Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2007, 15:38   #13
Grey
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
Gdy seans się skończył, a ubrany w elegancki mundur odźwierny zapalił światło i otworzył drzwi na zewnątrz, ludzie zaczęli wstawać. Jednak Kurt i jego towarzyszka siedzieli. Pogrążeni w milczeniu i własnych myślach. Umówili się do kina. Czy należało teraz podać dłoń, pożegnać się i ruszyć w swoją stronę? Tak. Ale czy tego chcieli? Nie. Zdecydowanie nie. Ale co powiedzieć i zrobić, by wieczór nadal trwał.

Portier wbił wzrok w siedzącą parę. Ostatnie osoby poza nimi już wychodziły... Czas zamykać salę.

"Ja jestem mężczyzną, to ja muszę coś z siebie wykrzesać" - uświadomił sobie nagle Waenecke. I zdenerwował się na własną opieszałość.
- Droga Marleene, może szklaneczka wina? Na uczczenie tak wspaniałego wieczoru?
Kobieta uśmiechnęła się i wstała z miejsca. Tak, nie? Kurt czuł się lekko zbity z tropu, nie mogąc doczekać się jakiejś odpowiedzi, choćby wskazówki.
Ruszyli w stronę szatni. Kurt przyglądał się smukłej sylwetce towarzyszki, gdy ta wsuwała się w lekką jesionkę.
- Dziękuję - odrzekła w końcu Marleene zakładając przy tym rękawiczki. - To dokąd mnie porwiesz, poruczniku?

"A więc udało się" - powietrze uszło z oficera. Rozpromienił się chłopięco i zaproponował pobliską kawiarenkę.

Szli niespiesznie, mijając pary, samotnych ludzi, latarnie i przemykając przez jezdnie. Zatrzymali się przed małą knajpką urządzoną w piwnicy starego budynku. Niecodzienna lokacja sprawiała, że klienteli było mało. Przygaszone światła i spokój były dokładnie tym, czego oczekiwał Waenecke. Po głowie przemykało mu tylko pytanie: "Jak daleko się posunę? I czy ona pozwoli?"

W środku grał gramofon, cicho i spokojnie. Kelner podszedł dyskretnie i podał obojgu menu. Nie wybierali długo. Przyszli przecież na wino. Francuskie rzecz jasna. Nie na darmo legiony Rzeszy wkroczyły do mitycznej niemal krainy win, nieprawdaż?




Rozmowa popłynęła swobodnie. Kurt opowiedział po krótce o swoich wojaczkach, przemilczając dyplomatycznie te fragmenty, które mogłyby go wprawić w nazbyt nostalgiczny nastrój. Marleene opowiadała zaś o swojej podróży do Północnej Afryki i ludziach, niezwykle innych od Niemców, których tam spotykała. Nie rzadko wysublimowana dama zapominała o konwenansach i wybuchała pięknym, pełnym śmiechem. Kurt zastanawiał się, czy ową niefrasobliwość sprawiło wino... czy towarzystwo młodego przystojnego porucznika. Ostrożność mówiła, że to tylko wpływ alkoholu, jednak intuicja twierdziła coś zupełnie innego.

- Która godzina? - Zapytała nagle kobieta z miną, jakby nagle przypomniała sobie o bożym świecie.
- Dwudziesta trzecia trzydzieści - porucznik zerknął na zegarek.
- Och, jak późno. Chyba się zasiedziałam... Była przemiło, Kurt. Jesteś wspaniałym... towarzyszem.
Waenecke wstał, gdy i Marleene wstała od stołu. Czuł jak coś go mocno piekło w boku. Tak strasznie nie chciał zostawać już sam. Nie, gdy w domu czekała na niego butelka mocnego alkoholu. I tylko ona.
- Marleene...
- Tak, Kurt? - oczy dziewczyny zerknęły w jego bardzo głęboko i ciepło. Było w nich coś jak zaproszenie. Albo oczekiwanie.
 
Grey jest offline