Zwykły napad, jakich wiele na trakcie. „Jakaś rozróbka no długo niczego nie było, ale przecenili swoje siły”. Rzeczywiście sytuacja była nieciekawa opryszki nie mieli najmniejszych szans, lecz jeszcze o tym nie wiedzieli. Albreht uśmiechnął się pod nosem. - Masz rację Bruno czyżby czarownikowi kończyli się statyści. Swoją drogą, jakie to dziwne zwykły napad, po co takie coś mu. Toż wiadomo, że lepiej dla nich, aby odłożyli broń a potem sobie grzecznie porozmawiamy i wyjawią nam, kto ich najął. - szlachcic tonem pogawędki rozmawiał z Brunem.
Powolnym ruchem rozsunął na boki płaszcz odsłaniając potężne opancerzenie. - Już oddajemy tylko chwilę.
Nim oprychy zdążyły mrugnąć w rękach rajtara pojawiły się naładowane pistolety. Spokojnie celował w posiadających kusze. - Ten, kto was najął oszukał was i jeśli nie odłożycie natychmiast kusz to zginiecie. Nie atakuje się od tak wojownika, bohatera wojennego. Jesteście na straconych pozycjach bez dobrego pancerza i broni. Te wasze kusze to pośledniej jakości nie mają szansy na przebicie prawdziwego rajtarskiego kirysu. Szybko póki jeszcze chcemy z wami gadać a nie mordować, bo tak to będzie wyglądało banda głupich oprychów wybita przez rajtara. – po tych słowach uśmiechnął się ironicznie. - No wasza decyzja – pistolety celowały prosto w ich nie opancerzone piersi.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |