Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-12-2007, 08:46   #131
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bruno zgadzał się z Albrehtem, te pokraki nie miały najmniejszych szans. Widząc, iż napastnicy odkładają broń, wychylił się bardziej zza konia wiedząc, że teraz już mu nic nie grozi. Chciał ich przesłuchać, lecz ten przypominający kogoś człowiek zaczął wymachiwać rękoma i między rabusiami a Brunem i Albrehtem pojawiła się magiczna tarcza. Traper rozpoznał tą tarczę i od razu skojarzył kim jest ten człowiek.

- Czarny? - wykrzyknął zdziwiony. - Jakim cudem żyjesz? - zapytał. Wiedział, że przy pomocy czarów można było wiele zdziałać, ale wiedział także że śmierci nie da sie oszukać. W jego głowie pojawiła się cała sytuacja w jakiej ostatnio widział tego osobnika. Przypomniał sobie jeden szczegół dotyczący magicznej tarczy "Czarnego" i puścił cięciwę, a strzała wypuszczona z łuku pomknęła w kierunku maga.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 03-12-2007, 12:32   #132
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Bawią się nami nie wiem doprawdy, po co wam takie szopki panowie. Bo albo jesteś konkurentem albo sługą czarownika wiec skończ z tym, bo się nam może to w końcu znudzić i zmienimy reguły gry - powiedział Albreht chowając trzymany w lewej ręce pistolet do olstra.

- Bruno wygląda na to, iż bawią się nami. Osobiście nie lubię nie licencjonowanych magików a na takich mi wyglądają inni by się tak ludźmi nie bawili, bo to grozi stosem. Takie szafowanie magią. – poczym spluną w pył drogi okazując pogardę dal takich praktyk.

- Czego chcesz chyba już wszystkiego się dowiedziałeś jeśli tak to zmiataj stąd Czarny.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 03-12-2007, 17:44   #133
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Bruno i Albreht

Czarny szeroko się uśmiechnął.
Strzała uderzyła w tarcze i spadła na ziemię. Jednak Bruno wychwycił, że na owej magicznej osłonie zostało coś, jakby zadrapanie. Jakby malutka rysa.

- Nie raczyłbym was drugi raz swoją osobą, gdyby nie jedna rzecz. - zaczął mówić Czarny - Przy ostatnim incydencie, który nie ukrywam, trochę nie zakończył się tak planowałem... W moim niby ciele... - czarodziej specjalnie zaakcentował te słowa - ...został mój kamyk. I tak się złożyło, że wasz drogi przyjaciel - powiedział z przekąsem - przywłaszczył sobie ten kamień. A on mi jest bardzo potrzebny, na prawdę. - Czarny pozwolił sobie odetchnąć.
- I z tym właśnie się zwracam do was. Co prawda, jakoś nie specjalnie was lubię... ale interes to interes. Gdybyście pomogli mi odnaleźć "waszego" Vintilliana , to ja bym sobie odzyskał mój kamyczek, lekko się zrewanżował, a potem oddałbym go wam jeszcze żywego. Będziecie mogli zrobić z nim co tylko chcecie. A w zamian jeszcze odstąpię wam część mojej nagrody. Powiedzmy, trzecią cześć. To i tak jest bardzo wiele. - zaśmiał się. Widocznie Czarny cały czas uważał, że nagrodą będą jakieś bogactwa materialne. Ale przecież to nie było powiedziane.

- Co wy na to?
 
__________________
Question everything.
Sumar jest offline  
Stary 03-12-2007, 19:09   #134
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
- A pies ci morde lizał - powiedział z uśmiechem Bruno. - Masz rację Albrehcie, iż spotykanie tego człeka staje się irytujące - zwrócił się do przyjaciela nie ukrywając zadowolenia z całej sytuacji, że o to wielki mag musi ich prosić o pomoc.

