Joachim z zimnym błyskiem w oku popatrzył na karczamrza kiedy ten przeklął na jego widok. Zazwyczaj coś takiego skończyłoby się pojedynkiem jednak stwierdził, że dopiero co przyjechał do miasta i nie powinien rozbić sobie kłopotów już na wstępie. Tak więc bez słowa zaczekał aż podano mu wino.
W jego ruchach wyraźnie zaznaczało się ogromne zdenerwowanie.
"Chyba nie zdenerwował się aż tak moją wizytą. Coś nerwowi ludzie się ostatnio zrobili w Averlandzie. Tak w ogóle to skąd on mnie zna? Czyżbym był aż tak znany w okolicach? To niedobrze, nie lubię rozgłosu, bardzo nie lubię."
Dyskretnie spojrzał na karczmarza przerywając myśli. Matthias jak widać nie chciał mieć z nim wiele doczynienia i gdy tylko wino znalazło się obok Joachima udał się do sąsiedniego stołu i zaczął tam usługiwać.
Na czole zwadźcy pojawiła się lekka bruzda. Słysząc usłużny ton głosu nie omieszkał zauważyć w myślach, że jego nie przywitano. Ba! Nawet słowem się do niego nie odezwano! Nie podobało mu się to; jednak zgodnie z wcześniejszym postanowieniem opanował się i nie powiedział ani słowa. Z pewnym żalem spojrzał na rękojeść rapiera a następnie wziął głęboki łyk wina w oczekiwaniu na jedzenie.
"Jeśli podadzą mi byle to co to tym razem nie zdzierżę." |