znajdowało się... pole kempingowo-namiotowe. Małe drewniane domki, porozwieszane sznury z kolorowym praniem, kilka wyznaczonych miejsc na ogniska, namioty przypominające wigwamy, kilka starych minibusów z wymalowanymi kwiatami, jedna przyczepa kempingowa i nieco z boku dziwna drewniana konstrukcja z desek i beczek przypominająca prymitywny prysznic. Wszystko pogrążone w cichym śnie - albo opuszczone, chociaż o ósmej rano w sobotę bardziej prawdopodobny byłby ten pierwszy scenariusz. Dzięki Bogu Robert wystarczająco wcześnie nacisnął na hamulec i nie wjechał w najbliższy namiot.

Jednak w tym momencie w głowach całej czwórki krążyła jedna, uporczywa myśl - skąd, do jasnej cholery, wziął się tutaj ten kemping?! Przecież daliby sobie obciąć głowę za to, że jadąc całkiem niedawno w stronę domu profesora nie mijali czegoś takiego...
 
Milly jest offline