- Jak byś się chwilę zastanowił to byś się domyślił, że Vin podąża tam gdzie my i nas wyprzedza - przerwał swój wywód na chwilę by posłać w kierunku Czarnego ironiczny uśmiech. - Twój kamień to twój problem, a nagrodą nie musisz z nami dzielić bo to my tą nagrodę zdobędziemy.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 04-12-2007, 10:34   #135
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Masz rację Bruno chyba się pomyliłeś czarny jak szukasz zabójców to w inny miejscu. Nie mam przyjemności z Vintillianem, ale nie aż tak jestem na niego zdenerwowany, aby za błahostkę zabijać. Szukaj sobie go gdzie chcesz dziwne taki wielki mag i sam go zlokalizować nie potrafi. – Albreht wybuchnął krótkim śmiechem.

- Jak mówił jeśli nadal będziemy się chcieli zajmować takimi głupotami to będziemy pierwsi i podział z tobą Czarny nie będzie nam potrzebny, tym bardziej iż ci jeszcze mniej ufam niż Vintillianowi.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 05-01-2008, 07:30   #136
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Albreht i Bruno
Szukaj sobie go gdzie chcesz dziwne taki wielki mag i sam go zlokalizować nie potrafi. - powiedział Albreht do czarnego.
Ale kurde nie mogę! - wypalił głośno. - On gdzieś się schował, że nie mogę go wykryć. - rozpaczał czarny.
-Ale skoro nie chcecie, to nie. - Odpowiedział szybko po czym zawrócił się i poszedł gdzieś w przeciwnym kierunku. Dość dziwne zachowanie. Jakoś tak bez sensu.
W was pozostała tylko nuta niesmaku.
Pogoda była całkiem ładna. W sam raz aby można było bezproblemowo przebyć spory kawał drogi nie męcząc się za bardzo. Aczkolwiek już nie było tak jasno.


Vanessa
- O czym myślisz? - spytała Vanessa nie odrywając wzroku od oczu mężczyzny.

- Hmm... O domu. dawno tam nie byłem. Tułam się po świecie, tam i tu. Ale jednak dom, to dom. - mówił patrząc gdzieś w dal - Pamiętam jeszcze jak sobie całe dnie z braćmi biegałem po wsi całej i robiliśmy co się tylko dało. Potem szło się do domu, a tam czekał już gorący obiad. Harować w młodości dużo nie musiałem, to i nie wiedziałem co mnie w świecie czeka. To polazłem czym prędzej z domu w świat. A tam nie miła niespodzianka: nie pracujesz, to nie jesz. A jak nawet już pracujesz to jesz tylko tyle, aby nie zdechnąć, dławiąc się piachem... - mężczyzna westchnął i spojrzał Vanessie prosto w oczy - A jak u Ciebie było? Masz jakieś rodzeństwo?
 
__________________
Question everything.
Sumar jest offline  
Stary 05-01-2008, 18:03   #137
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bruno odprowadził czarnego i jego towarzyszy wzrokiem wciąż trzymając łuk. Gdy oddalili się oni na większą odległość, schował łuk i wsiadł na konia. Coraz bardziej mu się nie podobał ten tajemniczy mag, ale właściwie to każdy czarodziej podobno jest tajemniczy. Tak właściwie to nie podobało mu się to, iż Czarny żył.

- Błazen - skwitował całą sytuację. - Jednak czarodzieje nie są tak potężni za jakich się mają. Tylko czas nam zmarnował, więc ruszajmy dalej. - Pogonił konia, który ruszył kłusem do przodu. - Nie rozumiem magii, ale ciekawi mnie jakim cudem on przeżył. Może... - przerwał na chwilę, nie będąc pewnym słów, które chciał wypowiedzieć. - Może to Vin mu pomógł. Puścił wolno Vanesse to mógł też puścić tego psa. Przecież to Vin podobno zniszczył ciało Czarnego.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 09-01-2008, 19:35   #138
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Mężczyzna siedział lekko na skos od niej, prawie przed nią po drugiej stronie ogniska, jednak bardziej na lewo. Długo patrzył na to, o robi, po czym odpowiedział z namysłem.
- Hmm... O domu. dawno tam nie byłem. Tułam się po świecie, tam i tu. Ale jednak dom, to dom. - mówił patrząc gdzieś w dal - Pamiętam jeszcze jak sobie całe dnie z braćmi biegałem po wsi całej i robiliśmy co się tylko dało. Potem szło się do domu, a tam czekał już gorący obiad. Harować w młodości dużo nie musiałem, to i nie wiedziałem co mnie w świecie czeka. To polazłem czym prędzej z domu w świat. A tam nie miła niespodzianka: nie pracujesz, to nie jesz. A jak nawet już pracujesz to jesz tylko tyle, aby nie zdechnąć, dławiąc się piachem... - mężczyzna westchnął.


