Wiedzieli, że nie mogÄ… narobić zbyt wiele haÅ‚asu, a skradanie z pewnoÅ›ciÄ… zajęłoby zbyt dużo czasu- szli wiÄ™c na tyle cicho i na tyle szybko jak byÅ‚o to możliwe. Lorenzo doskonale pamiÄ™taÅ‚ chwile, gdy podobnym krokiem musiaÅ‚ przemierzać caÅ‚e kondygnacje budynków, lasy i pola- ostatnimi czasy bowiem we wszelkich bitwach przegrywaÅ‚ nie ten, który miaÅ‚ lepszÄ… strategiÄ™ i taktykÄ™, a ten który dÅ‚użej pozostaÅ‚ niezauważony. Anquelique stawiaÅ‚a kolejne kroki z prawdziwÄ… gracjÄ…, dziesiÄ…tki nocnych ucieczek z rodzinnego domu bowiem sporo jÄ… nauczyÅ‚y. Mimo to walczyÅ‚a z coraz mocniej bijÄ…cym sercem- kto wie, czy nie trafili na coÅ› naprawdÄ™ wielkiego… Czy bowiem inkwizycja wyrażaÅ‚a siÄ™ w takich sÅ‚owach o każdym z podejrzanych? UmysÅ‚ wciąż jeszcze mÅ‚odej kobiety nie potrafiÅ‚ tego pojąć. Vincenzo zaÅ› modliÅ‚ siÄ™ tylko o to, by bezpiecznie opuÅ›cili ten budynek- wszelka walka napawaÅ‚a go nie tyle przerażeniem, co wrÄ™cz obrzydzeniem. Niechaj hoÅ‚ota macha sobie szpadami, on byÅ‚ stworzony do rzeczy wyższych! Tyle, że znalezieni w tym miejscu mieliby zapewne prosty wybór- lochy albo starcie. A o tym, co dziaÅ‚o siÄ™ w lochach inkwizycji, papieski posÅ‚aniec wiedziaÅ‚ nad wyraz dobrze…
W koÅ„cu opuÅ›cili budynek, wychodzÄ…c tylnymi drzwiami- zdawaÅ‚oby siÄ™, dla sÅ‚użby. Wyszli na podwórze kamienicy, caÅ‚kiem zresztÄ… spore, z trzema drewnianymi „budynkami”- jeżeli można byÅ‚o tak nazwać chaty zbite z nierównych desek, już od dawna próchniejÄ…cych. Poza tym rzucaÅ‚y siÄ™ w oczy niewielkie uprawy warzyw i kwiatów oraz caÅ‚kiem Å‚adnie wyglÄ…dajÄ…cy „sznur” krzewów, peÅ‚niÄ…cy tu rolÄ™ swoistego pÅ‚otu. I chociaż wszystko wyglÄ…daÅ‚o bardzo chaotycznie, to Anquelique dostrzegaÅ‚a w tym swoiste piÄ™kno- malutkÄ… oazÄ™ natury w na co dzieÅ„ szarej mieÅ›cinie?
Zamiast jednak siÄ™ zachwycać, trzeba byÅ‚o rozejrzeć siÄ™ po okolicy. NajwiÄ™kszy z budynków- ten najbliżej kamienicy- zostaÅ‚ prÄ™dko zwiedzony przez Vincenzo- w Å›rodku zaÅ› znajdowaÅ‚y siÄ™ trzy ogromne, ciężkie kotÅ‚y, dwie spore (zdolne do pomieszczenia nawet dwóch osób) balie, dwa ogromne paleniska i osÅ‚oniÄ™ta przed deszczem studnia. Cóż, jeżeli któryÅ› z mieszkaÅ„ców domostwa chciaÅ‚ wziąć kÄ…piel, to chyba robiÅ‚ to w tym miejscu. Medyceuszowi, przywykÅ‚emu do dużo wiÄ™kszych luksusów, Å›rednio podobaÅ‚a siÄ™ wizja caÅ‚ej kamienicy kÄ…piÄ…cej siÄ™ w tych samych baliach (z pewnoÅ›ciÄ… nie zmieniajÄ…c również wody- komu bowiem chce siÄ™ jÄ… na nowo grzać, gdy jest „jeszcze letnia”?)- lecz cóż, chamstwo miaÅ‚o swoje obyczaje… Jedno z palenisk zdawaÅ‚o siÄ™ dopiero dogasać- co oznacza, iż ktoÅ› korzystaÅ‚ przed chwilÄ… z tego „przybytku wÄ…tpliwej rozkoszy”.
Do kolejnego, mniejszego pomieszczenia podeszÅ‚o już trzech mężczyzn, lecz szybko odskoczyli od drzwi- sam zapach unoszÄ…cy siÄ™ w okolicy i wnÄ™trze malutkiego budyneczku (siedzisko z dziurÄ… w Å›rodku, a pod spodem z pewnoÅ›ciÄ… jakiÅ› dół) pozwoliÅ‚o ustalić do czego sÅ‚uży owo miejsce. Tym razem Vincenzo i Lorenzo byli w peÅ‚ni zgodni, iż miejsce to nie jest godne zwiedzania i udali siÄ™ do trzeciego z budynków, znajdujÄ…cego siÄ™ po drugiej stronie podwórza. - Moment…- odezwaÅ‚ siÄ™ nagle wojskowy, a jego spojrzenie wyrażaÅ‚o jedynie koncentracjÄ™. DÅ‚oniÄ… zakreÅ›liÅ‚ pewnÄ… liniÄ™, jak gdyby Å›cieżkÄ™- od drzwi do krzewów. Gdy reszta zebranych wysiliÅ‚a wzrok, dostrzegÅ‚a to samo… - KtoÅ› tÄ™dy przebiegaÅ‚…- wymruczaÅ‚ Giovanni - W rzeczy samej. Nie tak dawno, bardzo prÄ™dko. Bez wielkich oporów zdeptaÅ‚ roÅ›linki, a tu…- mówiÅ‚ Lorenzo, podchodzÄ…c do „żywopÅ‚otu” i wskazujÄ…c na naprawdÄ™ sporÄ… ilość poÅ‚amanych gaÅ‚Ä™zi- Tu poÅ›piech zadziaÅ‚aÅ‚ negatywnie- uciekinierowi najpewniej podwinęła siÄ™ noga i upadÅ‚ wprost na krzaki. A potem musiaÅ‚ popÄ™dzić gdzieÅ› dalej, w kierunku innych budynków.- skoÅ„czyÅ‚ i, już w dużo bardziej nerwowej atmosferze, udaÅ‚ siÄ™ do ostatniego z budynków.
Cóż, z pewnoÅ›ciÄ… byÅ‚ to jakiÅ› skÅ‚adzik. PeÅ‚no narÄ…banego drewna zajmowaÅ‚o ponad poÅ‚owÄ™ jego powierzchni, resztÄ™ zaÅ› zajmowaÅ‚y rozliczne beczki, skrzynki i pakunki owijane w różnorakie tkaniny. UnosiÅ‚y siÄ™ tu dziesiÄ…tki zapachów- poprzez woÅ„ próchniejÄ…cego drewna i nieprzyjemny odór smoÅ‚y, aż po pieszczÄ…cy nozdrza aromat wschodnich przypraw… Czy warto jednak przeszukiwać to miejsce?
Zza drzwi dobiegÅ‚y do nich kroki. Parunastu mężczyzn. WchodzÄ… po schodach. Inkwizycja? Cóż, z pewnoÅ›ciÄ……
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |