Solhaym szybko zeskoczył ze stolika, jeszcze raz ukłonił się publiczności, po czym radosnym krokiem podszedł do gospodarza. - Mam nadzieję, że podobał sie występ, panie! Jako szanujący się artysta nie żądam zapłaty, ale upraszam sie o dwie szklanice jakiegoś wybornego trunku, za którym przepadają zarówno damy, jak i mężowie.
Gospodarz popatrzył z lekkim zdziwieniem na barda. Jednak widząc aplauz, jaki otrzymał, nie mógł odmówić. Wyjął butelkę, odkorkował i nalał ciemnoczerwonego napoju po brzegi. - Mam nadzieję, że będzie panu smakować. Nie wiem tylko po co panu dwie szklanki. Pańscy towarzysze - kiwnął głową w stronę reszty drużyny pogrążonej w rozmowie z nieznajomym - jak widać mają już napitek.
Solhaym spojrzał w tamtą stronę, ale głowę miał zaprzątniętą czym innym, więc tylko odparł: To nie dla nich! i mrugnął znacząco do gospodarza. Szybkim ruchem zgarnął szklanice z lady i ruszył w stronę upatrzonej kobiety. Stanął przy niej i podając kielich spytał: - Mam nadzieję, że podobała sie pani moja gra? Nie zniósłbym, gdyby tak piękna kobieta pozostała obojętna na brzmienie mych nut!
Starał sie ignorować jej towarzystwo, a jedynie lekko skłonił się przed jej służką.
__________________ W takich sytuacjach, gdy warstwa nakłada się na warstwę, gdy wszystko jest fasadą, wplecioną w sieci oszustwa, prawdą jest to, co z nią uczynisz. - Artemis Entreri |