Vanessa słuchała wszystkiego z obojętnością. Przez cały czas ostrzyła jakiś kij, skubała go non stop, jej wzrok był wbity gdzieś nisko. Nie uśmiechnęła się ani razu, nie wydała z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Ciągle tylko skubała patyk, cięła jego korę jakby widziała w nim wroga. Brutalnie, bez zahamowań . . . szybko.

- No tak, to bardzo mało przewidywalne i nieracjonalne zachowanie. Oczywistością jest to, że dławić piachem nie tylko będziemy się wtedy, gdy nie będzie co jeść, ale i przed śmiercią . . . ten kurz wzbity w powietrze, wędrujący ku naszym rozdrażnionym nozdrzom, krew . . . - powiedziała z zafascynowaniem jednak tak cicho i gardłowo, że wydawało się iż mówi sama do siebie.
Uniosła swój pożądliwy, zawsze zagniewany wzrok i spojrzała spode łba na mężczyznę. Ten zaś i spojrzał Vanessie prosto w oczy i spytał jakby nigdy nic.

- A jak u Ciebie było? Masz jakieś rodzeństwo?

Dziewczyna uśmiechnęła się pyszałkowato do mężczyzny i nie odrywając wzroku od jego twarzy, brutalnie wbiła naostrzony już kij w ziemię po swojej prawej stronie.

- Jestem dzieckiem z gwałtu, nie mam rodzeństwa. - rzekła nie zmieniając wyrazu twarzy. Wydawałoby się, że jest zadowolona z tego. Właściwie uśmiechała się, a to przychodziło jej rzadko, bardzo rzadko. Prawie, że wcale się nie uśmiechała. Radosny wyraz twarzy był u niej niespotykany, dlatego wiele ludzi z jej gildii cenili sobie dni, w których na jej twarzy widniał uśmiech. Oni sami mimo swej zabójczej profesji (w dosłownym tego słowa znaczeniu) byli doprawdy radosnymi i zabawnymi personami.

Od siedzenia na kamieniu zmarzł jej tyłek, wstała więc i obeszła ognisko dookoła. Poczęła rozglądać się w okół, jednak było tak ciemno iż jedyne co dostrzegała to małe iskierki odbitego księżyca, skaczące z euforią na tafli wody.
Wciąż miała wytężony słuch, i świadomość, że pomimo tego iż nie jest tu sama, może grozić jej pewne niebezpieczeństwo. Gwałtowna zmiana pogody, dzikie zwierzęta, bandyci, nieokreślona materia, dziwne zjawiska . . . dawni towarzysze.
Zuo xP

Na chwile rozmowa została przerwana. Vanessa stanęła na wprost mężczyzny i spojrzała na niego z góry.

- Masz dzieci? Żonę? Kochankę? - pytając niespiesznie obeszła go dookoła palcem gładząc od ramienia, poprzez bark i do drugiego ramienia, zaś słowo "Kochankę" wyszeptała mu do ucha. Nachylona nad nim stało tuż za jego plecami.

Mężczyzna spojrzał na nią mrużąc oczy i przekrzywiając lekko głowę na bok. Ponieważ nie zrozumiał na początku czemu ma służyć to pytanie, i jak wielkie znaczenie ma odpowiedź, odrzekł zdziwionym głosem.

- Nie, a czemu pytasz?? - Vanessa uśmiechnęła się pod nosem jednak mężczyzna tego nie dostrzegł.

- Bo wiedząc to, mogę Cię zabić z czystym sumieniem . . . - wyszeptała i zacisnęła rękę na jego szyi, zupełnie tak jakby po prostu go tuliła. Trwało to dosłownie sekundę gdyż zaraz po tym poluźniła uścisk i zaśmiała się uroczo. Aż trudno było uwierzyć, że taka kobieta, ma tak śliczny, hipnotyzujący śmiech. Gdyby nie jej profesja, mogłaby być naprawdę wspaniałą kobietą.

