Johann Widok rzucanych na stół przez Nassaira złotych monet mocno wstrząsnął Johannem. W końcu przez całe dorosłe życie miał do czynienia z towarami, obrotem, przychodem i najbardziej nie lubianym debetem. I dręczyło pytanie - dlaczego musieli uganiać się po lesie za byle zającem, skoro ten (człowiek ? istota ?) obdarzyła przed chwilą przygłupiego strażnika małą fortuną ? Postanowił jednak o to nie pytać. Otrząsnął się z zadumy i zabrał głos.
- Panów Topfnagera i Klapperfoota znam co prawda w tym samym stopniu co arcykapłana Tzeirzerga, za wysokie progi na moje chudopacholstwo, ale znam bardzo dobrze ich urzędników . Bywałem w tym mieście kilka razy i choć o sprawach magii, czarów ( tu skrzywił się paskudnie ) niewiele mogę powiedzieć, mogę wskazać parę miejsc gdzie można się zatrzymać.
- "Pod Małpą i Żeglarzem", "Pod Ciołkiem", Pod Lunetą" - wyliczał na palcach - "Pod rudą lalą"...eee... " Pod lalą" może nie - tu zerknął na Veneficę i z powrotem wyprostował zgięty palec.
- Wszystkie są w dzielnicy kupieckiej i portowej, ale to porządne karczmy, gdzie można dobrze zjeść i wyspać w pokojach bez robactwa. Mogę też pożyczyć trochę grosza od tutejszych kupców - zerknął spod oka na Nassaira - jeśli jest taka potrzeba. - Ale może lepiej żeby...eee... w tym czasie Nassair odpoczął, wzbudza ...pewną...hmm...pewne zainteresowanie ? Otaczał ich gwar wielkiego miasta, krzyki handlarzy, kłótnie kupujących i sprzedających, rozmowy przekupek, przekleństwa wozniców , wszechobecny zapach ryb i i smoły i ta nieuchwytna atmosfera wielkiego portowego, co przyciąga z całego świata do nich rzezimieszków, złodziei, ladacznice i różne typy spod ciemnej gwiazdy. |