Blanka miała coraz więcej pytań. Czym zajmował się "zakon" nie musiała pytać - tylko idiota by się nie domyślił. Co za ironia losu, że spotkała właśnie takiego człowieka właśnie w takiej chwili. Z jednej strony zniszczyła sobie życie, bo Policja tego nie zostawi, wiedziała to na pewno. Z drugiej... nowa ścieżka, nowy cel w życiu? Blanka nie wierzyła w przeznaczenie. Ale wierzyła w przypadki. Jerzy odłożył telefon. Blanka spojrzała na niego i już miała zadać pytanie, kiedy rozdzwonił się telefon w mieszkaniu. Zamarła.
"Policja" - to była pierwsza jej myśl. Dzwonią, żeby sprawdzić, czy ktoś jest w domu... Na myśl o całej ekipie prawie że SWATu czekającej na dole zrobiło sie jej nieprzyjemnie. Położyła dłoń na słuchawce i czekała.
"Dryń... dryń..." uparcie dzwonił telefon. Może to do Sonii? Jak do niej, nie ma sensu odbierać. - powiedziała ni to do siebie, ni do Księdza. - Podniosła dłoń ze słuchawki, ale po chwili położyła ją z powrotem. Telefon uparcie dzwonił, burząc ciszę nieprzyjemnym dźwiękiem. Blanka wciąż miała nadzieję, że za chwilę, już za momencik zamilknie. Ale nie, wciąż dzwonił...
- Ktoś wie, że tu jesteśmy. - powiedziała w końcu i podniosła słuchawkę .
- Słucham. - powiedziała prawie szeptem.
__________________ Oto tańczę na Twoim grobie;
Ty, który wyzwałeś mnie od Aniołów... |