- Żartowałam. - rzekła z dziwnym, nieukrywanym uśmiechem i przesunęła się stając tuż przed nim. Z widoku trzeciej osoby wyglądało to tak jakby była nachylona nad nim i obejmowała go jedną ręką. Bez namysłu jednak usiadła na nim okrakiem i położyła głowę na jego ramieniu.

- Wiedz, że nie boję się Ciebie. - powiedziała z lekką obojętnością obserwując to, co dzieje się za jego plecami i po prawej stronie, która ukazywała ciemne jezioro.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 10-01-2008 o 18:35.
Nami jest offline  
Stary 09-01-2008, 19:39   #139
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Vintilian poszedł na górę do pokoju, gdzie zamknął drzwi na klucz, a następnie zabezpieczył pokój pięcioma zaklęciami, ponieważ gdyby ktokolwiek wszedł, on byłby bezbronny. Nie wiedziałby nawet, że coś się dzieje, nawet, gdyby ucinano mu nogę, więc musiał bardzo dobrze zadbać o siebie. Ostatnim, co zrobił był siad po turecku na łóżku, po czym wypowiedział zaklęcie, które wzniosło go w powietrze i otoczyło niewidzialną bańką, chroniącą przed obrażeniami fizycznymi i magicznymi przez jakiś czas, ale obrona będzie słabnąć z upływem czasu, nie wiedział również przez jaki czas utrzyma się ta osłona. Siedemdziesiąt lat temu wytrzymywała godzinę. Podejrzewał, że jak się obudzi to dalej będzie trwała, ale pewności nie miał i dlatego wolał umiejscowić się na łóżku. Mimo, iż podczas transu niczego nie czuł, po nim dokładnie było czuć wszelkie urazy ciała.
Półelf zamknął oczy, po czym po kolei rozpoczął wyłączanie każdej części mózgu. Wzrok i słuch przestały działać zaraz po węchu, smaku oraz dotyku. Był już niewrażliwy na świat zewnętrzny. Aktywny pozostał już tylko umysł, który również należało wyłączyć. Po kolei wyłączał każdą część umysłu aż w końcu pozostały już tylko dwie. Jedną z nich ustawił na włączenie aktywności ciała za dwie godziny, a następnie wyłączył drugą, która odpowiadała między innymi za świadomość.
Przestał odczuwać cokolwiek, ale jego ciało pracowało dalej tak jak powinno. Serce biło we właściwym dla stanu czuwania, tempie, oddech był głęboki i szybki, funkcje życiowe pozostawały takie same, co pozwoliło odpoczywać dużo skuteczniej.

