Bruno i Albreht
Czarny szeroko się uśmiechnął.
Strzała uderzyła w tarcze i spadła na ziemię. Jednak Bruno wychwycił, że na owej magicznej osłonie zostało coś, jakby zadrapanie. Jakby malutka rysa. - Nie raczyłbym was drugi raz swoją osobą, gdyby nie jedna rzecz. - zaczął mówić Czarny - Przy ostatnim incydencie, który nie ukrywam, trochę nie zakończył się tak planowałem... W moim niby ciele... - czarodziej specjalnie zaakcentował te słowa - ...został mój kamyk. I tak się złożyło, że wasz drogi przyjaciel - powiedział z przekąsem - przywłaszczył sobie ten kamień. A on mi jest bardzo potrzebny, na prawdę. - Czarny pozwolił sobie odetchnąć.
- I z tym właśnie się zwracam do was. Co prawda, jakoś nie specjalnie was lubię... ale interes to interes. Gdybyście pomogli mi odnaleźć "waszego" Vintilliana , to ja bym sobie odzyskał mój kamyczek, lekko się zrewanżował, a potem oddałbym go wam jeszcze żywego. Będziecie mogli zrobić z nim co tylko chcecie. A w zamian jeszcze odstąpię wam część mojej nagrody. Powiedzmy, trzecią cześć. To i tak jest bardzo wiele. - zaśmiał się. Widocznie Czarny cały czas uważał, że nagrodą będą jakieś bogactwa materialne. Ale przecież to nie było powiedziane. - Co wy na to?
__________________ Question everything. |