Wszyscy uważnie wysłuchali tego co miał do powiedzenia Elaraldur. Krasnolud krzykacz znowu zaczął się turbować, mówiąc coś w swoim języku do towarzyszy. Równie poruszony wydawał się rycerz Garnick. Mimo to żaden z nich nie zdołał się odezwać przed jedną osobą na której ta przemowa zrobiła największe wrażenie. - Nie tobie rozstrzygać bardzie o mojej wierności i oddaniu sprawie. Jestem związana z dworem rodu Obarskyr i Namiestniczką dłużej niż ktokolwiek tutaj na sali. Natomiast wielu z was przybyło z daleka, a wasze persony nie są nam znane. Waga tego przedsiewzięcia wymagało drastycznych kroków. Jak widać i w tej drużynie, wśród tych ludzi których jak Pan trafnie wspomniał ślubowało służbę i oddanie, znalazł się ktoś kto dla pieniędzy i to dość marnych sprzedał swój honor. Ja wybrałam tą metodę weryfikacji i sądzę że był to słuszny krok. –
Wśród zebranych zaległa cisza. Sinobrody zamyślił się zapewne nad sensem tych wydarzeń, rycerz Garnick też najwyraźniej się uspokoił.
- Podjąłem się służby tak jak każdy z tutaj zebranych i tym samym zgodziłem się na podporządkowanie się Namiestniczce Alusair. W aktualnej sytuacji ten sposób był jak najbardziej wskazany, chociaż była to i tak pobieżna weryfikacja. Gra dworsko-polityczna wymaga czasem drastycznych metod, a kto jak kto, ale nadworny bard powinien o tym wiedzieć prawda? –
Niespodziewane słowa posła Arahera zadziwiły zebranych. Namiestniczka z zaciekawieniem i pewną dozą zamyślenia patrzyła na calimshyckiego szlachcica, reszta zebranych zwróciła swe oczy w stronę Elaraldura. |