Dwie godziny później, które minęły jak jedna chwila otworzył nagle oczy, biorąc głęboki oddech. Błyskawicznie dostrzegł, że dalej unosi się w powietrzu, co oznaczało, iż osłona trwa nadal.
Machnął ręką, opadając na łóżko w tej samej pozycji. Odpoczął tak, jakby spał pięć razy dłużej.
-Księgi zaklęć są bardzo przydatne-pomyślał, wspominając jak pierwszy raz użył tego zaklęcia.
Było to w niedługim czasie po przestudiowaniu Księgi, w której bardzo dokładnie wyjaśnione był każdy stan po kolei.
Prawie jedna trzecia była o "Medytacji Druidów", a pozostałe dwie trzecie o czymś zwanym "Snem Druidów", więc dokładnie wiedział co robić.
Wtedy kiedy użył Medytacji Druidów był wybitnie zmęczony budowaniem swojego domu zaklęciami. Wykonał w ciągu jednego dnia ponad dziesięć pomieszczeń z wykończeniami. Użycie tak wielkiej energii wymagało solidnego odpoczynku, ale zapewne spałby około dwóch dni, na co nie mógł sobie pozwolić, więc zmusił się do użycia jeszcze jednego zaklęcia, tym razem ochronnego, by pozostać nietkniętym, po czym ustalił w sobie dziesięciogodzinną Medytację. Gdy wybudził się z niej był bardziej wypoczęty niż kiedykolwiek.
Nie mniej jednak w tej chwili musiał zdjąć wszystkie zaklęcia nałożone na pokój, co nie było trudne, ponieważ czary wymagały krótkiego przeciw zaklęcia. Wypowiedział je szybko i przekręcił klucz w zamku, otwierając pokój, który za sobą zamknął. Zszedł na dół, rozejrzał się i podszedł do Karczmarza, wręczając mu klucz do pokoju. Rozejrzał się ponownie i zobaczył Krasnoluda, który czekał na niego równie wypoczęty, co go niezmiernie zdziwiło, ale nie dał tego po sobie poznać. Wyglądał nawet tak, jakby spodziewał się go spotkać, ale w jego umyśle rodziła się pewna myśl, która miała wykrystalizować się w najbliższym czasie.
-Widzę mości Krasnoludzie, żeś równie wypoczęty, co ja-powiedział, a za chwilę tamten podszedł do karczmarza, za którym zeszli do piwnicy. Duża ilość beczek z piwem, spiżarnie, piwnica jak piwnica. Przynajmniej tak mogło się wydawać, lecz wzrok Półelfiego Maga wychwycił coś, czego w piwnicy być nie powinno, a mianowicie wzór na podłodze, przypominający te widniejące na Krasnoludzkim wyposażeniu wojownika. Wzór miał kształt okręgu o średnicy około czterech łokci, zaś na środku znajdował się mały otwór, w który karczmarz włożył naszyjnik zdjęty ze swojej szyi. Kamień zaczął świecić najpierw zielonym, a potem delikatnym, niebieskim światłem, którym zaczął emanować cały wzór.
Znikoma magia... Albo dobrze jest zamaskowana-pomyślał, a żeby to odkryć musiałby nad tym dłużej posiedzieć.
-Grumbak Ankor Chened Ungrim Gronti Aag Heen-wypowiedział karczmarz, a Vintilian dokładnie zapamiętał słowa i czynności, które należy wykonać.
Niebieska poświata wzmocniła się.
-Ustań w kręgu-powiedział do niego Krasnolud, ale to zadanie nie było trudne. Po chwili krąg zaczął zjeżdżać w dół. Był mocno nieprzewidywalny, ponieważ zjeżdżał raz szybciej raz wolniej, co nie było dość wygodne.
Ściany połyskiwały na złoty kolor tak, że nie zdziwiłby się, gdyby były nim pokryte.
Nagle winda zwolniła, ukazując długi, szeroki tunel pokryty takimi samymi zdobieniami jak krąg.
Ruszyli korytarzem niewiele mówiąc, ale ten wydawał się potwornie długi, więc z braku zajęć postanowił pooglądać ściany.
Może sam zrobię sobie podobne zdobienia-pomyślał, oglądając kunszt rzemieślników, wykonujących zdobienia. Gdzieniegdzie ściany pokryte były złotem, srebrem i dziwnym, połyskującym na zielono metalem.
-Dwie trzecie szlaku za nami-stwierdził Krasnolud, a Vintilian jedynie skinął głową.
Muszę dokładniej zagłębić się w magię tego korytarza-pomyślał.
-Ty przypadkiem nie do Sandriela?-zapytał jakby niepewny czy zadał już to pytanie.
-Tak-odpowiedział lakonicznie, przyglądając się mu podejrzliwie, gdyż powróciła pewna myśl. Oczywiście niemożliwym było dostrzeżenie spojrzenia Półelfa, gdyż ten miał puste oczy bez źrenic i tęczówek.
-Aa jakoś tak mi się zdawało...-odrzekł.
-A to jakiś problem, przyjacielu?
-Ano nie. Jeno tak pytam ze ciekawości... Tym razem jakoś mało się zeszło...
-No niestety wykruszyliśmy się przez jednego Maga, a trzeba ci wiedzieć, że cała drużyna nas była-mówił swobodnie, jednakże był podejrzliwy.
-Ta? Ilu?
-Ze mną sześcioro.
-Kruca szkoda... Dawno już nie było takiej dobrej drużyny, coby cały świat, jeśli trza, to i by przejechali... A to co sie stało?-pytał Krasnolud.
To on, czy nie on? Jest wypoczęty po dwóch godzinach, dziwnie mówi...
-Jedno z drużyny sprawiło, że dwójka z drużyny zrezygnowała z wyprawy, a pozostałej dwójce nie spodobało się to, więc ta osoba uciekła, z moją pomocą, przez co ja również się im naraziłem. Nie pozostało mi nic innego jak również odłączyć się od pozostałych-opowiadał Vin, ale zaraz przyszło mu coś do głowy:
-Jak rozpoznam Sandriela?
--Ho ho... nie da się go nie poznać.... Długi taki płaszcz ma i w ogóle... Nie da się go nie poznać.. Naprawdę. Często przechadza się po korytarzach jak jest u nas. Od razu widać, że człek jest Sandrielem i tyla. Tak jak jakoś od Ciebie czuć było, żeś w porządku-mówił.
Ciekawe, nie da się go poznać. Ciekawe-myślał, potwierdzając swoją teorię w kolejnym drobnym kawałku.
-A długo już organizuje takie zadania?
-Tera chyba piąte bendzie. Poprzednio różnie. Trza było na przykład po jakomś roślinę rzadką poleść na bagna, czy coś, albo inne zadania. Czasami zdarzały się bardziej dziwaczne. Jak choćby pokonać potwora, który gdzieś tam grasuje. Do tej pory nagrodą było jakieś złoto. I to nie mało.
-A powiedz mi kto musiał potwora ubić i kto musiał iść po roślinkę?
-Jak to kto? Nie pamiętam... Zgłaszali się i kto pierwszy wykonał swoje zadanie ten wygrywał. Nie pamiętam wszystkich, którzy wygrywali... Ostatnio tylko jeden się wsławił, bo z biedaka, na bogacza ostatnio się zmienił po tym. Ale imienia, to se nie wspomne.
Ciekawie mówi jak na Krasnoluda, bo nie mówi jak Krasnolud-pomyślał, przypatrując mu się.
-Źle mnie zrozumiałeś. Chodzi mi o powiązanie między zadaniami, a profesją i rasą kandydata do nagrody. Przykładowo mówiąc, czy wojownik musiał zabić potwora, a Druid pójść po roślinę?
-Nie... zwykle przydzielał zadania dziwnie. Wręcz odwrotnie do umiejętności. I jak rzekłeś, to pewno druidowi dałby iść na potwora, a wojownikowi po roślinkę. Tak jakby na przekór przydzielał. Ale czemu tak dziwacznie, to ja nie wiem.
-Zapewne, żeby zadanie nie było proste. Dlatego drużyną najlepiej, bo ciężej trafić w coś, czego któreś nie potrafi-powiedział cicho Vintilian, a Krasnolud kiwnął niezrozumiale głową.
-Kiedy dojdziemy do celu, bo podobno macie ciekawą bibliotekę?
-A jakieś jeszcze najwyżej godzinka, dwie może.
-Dużo macie książek?
-Hoho... A nawet nie pytaj. Ja sam w życiu jedną może dwie przeczytałem, ale ich tam tyle, że ja razem ze swymi braciakami przez całe swoje Krasnoludzkie życie pewno byśmy tylko małą część tego przeczytali-stwierdził, a teraz z kolei Vintilian skinął niezrozumiale głową. Od tamtej chwili szedł w milczeniu.
Czy to możliwe, żeby Sandriel przemienił si w Krasnoluda?-pomyślał.
-Co to za zielony metal na ścianach?... Powiedz mi, czy Sandriel potrafi przemieniać się w inne stworzenia lub rasy? Powiedz mi co potrafi Sandriel w zakresie Magii, jak jest potężny i co może ofiarować zamiast złota? Może wiedzę jakąś? Jaką?-wypytywał delikatnie, uśmiechając się.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 12-01-2008, 14:09   #140
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Sami widzieliśmy, iż Czarny ginął, ale słyszało się o iluzjach, więc może to wszystko było tylko złudzeniem i Czarny żyje. Może nie żyje tylko ktoś się pod niego podszywa może nawet sam Sandriel się pod niego podszywa. Ale pokłusujmy noc jasna w końcu może do jakiejś karczmy dojedziemy, bo w lesie spanie mi się nie uśmiecha. – Albreht pogonił konia zmuszając go do kłusu drogę oświetlał jasno świecący księżyc.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172